niedziela, 20 grudnia 2015

ROZDZIAŁ XXVI - Oblężenie.

W Palaestrze od dłuższego czasu było bardzo spokojnie i nic nie wskazywało na to by miało się to zmienić. Przed dalszą drogą do sanktuarium shinigami musieli spędzić tu kilka dni. Było to niezbędne ze względu na uszkodzenia Zbroi Ryb, w normalnych warunkach naprawy zajęły by Kikiemu kilka, co najwyżej kilkanaście godzin. Tym razem jednak Uszkodzenia okazały się na tyle poważne że Baran pracował nieprzerwanie od czterech dni.
Karin szla właśnie sprawdzić jak przebiegają naprawy. Dziewczynie do teraz utkwił w pamięci obraz Kikiego który oniemiał na prawie pół godziny gdy zobaczył złotą zbroję roztrzaskaną na kawałeczki. Gdy doszła do kwater Barana, dowiedziała się że naprawa jej zbroi powoli dobiega końca. Wychodząc natknęła się na dziewczyny które spotkali pierwszego dnia u wejścia do Akademii. Były zdyszane, wyraźnie było widać że biegły tutaj zwołując wszystkich, gdyż zamieszanie które teraz panowało w około ewidentnie było dziełem ostatnich kilku chwil.
- Vipera, co się dzieje? Co to za rejwach? - Karin spytała Rycerz Węża gdy tylko ta złapała oddech.
- Mściciele u bram! - odpowiedziała lakonicznie zapytana, po czym ruszyły dalej.
Karin nie wiele myśląc wyciągnęła komunikator i zameldowała:
- Tu porucznik Kurosaki. Proszę o autoryzację do zwolnienia Gentei Kaijo dla: Shunsui Kyoraku, Kuchiki Byakuya, Toshiro Hitsugaya, Rukia Kurosaki i Karin Kurosaki. Mamy atak Mścicieli.
- Przyjąłem! Przyznam autoryzację najszybciej jak się da. - odpowiedział głos w słuchawce.
W Palaestrze była tylko jedna droga pozwalająca na otwarty atak na fortecę: - most przez jezioro. W mgnieniu oka Karin znalazła się na zwieńczeniu bramy, która zamykała dostęp do wnętrza Akademii.
Przez przeprawę szło bardzo wielu mścicieli. Zdecydowana większość z nich nie była nawet Mścicielami Cienia. Zwykli żołnierze, ale i tak stanowili dość wielkie utrapienie ze względu na swoją liczbę. W końcu dostrzeżono dowodzącego atakiem Był to Tenebris Basquiesta. Ten sam który półtora miesiąca wcześniej poważnie ranił Karin i omal nie zniszczył jej zbroi. Gdy tylko dziewczyna go zobaczyła, machnięciem ręki przywołała deszcz demonicznych róż unicestwiając tym samym wszystkich przeciwników nie będących przynajmniej Mścicielami Mroku. Efektem tej fali złości było pozostawienie na placu boju maksymalnie dziesięciu będących zdolnych do walki po stronie wroga. Emanując szkarłatnym Reiatsu i złotym Cosmo ta drobna czarno włosa osóbka założyła maskę Hollowa, by następnie zawołać: Basquiesta! Jesteś mój!
Gdy tylko zeskoczyła z muru usłyszała w odbiorniku: Gentei Kaijo – autoryzacja przyznana. Jej zbroja miała być gotowa dopiero za jakieś dziesięć minut, więc bez namysłu i ochoty na zbędne droczenie pozbyła się limitu i zawołała: BANKAI! Konjiki ryū no Shinsei shogun!
Za dziewczyną zaczął się materializować wielki humanoidalny smok o złotej łusce, Odziany w szkarłatną samurajską zbroje a w rękach trzymał coś pomiędzy naginatą a quan-dao.
Wszyscy shinigami którzy do tej pory stali na murze, cofnęli się o krok i pobledli w akcie rozpaczy i przerażenia. Drobna porucznik dziesiątki już bez bankai była straszna, gdyż jej niewyobrażalna energia napawała panicznym lękiem nawet samego Kapitana Kenpachiego a wszystkich poniżej piątego oficera jej atak złości mógł przyprawić o kilkudniowy pobyt pod czujnym okiem oddziału czwartego. W Seireitei złośliwcy z poczuciem humoru wstawiali w słowniku pod hasłem „demon” jej zdjęcie. Teraz po osiągnięciu bankai ten strach jeszcze się wzmocnił, a dla kapitanów było jasnym że teraz w razie jakich kolwiek rotacji na stanowiskach kapitańskich ona będzie pewniakiem.



C.D.N

sobota, 19 grudnia 2015

Wymownia.pl wspiera czytelnictwo

Do wszystkich twórców blogów! Twórcy witryny wymownia.pl rozdają darmowe e-booki
 Warunkiem niezbędnym do uczestnictwa w akcji jest aktywne prowadzenie bloga. Szczegóły w poniższym linku: http://wymownia.pl/darmowe-ebooki-dla-blogerek

Niech link nie będzie mylący. Faceci również mogą uczestniczyć.

poniedziałek, 9 listopada 2015

ROZDZIAŁ XXV - Witamy w sanktuarium

Rozdział dedykowany zespołowi Córek Merlina - Viperze i Eleonorze które występują jako Rycerz węża Vipera i uczennica Lwa Ikkiego : rycerz feniksa Eleonora.
*************************************************


Minął już miesiąc od wesela Kurosakich. Nad Santorini wstawał właśnie ranek, gdy do drzwi domu młodego małżeństwa zapukała dość spora grupka ludzi. Zniesmaczony tak wczesną pobudką Ichigo zszedł zobaczyć „kogo diabli nadali'.
- Ichigo, aleś się urządził. Gadaj gdzie jest moja bratowa. - Karin bezceremonialnie wparowała do domu brata.
- Tak siostrzyczko, naprawdę miło cię widzieć. Co was sprowadza w nasze progi o tak nieludzkiej porze? - zironizował pomarańczowo-włosy
- Za jakąś godzinę ma tu być Eden. Umówiliśmy się że poprowadzi nas z tond. Najpierw odprowadzimy shinigami którzy mają odbyć trening do akademii w Palaestrze, potem z tam tond już do Sanktuarium. - Wyjaśnił Toshiro który jako przewodniczący służb dyplomatycznych musiał tu być.
- Czujcie się jak u siebie. Ja idę obudzić Rukię i jak się ogarniemy to zejdziemy. - oznajmił starszy Kurosaki idąc w stronę schodów.


********************** Następnego dnia **********************


Szli przez gęsty las w górach Peloponezu, shinigami mający odbyć trening w Palaestrze byli bardzo niezadowoleni. Fakt że nie znali dokładnej lokalizacji uniemożliwiał skorzystanie z senkaimonu. Zniecierpliwieni zaczynali marudzić:
- Kapitanie, jak daleko jeszcze do tej całej Palaestry? - pytał już po raz któryś niższy oficer z piątki. Od odpowiedzi Hitsugayę uratował Eden, gdy stanął na szczycie wzgórza oznajmił:
- Za tamtą górą – wskazując na drugą stronę kotliny przed nimi. Odpowiedział mu przeciągły jęk
Droga wlokła się niemiłosiernie, a ciężki teren potęgował zmęczenie piechurów. Gdy przeszli wskazane wzniesienie, ich oczom ukazała się dolina porośnięta lasem i gajem oliwnym, a między drzewami widniały ruiny budowli które prawdopodobnie pamiętały erę mitów. Pośrodku doliny było wielkie jezioro, aktualnie zasnute mgłą. Niczego nie spodziewających się shinigami doszedł stłumiony wiatrem głos, najprawdopodobniej wołający nazwę jakiegoś ataku. U stóp Ichigo wbiły się zielono niebieskie kolce.
- Kimkolwiek jesteś, wyjdź! - Zawołał głosem nie znoszącym sprzeciwu zaatakowany.
- Kim że jesteś, aby mi rozkazywać? - usłyszał w odpowiedzi z koron drzew.
- Ichigo Kurosaki, Rycerz Raka! - Rudy zawołał butnie.
- Tutaj słowa nie wiele znaczą. Udowodnij! - Złośliwy dziewczęcy głosik dalej z niego szydził, co chwila z innego miejsca.
- Rozezu no Akuma! - jedna celna róża Karin wystarczyła by strącić złośliwą osóbkę z drzewa.
Pod nogi towarzystwa z Seireitei spadła dziewczyna rycerz. Dziewczyna, gdyż one muszą nosić maski. Owa złośnica miała około metra siedemdziesiąt wzrostu i długie włosy koloru kasztanowego. Miała na sobie czerwoną zbroję z zielonymi wzorami której ochrona głowy przypominała rozdziawiony pysk węża.
- Kim jesteś i dlaczego nas zaatakowałaś? - Swoim lodowatym tonem Toshiro przerwał milczenie.
- Vipera, Brązowa Rycerz Węża. Kim wy jesteście, i przede wszystkim kim ONA jest (wskazała na Karin) jestem najszybsza wśród srebrnych rycerzy i jeszcze nikt mnie nie trafił w ruchu. - Przedstawiła się zdegustowana dziewczyna.
- Jestem Karin Kurosaki, porucznik dziesiątej dywizji w Sereitei i Złota Rycerz Ryb. - czarnowłosa przedstawiła się o głowę wyższej dziewczynie bardzo sztywno i formalnie.
- Jak już mówiłam temu rudemu, słowa tu wiele nie pomogą, udowodnijcie. Zaatakowałam was, bo to mój obowiązek jako strażniczki. - odgryzła się szatynka.
- Ja ci nic nie udowodnię, gdyż moja zbroja jest poważnie uszkodzona. - Karin kontynuowała sprzeczkę.
Zdenerwowany zachowaniem strażniczki Ichigo wezwał swoją zbroję.
- Siostra weź przystopuj! Takie zachowanie uwłacza tobie jako porucznikowi i złotemu rycerzowi. - sarknął zastępczy, modląc się o to by nie było koniecznym sięganie po rozwiązania siłowe.
- Dobra z tym złotym rycerzem nie oszukiwałeś. Jednak dalej nie wiem co to za jedni? - Vipera dała za wygraną i zapytała o całą resztę wskazując rękom na pozostałych bogów śmierci.
- Oni? Przedstawię ci tylko najważniejszych, reszta to shinigami którzy zostali wybrani do programu treningowego który dla Seireitei i Sanktuarium opracowali Baran Kiki i Wodnik Hyoga. - rozpoczął przedstawianie Ichigo. - Moją siostrę już znasz, dałyście razem piękny pokaz. Ten białowłosy i chłodny w obyciu to Toshiro Hitsugaya, Kapitan dziesiątej dywizji i szef służb dyplomatycznych, a od niedawna także Rycerz Kryształu. Obok mnie stoi porucznik trzynastego oddziału i moja żona, Rukia Kurosaki Rycerz Łabędzia. Tamci w białych płaszczach to Kapitanowie Kuchiki i Kyoraku, mają w Palaestrze poszukać osób nadających się na szkolenie w Shino - Rudzielec pokazywał przedstawianych, a ci którzy mieli zbroje zakładali je. Gdy mówił o Rukii szatynka nie mogła uwierzyć własnym oczom jak dla niej Fioletowo-oka wyglądała jak dziecko.
- Mówisz ze ona ma uszkodzoną zbroje i dlatego jej nie założy? Żaden problem Mistrz Kiki właśnie wizytuje naszą akademię która jest na tamtej wyspie – Do tej pory złośliwa strażniczka rozwiała mgły na jeziorze. - Jeśli jednak on nie potwierdzi waszej wersji będziemy mieli piękny pokaz Wojny Tysiąca Dni.
Znaczące spojrzenie Edena, który wyłonił się z tłumu sprawiło że „Żmii” odechciało się już psot do końca tygodnia. Robiąc kwaśną minę pokazała delegatom drogę ku kładce prowadzącej do akademii na wyspie, tam przekazała ich swojej siostrze - Brązowej Rycerz Feniksa, Eleonorze. W odróżnieniu od siostry, druga z szatynek była ciepła i uprzejma, mimo to była stanowcza i w razie potrzeby niebezpieczna.
Akademia Rycerzy mieści się w wielkiej warowni na środku jeziora, dyrektorem jest zawsze któryś złoty rycerz. Nim wyruszyli w dalszą drogę poczekali kilka dni by Kiki mógł naprawić zbroję Ryb.


***********CDN**************

czwartek, 22 października 2015

ROZDZIAŁ XXIV - Trening Ban-Kai cz.2

- Teraz kiedy już znasz teorię, przejdźmy do praktyki. - Oznajmiła Shihoin tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Na czym ma polegać ta praktyka, skoro sama nie zmuszę Riri do zmaterializowania się. - Cierpliwość jest słabą stroną Karin-chan, zwłaszcza gdy jest bardzo blisko tego do czego dąży ( im bliżej tym gorzej).
- W normalnych warunkach zajęłoby ci to co najmniej dziesięć lat, ale to jest trening specjalny więc „trochę po kantujemy”. - Kisuke wyjął jakąś wielką białą kukłę zza skały – To jest Tenshintai, za jego pomocą można natychmiast zmaterializować ducha zanpakuto z wewnętrznego świata. My lub twój brat musieliśmy zamknąć ten trening w trzech dniach, ale ty powinnaś móc go przedłużyć do pięciu. To ze względu na poziom mocy. - Przedłożył metodę treningu Urahara ze swoim firmowym uśmieszkiem na twarzy.
- To fajnie że już wiem na czym będę ćwiczyć, ale ktoś mi powie w jaki sposób? - Kurosaki niecierpliwiła się coraz bardziej.
- Twoim trenerem będzie twoja zanpakuto we własnej osobie. Będziesz musiała wygrać z nią na jej zasadach. My będziemy ją tylko tu przytrzymywać przez dosyłanie jej reiatsu. - wyjaśniła Shihoin – aby zacząć pchnij kukłę mieczami.
Nim czarnoskóra zdążyła skończyć wypowiedź po podziemiach rozległ się odgłos przebijania czegoś twardego. Z kukły wydobyło się światło i po chwili przed zgromadzonymi stała ta sama dziewczyna, którą Karin widywała w swoim wewnętrznym świecie. Gdy tylko Riri się w pełni zmaterializowała, Kisuke zadał jej pytanie: Słyszałaś co jej powiedzieliśmy, kiedy możesz zaczynać?
- Słyszałam tą rozmowę, ale i tak twierdzę że ona nie jest na to gotowa. To prawda że jest zdolna i silna, jednak wciąż jej bardzo wiele brakuje. - Zanpakuto wyraziła swoje wątpliwości
- Nie wiem czy trzeba ci przypominać naszą ostatnią walkę, ale muszę to powiedzieć, tacy silni przeciwnicy jak tamten arrancar będą się pojawiać częściej. A wtedy o mało nie wylądowałam na cmentarzu – wtrąciła się Karin.
- Brakuje ci moja pani naprawdę wiele, a najważniejsze czego ci brak to: pokora, skupienie i zrównoważenie. Bez tego nie osiągniesz prawdziwego bankai! - Duch miecza zrugał swoją panią. - Na razie mogę ci pokazać tylko niekompletne, ale na to by przetrwać tą wojnę wystarczy. - Zapewniła
- Lepsze to niż nic. - westchnęła załamana Kurosaki.
- Przez twoją wielką moc, nie skupiasz się na rzeczach ważnych, gdyż zwycięstwa przychodzą ci zbyt łatwo! Jeśli chcesz kiedykolwiek poznać swoje prawdziwe bankai, radzę ci znajdź sposób na zapieczętowanie swojej mocy. W ten sposób docenisz to czego ci brakuje, jeśli będziesz musiała szlifować swoje umiejętności jak inni! -Zanpakuto kontynuowała swoją tyradę.
<<Słysząc słowa Riri, Kisuke chyłkiem wymknął się z pola treningowego i zamknął się w swoim laboratorium. Chciał jak najszybciej skończyć projekt który zaczął gdy zobaczył moc dziewczyny. Znając opowieści Ichigo o opasce na oko Zarakiego, postanowił stworzyć działający na podobnej zasadzie zegarek dla Karin. >>
Zniecierpliwiona Shihoin zapytała ducha miecza:
- Czy mogłabyś zostawić tą tyradę na potem? Rozumiem że jej postawa może być wkurzająca, zresztą to u nich jest dziedziczne. Dobrze by było żebyście zaczęli trening. Utrzymywanie czyjegoś Zanpakuto poza jego wewnętrznym światem jest męczące.
- Ależ oczywiście! Już jej wyjaśniam o co chodzi. - Riri przestała zabijać wzrokiem swoją panią. - Aby zdobyć „to” bankai, będziesz musiała wykonać trzy zadania, a następnie pokonać mnie w pojedynku. - szybko wyjaśniła zasady
- Na co czekamy? Objaśniaj pierwsze zadanie. - Cierpliwość Kurosaki już dawno wyjechała na wakacje.
- Twoim pierwszym zadaniem będzie, tak na początek: stworzyć istotę twoich rozmiarów, będącą czymś pomiędzy smokiem a człowiekiem. – widząc uśmiechniętą minę swojej pani dodała: - Korzystając tylko ze swojej silnej woli, reiatsu, Cosmo i twoich roślinnych ataków. Masz czas do północy!
Słysząc jakie są warunki zadania, Karin się trochę przeraziła. Pomimo to przystąpiła do dzieła z wielką ochotą, po pierwsze nigdy ( no, prawie) nie chodziła na łatwiznę a drugie uwielbiała wyzwania. Podejmowała próbę za próbą, mimo początkowych braków efektów nie poddawała się. Tak minął prawie cały dzień. W pewnym momencie przyszło natchnienie. Samą siłą woli zaczęła zaplatać krzewy demonicznych róż w szkielet, a z wiązek wężowego bluszczu tworzyła mięśnie stwora. Na piętnaście minut przed upływem czasu zakończyła. Drugie i trzecie zadanie były podobne, różnica polegała na tym że z samych energii miały powstać broń i zbroja dla stworzonego wcześniej wojownika.


******************** Pod koniec tygodnia *************************


- Kisuke, co to za ustrojstwo zegarko-podobne? - porucznik Kurosaki dziwiła się przedmiotowi otrzymanemu od Kapelusznika.
- Karin-chan, pozwól że przypomnę ci tyradę którą zafundowała ci twoja Zanpakuto, chwilę po rozpoczęciu treningu … - Dziewczyna przerwała mu wypowiedź gdy tylko skojarzyła o co może chodzić.
- Ty mi tu sugerujesz, że ten zegarek może ograniczyć moją moc? - po potwierdzeniu skinieniem zapytała – Jak bardzo?
- Jeśli go założysz, a następnie wciśniesz ten zielony przycisk, twoja moc będzie na poziomie … Kapitana Hitsugayi. Tym czerwonym wyłączasz blokadę w zegarku. A żeby nie różnił się od zwykłego zegarka, to te pokrętła z drugiej strony są do nastawiania godziny. - Urahara wyjaśnił działanie swojego wynalazku.
- Dzięki – rzuciła przez ramie, w tym samym czasie przechodząc przez senkaimon.


*********************************Seireitei*************************


Wyszła na placu przy głównych wrotach w Seireitei. Po przejściu kilku uliczek natknęła się na Toshiro idącego z baraków oddziału pierwszego.
- Karin?! Co ty tu robisz? Myślałem że z Uraharą trenujesz Bankai. - białowłosy pytał się o wszystko co akurat mu przyszło do głowy.
-Spokojnie. A co do Bankai to jestem tu żeby doszlifować to i owo. Żeby to zrobić potrzebuję kogoś z wielkogabarytowym bankai.
- Największe i zarazem najszybsze ma kapitan Kuchiki. Potem po prostu duże mają kapitanowie Komamura i Kurotsuchi. Renji jeszcze by się nadawał jeśli nie potrzebujesz typowo kapitana.
- Dzięki Shiro! - Kurosaki pocałowała swojego ukochanego i ruszyła szukać wymienionych osób. Hitsugaya mimo że nie znosił tej ksywki, w wykonaniu Karin mu nie przeszkadzała.


CDN



sobota, 10 października 2015

ROZDZIAŁ XXIII - Trening Ban-Kai! cz.1

Jako że następnego dnia po weselu zarówno Shihoin jak i Urahara cierpieli na bardzo ciężką odmianę „syndromu dnia po”, bardzo niepocieszona Karin musiała poczekać aż wróci im stan poprawnego funkcjonowania. Gdy z jednego dnia rekonwalescencji, zrobiły się dwa, impulsywna strona dziewczyny doszła do głosu. Trzeciego dnia z samego rana, weszła niczym burza do sklepu kapelusznika, po czym krzyknęła:
- Kisuke! Jeśli nie chcesz żebym znów bawiła się w twojego fryzjera, lepiej zejdź tu w tej chwili!!!
W odpowiedzi usłyszała:
- Zejdź na pole treningowe! Zaraz przyjdę, tylko znajdę bardzo potrzebny przyrząd.
Po dość długiej chwili do podziemi schodzą zarówno Yoruichi, jak i kapelusznik. Zaskoczona tym faktem, pyta dlaczego zjawili się oboje. Jako wyjaśnienie była dowódca onmitsukido pyta ją czy wie jakie warunki trzeba spełnić aby osiągnąć bankai, gdy jako jedyną wiedzę na ten temat panny porucznik okazała się wiedza że w standardowych warunkach na jego osiągnięcie trzeba co najmniej 10 lat czarnoskóra się tylko roześmiała.
- Można wiedzieć co cię tak rozbawiło? - zaperzyła się Kurosaki.
- Widzę że w twoim przypadku tak samo jak z twoim bratem trzeba zacząć wszystko od teorii. Tylko, w odróżnieniu od jego treningu, nas nie goni czas. Dlatego będziemy mogli ci wszystko wyjaśnić na spokojnie i szczegółowo. Na początek powiedz mi wszystko co wiesz na temat Zanpakuto żebym mogła ujrzeć twoje braki w teorii. - Ton Shihoin przypominał nauczyciela który chce jak najlepiej dla swojego podopiecznego.
- Wiem tylko że każde ma inne właściwości, ich wygląd jest indywidualnie dopasowany do posiadacza, a osobowość pokazuje to co ma na niego największy wpływ, to znaczy że zarówno może być odzwierciedleniem jak i alter ego właściciela. - Karin udzieliła odpowiedzi na pytanie.
- Czyli właściwie nie wiesz nic. - podsumował Kisuke
- A sparodiować uciekającego Abaraia byś nie chciał? - odgryzła się dziewczyna
- Niestety Karin, ale on ma rację. Ty nawet nie znasz pełnej podstawy. My możemy ci tylko przekazać podstawy, gdyż u każdego trening z jego zanpakuto wygląda inaczej – Yoruichi skarciła uczennicę
- To właściwie czego jeszcze nie wiem? - dopytywała się Kurosaki
Cały pierwszy dzień treningu bankai poszedł na teorię. Jako że dziewczyna nie chciała ani zrobić sobie krzywdy teraz, ani w miarę możliwości później przegrywać bardzo uważała, co jednak nie powstrzymywało jej od drobnych złośliwości w kierunku kapelusznika.


******************* W Sanktuarium****************************


W tym samym czasie, w Sanktuarium Ateny Kiki składał raport dlaczego delegacja z Seireitei jeszcze się nie zjawiła.
- Słucham cię chcę znać powody dla których nie przybyli ty jeszcze Rycerze których odkryliście w Japonii, oraz delegacja z Gotei? - Wielki mistrz nie krył swojego zniecierpliwienia.
- Nie rozumiem twojego zniecierpliwienia. Chociaż rzeczywiście trochę długo musimy na nich czekać – Atena, jak na boginię mądrości przystało, nie pozwalała emocjom na zawładnięcie sobą.
- Pani, jako że wychowałaś się w Japonii na pewno rozumiesz że młodzi ludzie, którzy chodzą do szkoły nie mogą bez dobrej wymówki przebyć połowy świata. Doszły mnie też słuchy że Karin Kurosaki, Złota Rycerz Ryb którą tam odkryliśmy niedawno stoczyła przegraną walkę z Mścicielem Burzy, mimo zastosowania technik leczniczych z Seireitei i tak kilka dni musiała spędzić w łóżku, a jej zbroja … nie ukrywajmy gwiezdny pył tu nie pomoże, tu będzie trzeba krwi. - Baran nie owijał w bawełnę
- Smutne wieści niesiesz, mam nadzieję że reszta jest lepsza – Atena nie ukrywała zasmucenia.
- Tak następne wiadomości są lepsze. Rycerz Ryb trenuje teraz technikę która ma jej pozwolić na zminimalizowanie szans na kolejne porażki. Z tego co wiem potrzebuje na jej opracowanie około tygodnia, i następne dwa na doszlifowanie. Jej starszy brat Rycerz Raka wczoraj brał ślub z Rycerz Łabędzia i przebywają teraz na Santorini. - Kiki kontynuował zdawanie relacji
- Ta wiadomość rzeczywiście jest nieco lepsza, ale gdzie posłańcy z Gotei? - dopytywał się Wielki Mistrz
- Tych trzech rycerzy których wymieniłem, zanim wybrały ich zbroje byli funkcjonariuszami Gotei, są nimi dalej ale z racji na zbroje są teraz odpowiedzialni za relacje Seireitei – Sanktuarium. Oprócz nich taki precedens spowodowali Rycerz Kryształu i Rycerz Korony Północy, ci dwaj ostatni przybędą tu z Seireitei z grupką shinigami którzy mogą próbować treningu w Palaestrze. Selekcji mają dokonywać jeszcze przez trzy tygodnie, potem ustalili punkt zborny właśnie na Santorini i stamtąd ma ich przyprowadzić Eden lub Hyoga. - zakończył sprawozdanie
- Kiki powiedz nam jeszcze jak nazywa się ta technika którą trenuje Karin? - Zaciekawiona Atena bardzo łaknęła informacji.
- W Seireitei ta technika nazywa się Ban-Kai! - Do rozmowy wtrącił się Hyoga, który dopiero przyszedł.
- Mówiłeś że musi ją opracować, a teraz Wodnik mówi że to ma już nazwę ?!– zdziwił się Mistrz.
- Ban-Kai to stopień wtajemniczenia we władaniu Zanpakuto, niewielu go osiąga a każdy jest inny. To coś tak jak u nas siódmy zmysł. – porównał Hyoga.
- Skoro niewielu go osiąga to skąd ten pomysł że wystarczy jej tydzień na nauczenie się tego? - zdziwienie Wielkiego Mistrza sięgnęło zenitu
- My niestety nie wiemy, a domysły tu nie pomogą. - Odpowiedział Baran





C.D.N

sobota, 3 października 2015

ROZDZIAŁ XXII - Wesele! (18+)

W tym rozdziale jest fragment przeznaczony tylko dla czytelników pełnoletnich, został odznaczony kolorem czerwonym. Nie przyjmuję zażaleń za zrytą psychikę gdyż ostrzegałem.
*********************************************************************************
Nadszedł w końcu ten wielki dzień. Całe dowództwo Gotei i wszyscy przyjaciele młodej pary byli już na miejscu. Uroczystość odbywała się w miejscowej świątyni shinto. Aby jednocześnie były zawarte małżeństwa w Seireitei i w świecie żywych, Yama-jii powiedział że jest shintoistycznym duchownym i udzielał ślubu młodym razem z urzędnikiem stanu cywilnego.
- Czy ty Ichigo Kurosaki, w pełni świadomy swego czynu, chcesz pojąć za żonę Rukię Kuchiki? - pytał się urzędnik.
- Tak, chcę! - bez chwili namysłu i wahania odparł zapytany.
- Czy ….? - urzędnik zapytał w woli formalności jeszcze Rukię. Po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi, głos zabrał Yamamoto dając do powtórzenia tradycyjne słowa przysięgi.
*************************na sali weselnej**************************
Na weselu Kurosakich wszyscy bawili się świetnie, no prawie. Tylko Abarai który nie potrafił przełknąć wiadomości o tym że jego przyjaciółka z dzieciństwa się zaręczyła, a co dopiero faktu że jakąś godzinę temu zmieniła nazwisko na Kurosaki. Siedział on sam w kącie z dala od bawiących się i topił swój ból i rozpacz w kolejnych porcjach sake, a nie żałował sobie. Gdy tak sobie siedział, cichcem dosiedli się do niego Ikkaku i Iba.
- No co jest stary, dalej smętnie zawodzisz po tym jak bezpowrotnie zostałeś odrzucony? - dociął Madarame
- Nie przejmuj się Renji, tego kwiatu na pół światu. - wygłaszał swoje mądrości porucznik siódemki – Może ta Shirogane, z twojego oddziału. Jest bardzo sympatyczna. - podpuszczał przyjaciela.
- Ohh! Zamknijcie się z takimi radami! - nieumiejętnie odciął się czerwonowłosy po czym pociągnął solidny łyk alkoholu.
- Jak już pijesz, to chociaż dla zachowania fasonu nie pij sam! Polej nam też! - upomnieli się „doradcy od siedmiu boleści”.
Po którejś kolejce, Abarai zaczął się wyjątkowo żałośnie rozczulać nad sobą.
- Co takiego ma ten ryży wymoczek, czego ja nie mam? Znaliśmy się od małego, nie jedno razem przeszliśmy. Jednak gdy przyszło co, do czego to wybrała jego. Dlaczego? - porucznik szóstki beczał w obrus stolika przy którym siedział. Teraz już niczym się nie przejmował, pił prosto z karafki.
- Słuchaj brachu. Kuchiki taicho zgodził się na ten ślub, bo on jest synem głowy klanu Shiba. Tu mógł pozwolić na dojście do głosu uczuć Rukii, żeby pozwolić na ślub z tobą musiałbyś być kapitanem. - Racjonalne podejście Iby dopełniło czary goryczy, teraz brakowało tylko iskry na beczce prochu.
- Co takiego on ma czego ty nie masz? Ichigo jest odważniejszy niż nasza trójka do kupy. Nie będę ci wyliczał oczywistych rzeczy, ale najważniejszym było to że nie zająknął się ani przed Kapitanem, ani przed Rukią gdy prosił o jej rękę. Ja bym wolał pojedynek na śmierć i życie z tym Arrancarem który pokiereszował porucznik Kurosaki, niż się komuś oświadczać. - Madarame doprowadził do wybuchu złości nagromadzonej od dawna w czerwonowłosym.
Orkiestra akurat grała wolny, romantyczny kawałek. Nowo poślubieni państwo Kurosaki dając przykład gościom wyszli na parkiet. Gdy utwór dobiegał końca, do nowożeńców podszedł Renji, i zapytał czy może zatańczyć z Rukią, odpowiedź prawie natychmiast otrzymał od Ichigo:
- Będziesz miał swoją kolej, ale na razie ubiegli cię Byakuya, Toshiro i, teraz możesz się śmiać: nawet moje siostry
- Od kiedy ty możesz do kapitanów na „ty”, się zwracać? - zdziwił się porucznik szóstego
- Jeśli idzie o twojego Kapitana, to od czasu zaręczyn pozwolił mi w prywatnych sprawach przejść na „ty”, a przy ludziach zażyczył sobie żebym zwracał się do niego per „Bracie”. Kapitanowi Hitsugayi przestało przeszkadzać że nie używam co do niego form grzecznościowych gdy zaczął oficjalnie chodzić z Karin. - wypowiedź pomarańczowo-włosego, wprawiła Abaraia w jeszcze większe osłupienie.
- No stary, z jednej strony ci gratuluję, a z drugiej już mi cię szkoda. - powiedział porucznik szóstki, ciągnąc pana młodego na bok, gdy o swój taniec upomniał się kapitan Hitsugaya.
- Czego byś mi nie gratulował i tak dziękuje, ale z łaski swojej powiedz mi czego tak właściwie jest ci szkoda? - odpowiedział pomarańczowo-włosy, drapiąc się w głowę.
- Wiesz brachu, gdy jeszcze jako smarkacze, mieszkaliśmy z naszą paczką w Inuzuri, Rukia matkowała nam wszystkim, najmłodszym to najbardziej. Stąd oraz kilku innych wiarygodnych źródeł wiem, że ona strasznie lubi dzieci, gwarantuje ci że na jednym nie przestanie. - Renji mówił to Kurosaki'emu z przesadną troską w głosie
- Czemu mi to mówisz? Czyżbyś nie wierzył we mnie? - Charakterystyczna żyłka na czole zastępczego, niczym lampka ostrzegawcza informowała, że czerwonowłosy powoli dopina swego.
- Źle mnie zrozumiałeś! - porucznik zaczął podpuszczać rozmówcę – Braku odwagi ci nie zarzucę, bo to co do tej pory zrobiłeś wymaga jej i to sporo, a same oświadczyny z tego wszystkiego to wymagały jej chyba najwięcej. Muszę ci jednak przypomnieć że w obecności dziewczyny, a nawet częściowo nagiej to już chyba szczególnie, tracisz rozum i zapominasz języka w gębie. - złośliwa uwaga trafiła w cel
- Nie wiem o czym mówisz. - cały czerwony na twarzy Ichigo leciał w zaparte
- Renji, chciałeś chyba tańczyć z Rukią? - Byakuya podszedł do stojących pod ścianą szwagra i podwładnego po czym jeszcze raz zwrócił się do swojego porucznika – Mam nadzieję, że to wiesz: przyprawiać pana młodego o zakłopotanie na jego własnym weselu to co najmniej nie uchodzi.

******************** Z perspektywy Edena *************************


Siedziałem rozmawiając z ojcem Ichiga gdy nagle podeszła do nas Karin.
- Hej, o czym tak gadacie? - zapytała
- O naszych gołąbkach. Ciekawi mnie gdzie ich wywieje po weselu, najpierw na miesiąc miodowy, a potem na stałe? - odpowiedział Ishin
- Skoro pytasz o miesiąc miodowy to, Byakuya na prezent ślubny kupił im wille na Santorini. A co potem? General coś mówił o stałej delegacji do Sanktuarium, ale o tym to już ci chyba wspominaliśmy? - złośliwość tej małej paskudy nie znała granic, przez co Kurosaki Senior odszedł z płaczem.
- Na co tak zawzięcie patrzysz? - spytałem
- Na tego pajaca, Renjiego. Przez to jak nieudolnie tańczy z moją bratową, aż mnie nogi bolą mimo że mi ich nikt nie podeptał. - Odpowiedziała, przy czym przeszedł ją dreszcz.
- No widzę. Pierwszorzędny łamaga. - przyznałem jej racje
- Co to ma być? Tango demolka czy zbójecki z ciupagami( w tym momencie Abarai robiąc wymach uderzył Ishidę w twarz). - Ironia i umiejętność celnego docinania to sztuka. Karin jednak jest ligą sama dla siebie.
- Na razie chce mi się śmiać, z jego nieudolności, jak tak dalej pójdzie to zacznę płakać nad losem jego partnerek do tańca. A potem to już sam nie wiem. - załamałem nad nim ręce.
Gdy ubolewałem nad losem partnerek do tańca porucznika szóstki podszedł do nas Madarame i zapytał: Nad czym tak biadolicie?
- Spójrz na Abaraia, a dopiero potem zadawaj durne pytania. - Karin mi kiedyś mówiła że inteligentne aluzje na niego nie działają. Nie sądziłem że aż do takiego stopnia.
Łysy spojrzał, przetarł oczy ze zdziwienia, po czym wybuchnął śmiechem.
- Można wiedzieć z czego rżysz? - spytałem gdy mu już trochę przeszło
- Wiedziałem że Renji zwinnością to wykazuje się tylko mając Zabimaru w ręku, ale nie sądziłem że z niego aż taki kaleka. – Ikkaku wypluł z siebie śmiejąc się między poszczególnymi słowami.
<<< Auuuu! Renji, deklu, patrz gdzie platfusy stawiasz!>>> dał się słyszeć wrzask panny młodej po wyjątkowo bolesnym zdeptaniu jej stóp przy tańcu.
- Idę go powstrzymać. Jeszcze chwila i Rukia spędzi miesiąc miodowy w gipsie. - powiedziałem swoim rozmówcom i ruszyłem w stronę tańczących
- Jak myślisz, załatwi to politycznie czy po wojskowemu? - Karin spytała Madarame
- Nie wiem ale za jakieś dziesięć sekund się przekonamy. Chociaż obstawiałbym po wojskowemu. - Ikkaku odpowiedział
<<< Tonitrui Saltare>>> gdy ostrzeżenia słowne nie podziałały w ruch poszły gromy.
- Potraktuj to jako ostrzeżenie. Poza tym, odbijany! - Wyszczerzyłem się do Abaraia


*******************Koniec perspektywy Edena******************

W pewnym momencie czerwonowłosy nachlany jeszcze bardziej niż do tej pory (o ile to możliwe), dobrał się do jakiegoś mikrofonu, chciał złożyć jakieś niewybredne życzenia. Zanim zdążył sklecić pierwsze zdanie, lub zacząć coś mówić po sali przeszło echem: Chire! Senbonzakura! Robisz mi wstyd Renji. Swojego zachowania na weselu mojej siostry będziesz żałował do końca swoich dni. - Kuchiki darł się po swoim podwładnym serwując mu lanie swoim shikai, Abarai oczywiście próbował ucieczki zważywszy jednak na jego stan wychodziło mu to kiepsko.
Po kilku godzinach dobrej zabawy przyszła pora na łapanie krawatu i bukietu. Najpierw rzucała Rukia, do łapania ustawiły się wszystkie znajome dziewczyny, ale najbardziej z tłumu wyróżniały się Karin i Orihime
- Rzucasz na trzy! - zarządził kapelusznik którego wrobiono w bycie wodzirejem
...1!....2!.....3! - wszyscy głośno liczyli – rzuciła!
- Yyyaaaay! Mam! - ekscytowała się Shirogane!
- Teraz ty Ichigo! - Zawołała Shihoin
.1!....2!....3! - powtórzyło się liczenie – rzucił!
Krawat wylądował bezpośrednio na sponiewieranym obliczu czerwonowłosego
- Co! Ja! Żarty se ze mnie robicie! - porucznik szóstki był bardziej zdumiony niż cała reszta
Siedzący aktualnie koło generała Byakuya podsunął mu pomysł jak ukarać pijaka i dać swojej siostrze okazję do zemsty.
Jako że wszyscy wiedzieli że Ichigo jest shinigami nikt nie zdziwił się słowami Yamamoto:
- Jako głównodowodzący Seireitei ogłaszam że od tej chwili będziemy dążyć do likwidacji osób stanu wolnego w szeregach Gotei 13, przez aranżację małżeństw. Zgodnie z tym, ogłaszam zaręczyny Renjiego Abaraia i Mihane Shirogane.
Chwilę po zakończeniu wypowiedzi generała wszyscy zaczęli gratulować zaręczonym.


W całym zamieszaniu nikt nie zauważył że nowożeńcy ulotnili się z przyjęcia by cieszyć się sobą.


******************Willa Kirosakich; Santorini**********************


Promień złotego światła opadł przed okazałą willą na Santorini. Gdy tylko blask opadł wyszli z niego Ichigo i Rukia, dalej w strojach weselnych. Pomarańczowowłosy wyjął z kieszeni marynarki klucze do ich nowego gniazdka, otwarł drzwi i zgodnie z tradycja przeniósł ukochaną przez próg. Po zamknięciu drzwi skierował swe kroki prosto do olbrzymiej sypialni, której połowę powierzchni zajmowało wykonane na specjalne zamówienie łoże. Gdyby Rukia miała opisać dwoma słowami pomieszczenie w którego zaprojektowanie jej brat włożył najwięcej wysiłku, były by to na pewno : przepych i przesada.
- No skarbie, braciszek się postarał. - powiedział Ichigo po chwili podziwiania.
Rozglądając się dalej zauważyli koło szafy drzwi prowadzące do łazienki, w której znajdowało się olbrzymie jacuzzi w kształcie serca, wyrzeźbione w bloku różowego marmuru. Widząc je Rukia podeszła do swojego męża, zalotnie się kołysząc i powiedziała: - Po tej całej imprezie weselnej mam ochotę się zrelaksować, nie sięgam do zamka sukni rozepnij mi go.
Ichigo jako że jest wielkim nieśmiałkiem w relacjach damsko-męskich zrobił się czerwony jak buraczek (to że spali już ze sobą w jednym łóżku nie oznacza, że do czegoś doszło), ale oczywiście pomógł z niewdzięcznym ustrojstwem. Po otrzymaniu pomocy od męża, Rukia udała się w stronę drzwi na co usłyszała:
- A ty gdzie się wybierasz?
- Szkoda sukni, zdejmę ją w sypialni i zaraz dołączę. Uruchom tę wannę. - Odpowiedziała na wyrzut męża, po czym dopowiedziała z szelmowskim uśmiechem – Nie pożałujesz. - zakończyła posyłając mu buziaka.
Oniemiały Ichigo jeszcze chwilę wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła jego ukochana, po czym przystąpił do przygotowań. 
Po kilkunastu minutach gdy wanna była już pełna do pomieszczenia weszła czarnowłosa w bardzo wyrafinowanej (kuszącej) bieliźnie. Kurosaki widząc swoją żonę w takim wydaniu zrobił się szkarłatny z wrażenia, od czubków palców u stóp aż po cebulki włosów. W tym momencie odezwała się jego podświadomość: <Czym się stresujesz, cepie? TO TWOJA ŻONA! Odrobiny śmiałości!>. Gdy tylko ustąpiło pierwsze wrażenie, chłopak powoli podszedł do Rukii i powoli zaczął obdarzać ją pocałunkami. Najpierw delikatnymi i czułymi w policzki, nos lub czoło, następnie pocałował ją w usta, zachłannie i łapczywie, wkładał w ten pocałunek tyle pasji ze aż koli w oczy. Całując swoją żonę Ichigo w międzyczasie próbował pozbawić ją stanika, jako że była to jego pierwsza próba tego czynu, wychodziło mu to nader niezgrabnie. Gdy nie znalazł zapięcia na plecach sprawdzał inne prawdopodobne lokalizacje. Zapięciem okazało się kilka tasiemek pomiędzy piersiami. Wraz ze zniknięciem fragmentu ubioru, który Kurosaki znienawidził od „pierwszego rozplątywania”, poczynania chłopaka stawały się coraz śmielsze i wyraźniej zmierzające do wypełniania małżeńskich powinności. Schodził z pocałunkami co raz niżej, naznaczył szyję małżonki małymi, acz widocznymi malinkami. Nieduże piersi, idealnie pasujące w jego dłoń, wręcz same prosiły się o pieszczoty, przykuwając tym samym uwagę na naprawdę długo. Ugniatał, podszczypywał, całował – nie żałował malinek, drażnił idealnie różowe sutki zębami. Dopiero gdy przypomniał sobie że główna atrakcja wieczoru czeka na niego niżej, Ichigo znowu zaczął podążać w dół. Zataczał językiem mokre kręgi po brzuchu ukochanej. Rukia, dla której również był to pierwszy raz myślała że to ona będzie drażnić męża, który jak do tej pory był bardzo nieśmiały lecz wtedy uświadomiła sobie – Hichigo! To ta bezczelna bestia podkręciła mu obroty! - mimo to nie przeszkadzało jej to, gdyż dzięki temu jej noc poślubna zapowiadała się na niezapomnianą. Pomarańczowowłosy zatrzymał się ze swoimi pieszczotami na linii wyznaczonej przez majtki. Podniósł głowę i spojrzał w wilgotne, lekko już zamglone oczy Rukii po czym uśmiechnął się łobuzersko. On nie prosił o pozwolenie, lecz oznajmiał! Chwycił zębami za brzeg koronkowej bielizny i powolnymi, wręcz drażniącymi ruchami ściągał je z właścicielki. Gdy były już ściągnięte do wysokości kolan, spojrzał znowu w twarz żony i ujrzał kolor tak czerwony przy którym Diabelskie róże,(specjalność Karin), były prawie bezbarwne. Gdy fioletowo-oka była już kompletnie naga, zdarł z siebie bieliznę do której rozebrał się przygotowując jacuzzi, co spowodowało tylko pogłębienie koloru buraczanego na twarzy dziewczyny, wziął ją na ręce i bezceremonialnie wpakował się do wanny, by tam kontynuować pieszczoty. W wannie Ichigo wrócił do całowania, jedną rękę podłożył żonie pod plecy i chwycił pierś, drugą włożył między nogi i delikatnie masował jej łechtaczkę. Takie działania na wielu płaszczyznach serwowane od dłuższego czasu spowodowały że Rukia nie mogła już dłużej myśleć do końca trzeźwo, komunikaty o tym jak jej dobrze spływały ze wszystkich stron. Zanurkował, rozwarł jej nogi i przywarł ustami, lizał i wwiercał się językiem w jej pochwę. Czynność tą przerywał tylko po to by nabrać powietrza, liżąc i ugniatając między palcami łechtaczkę, doprowadził żonę do spełnienia. Doznanie było tak silne że straciła przytomność.
Rukia odzyskała przytomność po akcji w wannie już na łożu, koło niej siedział Ichigo czule ją głaszcząc. Spojrzała na niego, zmierzyła wzrokiem, gdy zobaczyła instrument męża (teraz już w pełnej krasie, i gotowym do dzieła) głośno przełknęła ślinę z wyraźnym strachem wymalowanym na twarzy, w jej podświadomości świeciła wielka czerwona lampka. Złośliwy głosik w jej głowie mówił: Jego zanpakuto jest wielkie, ale tego to już ustawa nie obejmuje! Usiadła. Sprowadziła pomarańczowo-włosego do pozycji horyzontalnej, po czym siadła okrakiem na jego brzuchu, z pietyzmem i namaszczeniem jeździła palcami po jego poznaczonym bliznami torsie. Pochyliła się, wtulając w niego. Zaczęła całować by przełamać swoją niepewność i nieporadność. Odpowiedział jej z równą jeśli nie większą pasją. Z hollowem szepczącym do ucha rady na temat zaspokajania kobiet, Kurosaki był o wiele bardziej śmiały niż zwykle. Gdy oderwali się od siebie by zaczerpnąć powietrza między seriami pocałunków stwierdził że wróci do tego co sprawiło Rukii największą przyjemność zanim odpłynęła. Wpatrywał się łapczywie w żonę, delikatnie rozchylając jej nogi. Ułożył głowę między jej udami, rozwarł wejście do pochwy i począł pieścić. Co prawda na jego twarzy było widać rumieniec z zawstydzenia, ale kogo to obchodziło, najważniejsze było w tym momencie zadowolenie dziewczyny. Lizał, zagłębiał język, drażnił palcami, szczypał i podgryzał a ekscytacja Rukii powodowała że tylko zwiększał wysiłki. Gdy rozgrzewka zaczęła już się nudzić Rukia wyjęczała:
- I..ichi n..nie d.dr...dręcz, chce ciebie!
Ichigo miał już sięgać do szafki po prezerwatywy, gdy drobna ręka dziewczyny go powstrzymała. Wyraz jej twarzy mówił tylko jedno: Zapomnij!
W odpowiedzi usłyszała: - Kochanie, jesteś pewna? - dziewczyna nieśmiało na to skinęła głowa.
Gdy już miał zagłębiać się w żonie, wyszeptała mu do ucha mocno stłumionym głosem: -Bądź delikatny. - po czym wcisnęła twarz w jego bark, by stłumić spodziewany krzyk bólu.
Wchodził w swoje 160cm szczęścia bardzo powoli, nie chciał sprawiać jej niepotrzebnego cierpienia. Gdy się przebił, poczuł wbijające się w jego plecy paznokcie dziewczyny oraz jej zęby na swoim barku, całości dopełnił fakt ściekającej krwi – świadectwa dotychczasowej niewinności czarnowłosej. Zaprzestał ruchu – czekał aż przestanie boleć, gładził Rukię po plecach gdy ona pochlipywała w jego ramie. Po chwili która była potrzebna na ochłoniecie otrzymał znak, pozwalający mu kontynuować. Poruszał się powoli i ostrożnie, przyspieszał gdy był absolutnie pewny reakcji ukochanej, w ten sposób namiętnie i czule dogadzał Rukii przez około godzinę. Spełnienie osiągnęli razem, dochodząc Ichigo zostawił w swojej żonie naprawdę sporo nasienia. Wyczerpani usnęli w swoich ramionach.
Takie akcje, tyle że coraz bardziej śmiałe a na pewno dłuższe, stały się co wieczornym zwyczajem Kurosakich. Po około tygodniu od ślubu Ichigo zostawił Rukii jeszcze nie widoczny owoc swojej miłości, za około pół roku Kapitan Unohana powie, że będą to bliźniaki dwujajowe: chłopiec i dziewczynka.





C.D.N

sobota, 19 września 2015

Rozdział XXI - Skończyło się cackanie!

ROZDZIAŁ XXI


- Witamy s powrotem wśród żywych, siostra! - pierwszym co Karin usłyszała po odzyskaniu przytomności była docinka starszego brata.
- Gdzie ja jestem? Co się stało? - pytania z gatunku „Klasyka po odzyskaniu przytomności” wyrwały się z ust dziewczyny.
- To się stało, że twój znajomy wilczasty Arrancar tak ci skopał siedzenie że byłaś nieprzytomna przez 3 dni – Ichigo widząc chęć podnoszenia się siostry uspokoił ją i powiedział – to jeszcze nie wszystko, teraz najważniejsze: Twoja zbroja jest w drzazgach, Kiki powiedział ze tutaj nie da rady jej przywrócić do porządku.
- No to niezły klops. - zasępiła się czarnowłosa – Teraz byś mi w końcu powiedział gdzie ja jestem i co ja tu właściwie robię?
- Jesteśmy u Urahary. Byłaś tak ciężko ranna, że Inoue, Kisuke i Tessai przez ostatnie dwa i pół dnia doprowadzali cię do …. względnego ładu. Gdyby nie Toshiro, który cię uratował i tu przyniósł, mogłoby być znacznie gorzej. Nawiasem mówiąc, gdy cię przyniósł, był na serio wściekły. Nigdy gdy go nie widziałem w takim stanie. - odpowiedział pomarańczowo-włosy
- Ichi-nii, powiedz mi jak zdobyłeś Bankai tak szybko?- pytanie siostry zwaliło Kurosakiego z nóg.
- Yoruichi mi pomogła zdobyć bankai, całą historię opowiem ci innym razem, ale teraz ważne jest tylko to, że to ona za pomocą jakiegoś ustrojstwa wymyślonego przez Uraharę mi z tym pomogła. W normalnych warunkach zdobycie takiej mocy to około 10 lat bardzo ciężkich treningów, tamta metoda to jakieś 3 dni karkołomnego wyzwania zadanego przez twoje własne Zanpakuto. - odpowiedział chłopak, po czym zapytał - A po co ci to wiedzieć?
- Ci mściciele którzy są arrancarami nazywają swoich najpotężniejszych Nueva Espada. Ten z którym walczyłam tak się właśnie tytułował. Jeśli jakimś popieprzonym cudem reszta jest chociaż w połowie tak silna jak on to mamy przesrane.- Odpowiedziała dziewczyna z wyraźnym bólem w głosie.
- Co ty insynuujesz? - przeraził się zastępczy.


- Jedno wiem na pewno: ten Arrancar nie walczył na serio. On się ze mną perfidnie droczył! - Bulwersowała się porucznik dziesiątki.
- Porozmawiam z Shihoin i Uraharą. Sprawa jest poważna więc jej nie zbagatelizują. - Odpowiedział Ichigo siostrze i wyszedł z „jej” pokoju.


*******************Tymczasem w Seireitei *************************

- KUROTSUCHI!!! - wydarł się kapitan dziesiątki wychodząc z senkaimonu.
Nie widząc nigdzie kapitana dwunastki, udał się do jego biura. Nim zdążył dojść do kwater rzeczonego oddziału, spotkał swój cel na jednej z drużek plączących się po Seireitei.
- Witaj, Mayuri! Mam nadzieje że twój dzień jest dzisiaj szczególnie paskudny. - zaczepił niebieskowłosego Toshiro.
- A, Hitsugaya. Nie rozumiem dlaczego twój stosunek do mnie jest teraz aż tak niechętny? - Kapitan dwunastki zgrywał niewiniątko.
- Do ciebie jako takiego nie mam nic, po prostu żywię nadzieję żeby przewinienia twoich nieudaczników odbiły ci się zgagą. - Ton białowłosego mimo że spokojny i wręcz lodowaty ociekał jadem.
- O kim mówisz dokładnie? - Kurotsuchi dalej zgrywał świętego
- Powiedz mi kto w tym tygodniu ma dyżur w centrum monitoringu i przyznaje autoryzację zdjęcia pieczęci, bo inaczej załatwię u Generała żeby Karin mogła sobie porażkę w ostatniej walce odbić na całym twoim oddziele - Hitsugaya wyłożył sprawę wyjątkowo jasno z iście szatańskim uśmiechem na twarzy – Mam nadzieję że nie będę musiał się upominać o zadość uczynienie za prawie całkowite zniszczenie zbroi mojej porucznik.
Mayuri zmieszał się słysząc wypowiedź kapitana dziesiątej dywizji, ale postanowił dalej ciągnąć swoją grę: Hitsugaya, o co ty mnie oskarżasz?
- A, racja zapomniałem że jeśli idzie o cokolwiek innego niż twoje wynalazki to bardzo szybko traci to na ważności u ciebie. - ironiczno-cyniczny styl Karin zaczął się udzielać również jej dowódcy – Jakieś 3 dni temu moja porucznik walczyła w świecie żywych z arrancarem przy którym Espada Aizena to wymoczki. Zażądała autoryzacji na zwolnienie pieczęci. Te twoje lenie jak zwykle miały na wszystko czas, przez co nim mogła zacząć walczyć z przeciwnikiem na jego poziomie, już była poważnie ranna. Gdyby nie to że byłem odebrać raporty od Urahary i potwierdzić ze złotymi rycerzami kiedy możemy udać się z naszą misją dyplomatyczną, mogło by to się skończyć znacznie gorzej. Więc albo sam ich ukarzesz, albo za zgodą generała zrobi to Karin-chan. Chyba wiesz ze ona potrafi być znacznie gorszą sadystką niż ty, i jeśli ona by to robiła to ty też byś oberwał. - Toshiro powoli tracił panowanie nad sobą.
- Czcze gadanie! - kapitan dwunastki zbył Białowłosego i odszedł w swoją stronę.
Kapitan dziesiątego oddziału aż trząsł się ze złości, a te jakże charakterystyczne żyłki, do tej pory zarezerwowane wyłącznie dla leniwej Matsumoto, zdobiły dużą powierzchnię jego twarzy.
Chmura złowróżbnego reiatsu zbliżała się do baraków oddziału pierwszego, a konkretniej do biura Generała Yamamoto. Zanim owo Reiatsu dotarło do generała, wbiegł tam spanikowany porucznik Sasakibe i oznajmił: - Generale, Kapitan Hitsugaya chce z panem niezwłocznie mówić. Twierdzi że to bardzo pilne. Nie wiem kto go tak urządził ale jest na granicy ataku apopleksji,
- Niech wejdzie! - odparł Yama-jii swoim zwyczajnym tonem.
- Witam generale. - przywitał się Toshiro
- Co pana do mnie sprowadza? - generał nie chciał tracić czasu na próżne gadanie
- Mam dwie sprawy, jedną mógłbym przedstawić na porannym zebraniu kapitanów, ale że druga jest z gatunku tych które nie powinny czekać więc przyszedłem od razu. - zaczął białowłosy.
- Do rzeczy. Nie mam całego dnia. - ponaglił staruszek
- Pierwsza i najważniejsza sprawa: raport z ostatniego ataku mścicieli w świecie żywych. Przeciwnik zmuszony do odwrotu, bez strat po naszej stronie, jedna osoba poważnie ranna. - Hitsugaya chciał już kontynuować gdy przerwał mu Yamamoto:
- Kto? I dlaczego to jest takie ważne.
- Jedyną ranną była porucznik Kurosaki. Obyło by się bez tego że została ranna gdyby w dwunastce ktoś nie postanowił odesłać protokół na arrancarów do lamusa. Nim przyznano jej autoryzację do Gentei Kaijo już była poważnie ranna a przeciwnik nie użył nawet 35% swojej mocy. Gdy tam przybyłem jej przeciwnik stwierdził że chciał ją tylko sprawdzić i zniknął. Przez następne dwa i pół dnia Inoue i Urahara doprowadzali ją do ładu – Toshiro będąc na granicy wybuchu składał raport – proszę o wyciągnięcie konsekwencji za to zaniedbanie ze strony oddziału kapitana Kurotsuchiego. - zakończył sprawę
- Te sprawę będziemy kontynuować na jutrzejszym zebraniu. A teraz o czym mieliśmy rozmawiać „przy okazji”? - zapytał generał.
***************** z powrotem w Karakurze **************************
Koło łózka rannej porucznik siedzieli Yoruichi i Kisuke, których pomarańczowo włosy poprosił o rozmowę z jego siostrom.
- Kurosaki-chan, o co chodzi? Gdy Ichigo nam mówił że chcesz z nami rozmawiać jego mina była dość nietęga. - rozpoczął kapelusznik
- Potrzebuję od was takiego samego treningu, jaki miał mój brat gdy osiągnął bankai. - Karin nie owijała w bawełnę
- Moim zdaniem na bankai jest dla ciebie za wcześnie. Podaj mi jeden solidny powód dla którego miałabym ci pomóc osiągnąć „ten” etap. - Yoruichi nie wyrażała entuzjazmu.
- Moim przeciwnikiem był arrancar który tytułował się mianem Nueva Espada. Zauważyłam że nie użył nawet 50% swojej mocy – nie mam doświadczenia jeszcze w ocenie siły przeciwnika na zmysły więc mogę się mylić …. - w tym momencie zadzwonił komunikator duchowy panny porucznik – Urahara, Toshiro pisze że ten arrancar użył tylko trochę ponad 30% mocy.
Oczy dwójki starszych shinigami stanęły w słup.
- Chyba nie mamy wyjścia. Poziom mocy w espadzie powinien być mniej więcej ujednolicony, czyli twój bankai to konieczność. Jednakże, dopiero co odzyskałaś przytomność po leczeniu cię z ciężkich ran. Kurosaki-chan pomożemy ci z osiągnięciem bankai, ale dopiero po weselu twojego brata – co najmniej tyle musisz odpocząć. - Ton byłego kapitana dwunastki dawał jasno do zrozumienia że, protesty są bezcelowe i mogą tylko pogorszyć sprawę.



C.D.N

poniedziałek, 7 września 2015

Rozdział XX - Pierwsza porażka



Karin spojrzała na stojącego przed nią opancerzonego „wilkołaka” by po chwili wiedzieć że to nie będzie łatwy pojedynek. Jakież było zdziwienie Kurosaki gdy przeciwnik niemal niezauważony wykonał atak. Ogromne wilcze pazury, gdyby nie reakcja prawie w ostatnim momencie rozdarły by świętą zbroje na strzępy, a tak pozostawiły solidne szramy. Po tym Czarnowłosa już wiedziała ze w tym przypadku nie ma co się bawić w uprzejmości typu opóźnianie Shikai. Teraz co najwyżej mogła się zastanawiać po które uwolnienie sięgać. Mimo że już w masce, z nieuwolnionymi mieczami była cały czas w defensywie. Mimo świadomości mocy tego „Espady” dziewczyna postanowiła go przetestować:
- Kaika! Riri no ryū-hime – spokojnym głosem wyszeptała łącząc ze sobą miecze rękojeściami .
- O! Zaczyna się robić ciekawiej! - dociął Basquiesta
Zataczając młyńce swoim quan-dao Karin napierała na arrancara, przez swoją formę to starcie bardziej przypominało balet niż walkę. Uniki i zwody przeciwnika coraz bardziej irytowały młodą porucznik. Zdenerwowana odskoczyła by zaatakować z dystansu, odwróciła broń wachlarzem w stronę przeciwnika i wykonując wymach wykrzyczała : Rozezu no Akuma!
Wilkołak widząc nadlatujące kwiaty strącił je za pomocą cero, po wykonaniu tego zaczął szydzić: - Naprawdę jesteś porucznikiem dzieciaku? Twoje Cosmo może i jest na poziomie złotego rycerza ale Reiatsu.... żenada. Ha ha ha ha ha!!!
Po tej docince, Kurosaki przypomniała sobie że skoro jest porucznikiem to w realnym świecie obowiązuje ją ogranicznik Gentei. Wyciągnęła swój komunikator wrzuciła linię awaryjną i po usłyszeniu w słuchawce dyżurnego dokonała meldunku: - Zgłasza się porucznik Kurosaki, proszę o autoryzację zwolnienia ograniczenia. W odpowiedzi usłyszała rozpoczynam procedurę!
Po usłyszeniu od Toshiro że kretyni z 12-tego mają na wszystko i zawsze czas postanowiła sobie dopomóc drugim shikai. Gdy długie ostrza zalśniły na jej nadgarstkach mściciel się nieźle zdziwił.
- Czy to jest twoje Bankai, kruszynko? - zapytał drwiącym tonem Basquiesta
- Nie, to TYLKO drugie shikai, potężniejsze niż pierwsze ale i tak do Bankai mi jeszcze daleko. - złośliwie, choć wyczerpująco wtrąciła czarnowłosa. - zirytowana przytykami ze strony arrancara skrzyżowała ostrza, wymierzyła w przeciwnika i wykrzyknęła: Hiyashinsu no same! - słynne w całym Seireitei krwiożercze hiacynty posypały się na przeciwnika Karin.
Pamiętając efekt z Kurotsuchim myślała że z irytującego pustego pędzie mokra plama, jakież było jej zdziwienie gdy ten tylko lekko zadrapany z kpiącym grymasem na swojej wilczej mordzie zapytał: Czy to wszystko na co cię stać? Po czym ruszył do wściekłego ataku. Jego ataki gdy serwował je połączone z sonido wzmocnionym o prędkość której nie powstydziłby się złoty rycerz stawały się śmiercionośnym gradem, czego efektem było przyozdobienie świętej zbroi sporą kolekcją uszkodzeń, których do tej pory nieraz nie otrzymywano w ciągu całej wojny.
Poturbowana Kurosaki, zdenerwowana opieszałością w podejmowaniu decyzji przez funkcjonariuszy centrum monitoringu w 12-ce wrzeszczała do mikrofonu komunikatora: Akon ty zakuty łbie, ja tu mam Arrancara, ESPADĘ!!! Jeśli zaraz nie będę mogła zrzucić tej pieprzonej pieczęci to będzie niezły bigos!
- Czego ty chcesz tego protokołu nie używaliśmy od wieków, musisz nam dać jeszcze z 5 minut – usłyszała w słuchawce
No pięknie, muszę go przetrzymać te pięć minut bo inaczej się chyba nie da, wykonując uniki przed szaleńczymi atakami użyła pierwszego bakudo jakie jej przyszło do głowy:
Bakudo #79: Kuyō Shibari. Gdy pieczęć unieruchomiła wilkołaka odsunęła się na odległość która pozwoliła jej na bezpieczne skorzystanie z cero, przyjęła swoją charakterystyczną pozę i skupiając energię potrzebną do tego ataku zawołała: Cero del dragon imperial!
Złoty smok z szkarłatnymi przebłyskami mknął w stronę espady. Głośny wybuch i wielka chmura pyłu. Po chwili, gdy kurz opadł, dziewczynie oczy mało nie wyszły z orbit: poza uszkodzeniami pancerza i kilkoma mało istotnymi rankami nic się temu espadzie nie stało. Gdy tylko ten się otrzepał z kurzu pozwolił sobie na mało wybredny komentarz: - No ładnie Gotei chyba schodzi na psy skoro takie dzieciuchy posyłają na misje w realnym świecie. Od tamtych patałachów słyszałem że skopałaś im czterem dupska i to sama jedna, co jest z tobą nie tak? - pytał zirytowany Basquiesta.
W tym samym momencie usłyszała w słuchawce dźwięk automatu mówiący: - Autoryzacja przyznana. Można zwolnić blokadę.
- Pytałeś dlaczego nie mogę dać sobie sama rady z tobą skoro sama pokonałam czterech twoich znajomych, no to się zaraz przekonasz – powiedziała to z chytrym uśmieszkiem na twarzy, po czym wykrzyknęła z wyraźnie słyszalną żądzą mordu: Gentei Kaijo! Zwolnienie blokady!
Absurdalnie wielka ilość reiatsu wylała się z dziewczyny rozganiając chmury w promieniu kilku kilometrów. Dotychczas naśmiewający się z dziewczyny Arrancar najpierw zaniemówił, by następnie zacząć się psychopatycznie śmiać, w sposób który przypominał wycie wilka.
- Niesamowite! Cudowne! - mściciel rozpływał się w psychopatycznej ekstazie – nareszcie będzie można zacząć walczyć na poważnie. Podczas tej rozgrzewki zaczynało mi się nudzić...
Nie zdążył nawet dokończyć monologu, gdy Karin stojąc 2m od niego wyszeptała: Hado #90: Kurohitsugi!
Po rozpłynięciu się rozsławionej przez Aizena czarnej trumny espada wyglądał jak dziewięć nieszczęść, ale nie był przestraszony lub coś podobnego. Co to to nie! On był wściekły jak diabli. Splunął krwią, przy okazji wypluwając kilka zębów, po czym skupiając kulę fioletowej energii między rękoma zawył i wykrzyknął: - Zkoro tak chcesz się bawić, to ja sprawię że nie będzie ci już do śmiechu! Resurrecction: segunda etapa – Lobo de Ragnarok! - zniknął w rozbłysku fioletowego światła. Gdy światło przestało ją ślepić Kurosaki zauważyła że teraz jej przeciwnikiem jest wilk wielkości kilkupiętrowego budynku, nie miał już na sobie pancerza, a rany zadane przez zaklęcie zniknęły. Czarnowłosa z przerażeniem przełknęła ślinę.
- Desgarramiento de dioses!* - zawarczał olbrzymi wilk, jego kły i przednie pazury wydłużyły się znacznie i jarzyły się granatowym światłem. Ruszył z gwałtownym atakiem na przeciwniczkę.
Karin nie chcąc tanio sprzedać skóry skrzyżowała na piersiach swoje ostrza skupiła w nich całą pozostałą energię powodując pojawienie się na nich pędów orchidei i z okrzykiem: Ryuketsu okiddo! - ruszyła na Arrancara.
Po zderzeniu ataków porucznik dziesiątego była w opłakanym stanie, zbroja – martwa (tak święte zbroje „żyją”) aby dało się coś z nią zrobić Kiki będzie miał niezły problem, stwierdzenie że była ranna to jedno wielkie niedopowiedzenie. Przeciwnik dziewczyny też nie obszedł się bez szwanku, jednak i tak był w znacznie lepszym stanie od niej. Nim Karin straciła przytomność od ran, zdążyła usłyszeć tylko: Bankai! Daiguren Hyiorinmaru!


C.D.N



niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział XIX - Burzowe chmury



Od powrotu z Soul Society minęło już sporo czasu. Matury zbliżały się wielkimi krokami, a razem z nimi ślub Ichiga i Rukii. Toshiro co prawda musiał zostać w Seireitei, ale Karin jakoś specjalnie tego nie odczuwała, gdyż gdy tylko mógł wymykał się do realnego świata. Faktem było, że kilkakrotnie miały miejsce drobne potyczki z niskimi stopniem Mścicielami, ale rodzeństwo Kurosaki, Rukia oraz Eden (został w Karakurze, na czas nieobecności naszej ekipy, teraz czeka na rozkaz sprowadzenia ich do sanktuarium) dawali sobie z nimi świetnie radę.
*************************************************************************
Do matur został tydzień, do Karakury przybyli Kukaku Shiba i Byakuya, który jako naczelny szpaner Seireitei koniecznie musiał zadbać o odpowiednią oprawę wesela swojej siostry:
- N-nii-sama?! Co ty tu robisz? - Rukia zbierała swoją szczękę z podłogi widząc kapitana szóstego oddziału w drzwiach domu swojego przyszłego teścia.
- Ślub szlachcianki to poważna sprawa, postanowiłem dopilnować przygotowań osobiście. - Chłodne opanowanie Kuchikiego prawie mroziło atmosferę.
- O nie... - wyszeptała czarnowłosa głośno przełykając ślinę.
- Kochanie nie wiem dlaczego, ale coś czuje że będzie dobrze, a cioteczka Kukaku obiecała mi przystopować twojego brata żeby nie przeholował. -wtrącił przyszły pan młody.
Przez głowę dziewczyny przeszło kilka wspomnień wyczynów tej kobiety, po czym zdezorientowana powiedziała: - Nie wiem czy nie lepiej byłoby pozwolić działać Nii-samie bez nadzoru, on może i uwielbia przepych a umiar i skromność nie występują w jego słowniku … jednak imię twojej ciotki to synonim słów: „Hucznie” i „Spektakularnie”.
- Kapitan Unohana! - zawołali oboje, jednocześnie, patrząc po sobie – tylko ona ograniczy zapędy tej dwójki, nie tracąc arystokratycznego szyku – dopowiedziała Rukia.
Na ściągnięcie pani Kapitan z Soul Society przed ich ślubem nie było najmniejszych szans, więc zrezygnowani postanowili uspokoić się podczas spaceru mad rzeką. Wszystko było by w porządku i spokojne gdyby nie pojawienie się kilku warchołów od Nemezis, tym razem na poważniejszym poziomie. Z garganty w cieniu mostu wyszły cztery postaci, troje Mścicieli burzy i jeden Mściciel mroku. Mściciel mroku był Fullbringerem, a Mścicielami burzy było dwoje Quincych i Arrancar na poziomie Cero Espady. Nie czekając wiele Arrancar odłączył się podążając w stronę z której wyczuwał Karin. Mściciel mroku i Quincy zostali z przyszłym państwem Kurosaki, a ostatni Mściciel burzy ruszył w stronę Edena który trenował z Chadem. Widząc dwójkę przeciwników, Ichigo i Rukia nie czekając na wyjaśnienia, przywołali swoje zbroje. Mściciel mroku był bardzo zdziwiony widząc że jego przeciwniczka mimo iż posiadała moc na poziomie porucznika, ma na sobie tylko spiżową zbroję, natomiast Mścicielka burzy czując agresywne reiatsu Kurosakiego – jakże typowe dla Arrancarów i Visoredów – w połączeniu z złotą zbroją raka momentalnie zaczęła przybierać chorobliwe odcienie bladości. Pomarańczowowłosy był generalnie mówiąc wściekły, tego dnia tylko bliskość ukochanej powstrzymywała go przed wybuchem. Mieszające się energie tworzyły czarno-złotą aurę, brutalnie napierającą na przeciwników oraz pozbawiającą ich możliwości swobodnego zaczerpnięcia oddechu. Wyciągnął przed siebie Zangetsu ładując czarną getsugę dodał do niej jeden ze specjalnych ataków swojej konstelacji *SEKI SHIKI MEIKAI HA* po wykonaniu cięcia czarno-fioletowa spirala mknęła z zawrotną prędkością. Na taki atak nawet Hirenkyaku to za mało, by próbować uniku. W ostatniej chwili przeciwniczka Kurosakiego sparowała go używając dwóch Seele Schneider w konsekwencji niszcząc je i pozbawiając się tym samym możliwości zastosowania Sprenger.
- Jasna cholera, zero szacunku do cudzej broni! - piekliła się Quincy
- Przejmuj się stratami w sprzęcie jak już będzie po walce, teraz martw się o własną skórę. - skarcił ją fullbringer, próbując unikać kolejnych ataków Rukii, przez które miejscami pokrywała go warstewka lodu.
W czasie gdy przeciwnicy się przekomarzali shinigami-daiko wystrzelił w ich kierunku Cero, które mimo iż chybiło dało po części zamierzony efekt. Obrażenia mimo to że nie aż tak rozległe jak gdyby atak trafił dokładnie w cel, ale i tak dokuczliwe i utrudniające walkę.
W momencie gdy przeciwnicy starali się podnieść po poprzednim ataku i używając swoich pełnych mocy ( przynajmniej tego co z nich zostało) chcieli zakończyć swoje walki. Ichigo uniósł wysoko nad głowę lewą rękę i zagłębiając się w najgłębsze odmęty świadomości poprzednich właścicieli złotej zbroi raka wykrzyknął : *SEKI SHIKI KONSOU HA* - ściana z błędnych ogników zaczęła się przesuwać w stronę mścicieli. Quincy która uskoczyła przed cero, minimalizując tym samym otrzymane obrażenia, udało się jeszcze uniknąć tego ataku, jej towarzysz który był w znacznie gorszym stanie poległ. Nim Rukia zastosowała jakikolwiek atak, mścicielkę zasłoniło Negacion.

******************** W tym samym czasie u Karin****************************

Karin akurat grała w piłkę z kolegami gdy wyczuła dość spore reiatsu zbliżające się w ich stronę. Po pamiętnej potyczce w Rukongai wiedziała że ten przeciwnik to już wyższa liga niż ci wszyscy z którymi miała do czynienia. Kurosaki udała że odbiera telefon, wymyślając przy okazji chyba najbardziej oklepaną wymówkę żeby się zerwać:
- Cześć Ichi! Co, Toshiro do mnie przyszedł? Powiedz mu że już pędzę! - zamykając telefon rzuciła krótkie: Muszę lecieć! Po kilku krokach normalnego biegu wrzuciła shumpo.
Jej znajomi słysząc odgłos towarzyszący przekraczaniu bariery dźwięku, rzucili tylko po sobie pytające spojrzenia.
Panna porucznik złapała swojego przeciwnika w połowie drogi między mostem gdzie walczyli Ichigo i Rukia, a wzgórzem na którym jeszcze chwilę temu była. Gdy tylko się spotkali na wysokości kilkuset metrów, mściciel zadał jedno banalne, ale i irytujące pytanie jak dla tej małej wredoty:
- Kim ty jesteś dziecinko?
- Porucznik Karin Kurosaki; dziesiąty oddział Gotei 13 oraz Złota Rycerz Ryb – odpowiedziała dziewczyna, udając chłodny, beznamiętny ton swojego (przyszłego) szwagra. Na potwierdzenie swoich słów wezwała zbroję, oraz oddała pytanie – A z kim mam nieprzyjemność?
- Jestem Tenebris Basquiesta. Mściciel Burzy i Nueva Cero Espada!
- Espada?! Jeśli mi dobrze wiadomo to ten twór zniknął po pokonaniu niejakiego Aizena. Czy sugerujesz że stworzyliście nową po przyłączeniu do Nemezis? - słowa Arrancara zaintrygowały czarnowłosą.
- Nie czas teraz na pogaduszki, przybyłem tu naprawić błąd który popełnili moi poprzednicy w Kusajishi (Okręg Rukongai w którym odbyła się pierwsza walka z Mścicielami). - zadeklarował espada.
- Dzięki żeś mi tych kołków przypomniał, od razu cały dobry nastrój mi diabli wzięli. - Karin piekielnie zła założyła maskę i dobyła mieczy. Jeszcze ich nie uwalniała, za wcześnie na tak drastyczne metody.
- Więc tak się bawimy?! - Arrancar wydobył zza pasa dwa kastety z sterczącymi z nich ostrzami – Kamigami o musabori kuu!!* Fenris! -mściciel uwolnił swoje resurection przyjmując formę bardzo podobną do tej Grimjowa, z tom różnicą że on upodobnił się do wilka, stał się sporo większy i nadal miał na sobie pancerz mściciela.


W ten o to sposób zaczęło się coś co z łatwością mogło by być „ Wojną tysiąca dni”.
C.D.N


* - Pożeraj bogów!! - komenda resurection Basquiesty