środa, 27 maja 2015

Czarne charaktery - Tom I

Mściciele Nemezis

Szef Frakcji: Nemezis 

Stopnie i porównanie sił do głównych bohaterów:
  • Mściciel Cienia - poziom mocy porównywalny do Rycerzy ze spiżu a trochę silniejszy od niskiego rangą shinigami
  • Mściciel Mroku - Poziom mocy porównywalny do Srebrnych Rycerzy lub shinigami na poziomie porucznika
  • Mściciel Burzy - Poziom mocy porównywalny do Złotych Rycerzy lub shinigami na poziomie kapitana
  • Mściciele z Kokytos - Poziom rycerza który osiągnął Kamui lub gwardzistów z Gotei 0 - klasa boska

niedziela, 3 maja 2015

ROZDZIAŁ XVI

Wstawka dedykacyjna powoli dobiega końca, jeszcze 2 rozdziały w przygotowaniu. Miłej lektury!

*********************************************************************************

Była niedziela, dobra godzina przed świtem. Corrie już nie spała, a może nie kładła się wcale? Siedziała pod „swoją” ulubioną jabłonią w ogrodzie trzynastki. Wydarzenia minionego popołudnia przygnały natrętne myśli, że jest wciąż za słaba, by bronić nawet najbliższą jej osobę. Naprzemiennie nachodziły ją obrazy z owych feralnych zajęć terenowych, na których zginęła Ami, oraz Karin spuszczającej manto Kurotsuchiemu. W głowie dziewczyny buzowały emocje, które podsycały pytania: Dlaczego była za słaba? Czy gdyby była silniejsza, to Ami by dalej żyła? - na to pytanie odpowiedź przyszła od razu, NA PEWNO! Gdzie leży sekret Kurosaki – wie o swojej mocy od bardzo niedawna, a nawet kapitanowie nie stanowią dla niej wyzwania? Te i wiele podobnych pytań sprawiły, że złość na samą siebie, która narastała od tamtej chwili w połączeniu z zazdrością skrzętnie skrywaną na dnie duszy stały się bombą, której zapalnikiem była słynna w całym Seireitei ambicja Shiroyamy. Zdetonowała tę bombę porucznik Kurosaki, która postanowiła obejrzeć wschód słońca, siedząc pod jabłonią na brzegu oczka wodnego.
- Karin, nie mam teraz ochoty na niczyje towarzystwo, a na wojaże po Seireitei tym bardziej - zdenerwowanie brązowowłosej było widoczne gołym okiem.
- Nie zamierzam przeszkadzać, chciałam tylko sobie tu obejrzeć wschód słońca - odparła Kurosaki.
- Jeśli nie zakłócisz mi chwili refleksji, to nie ma sprawy - kadetka sucho skwitowała, po czym dodała: – Ten kto wymyślił, że mam cię niańczyć, kiedyś mi za to zapłaci!
Słysząc ostatnie zdanie towarzyszki, czarnowłosa wybuchła spazmatycznym śmiechem.
- Można wiedzieć, co cię tak rozbawiło? - Zmieszanie Corrie było niemal namacalne.
- No to ci powiem, siostro, coś co ciebie rozbawi – Karin mówiła, krztusząc się ze śmiechu. – Jak chcesz komuś dziękować, podziękuj twoim znajomym oficerom i Kapitanowi Hitsugayi, to był ich pomysł. A druga sprawa, mnie może to twoje robienie dobrej miny do złej gry zwiodło, ale całej reszty nie oszukasz tak łatwo. Kazali mi pomoc ci się pozbierać... jak to zrobię, to ich już mało obchodzi.
- Przecież polecenie dostałam od Kuchiki-sana – mówiąc to, brązowowłosa zakrztusiła się powietrzem.
- To była część planu - szczerość czarnowłosej była zabójcza – a teraz zrobimy sobie poranek szczerości.
- Na ciebie to nie ma mocnych, co wredoto? - Corrie załamała ręce.
- Dlatego tu jestem, bo nie odpuszczam - Karin ucięła wymówki kadetki. – Mów, co cię gryzie, ale z góry uprzedzam, mnie się nie da okłamać.
Nastąpiła niezręczna cisza. Nie każdy jest w stanie się otworzyć do tego stopnia, jakiego żądała Kurosaki, przed przyjacielem, a przed kimś obcym to niemal nikt.
- Serio! Dziewczyno, jesteś dla mnie prawie obcą osobą, więc nie mam zamiaru dzielić się z tobą tym, co mi leży na wątrobie – Shiroyama obdarzyła rozmówczynię dumnym, wręcz butnym spojrzeniem, które elektryzowało powietrze.
- Jak nie potrafisz w ten sposób, to wyobraź sobie, że nie ja tu siedzę, ale... macie tutaj psychologów? - Corrie pokręciła głową w przeczącym geście. – Bieda w kraju - sfrustrowała się czarnowłosa.
- Wiesz, tutaj może i osoba wyglądająca na te naście lat, mogłaby być psychologiem, bo starzenie prawie nie istnieje. Ty jednak jesteś ze świata żywych i mając tę świadomość, wzdrygam się przed samym pomyśleniem o tobie w takiej kategorii – tym razem szczerością rozbrajała brązowowłosa.
Gdyby nie obietnica złożona Hitsugayi i Kuchikiemu, ognisty temperament Karin spowodowałby niezłą awanturę, ale przez nią zrobiła kilka wdechów, spojrzała ku niebu i cicho powiedziała: „Buddo daj mi cierpliwość, bo jeśli dasz mi siłę, to źle to się skończy”. Gdy się uspokoiła, rozejrzała się, przemyślała kilka scenariuszy i opcji, zadała Corrie propozycję nie do odrzucenia:
- Możemy to załatwić po dobroci, albo po złośliwości. Jednak wolałabym nie musieć się do tego uciekać. Co wybierasz?
- A powiesz mi, na czym mają polegać obie opcje? - Duma Kadetki kazała jej grać na zwłokę.
- Po dobroci: ty mówisz wszystko, od początku do końca. Po tym gdy będzie wiadomo o co chodzi i gdzie problem się znajduje, spełnię jedną twoją prośbę, oczywiście w granicach rozsądku. Jeśli jednak będę musiała być złośliwa, to będzie to wyglądało tak: Złoci Rycerze w większej części mają wypracowane techniki na każdą okazję. Ja należę do tej grupy, jeden z moich specjalnych kwiatów pozwala mi na wyciągnięcie informacji bezpośrednio z czyjegoś umysłu. Jesteś bystra, więc chyba nie muszę kontynuować. - Kurosaki NIGDY nie zostawiała w takich sytuacjach pola manewru - to była jedna z nielicznych sytuacji, kiedy kłamała, ale była tak zdolną aktorką, że jeszcze nikt nie umiał jej rozgryźć. Nie posiadała kwiatu kontrolującego umysł.
Świadomość, że jej największe sekrety mogą wyjść na jaw za sprawą jakiegoś badziewnego kwiatka, sprawiała, że Corrie poczuła się mała, naga i bezbronna. Umysł z jednej strony buntował się, że co może jej zrobić jakiś mały kwiatek, ale rozsądek podpowiadał, że z nią nie ma żartów, że lepiej się z nią targować o jak najwięcej.
- No dobra, ale żeby nie było, to dla mnie bardzo ciężki temat. - Corrie się poddała.
- Jak nie powiesz, to ci nie pomogę, mów. - porucznik nie dawała za wygraną.
- Karin, obiecaj, że pomożesz mi stać się silniejszą – brązowowłosa zaczęła się targować.
- O co ci chodzi? – Karin patrzyła podejrzliwie.
- Jak cię tu przysłali, żeby ze mnie wyciągnąć, co mi na wątrobie leży, to pewnie wiesz, że drugiej tak ambitnej osoby jak ja prawdopodobnie w całej Akademii nie znajdziesz - Shiroyama zaczęła tłumaczyć.
- No, gadali - odparła lakonicznie czarnowłosa.
- Jeszcze do wczoraj wzorem byli dla mnie kapitanowie, no może poza jednym – zaśmiała się. – Chciałabym takiej mocy jak ta twoja – brązowowłosa dokończyła swoją prośbę.
- Ha ha ha ha! Spodziewałam się po tobie bardziej wyszukanej prośby, ale stoi, pomogę ci zdobyć siłę. Na razie opowiadaj, bo nie zacznę cię trenować, zanim nie opowiesz. - porucznik zgodziła się.
- Przede wszystkim to jestem smutna, jak nie wiem, bo straciłam najbliższą osobę – wyznała.
- Ale to chyba nie wszystko, bo inaczej ekipa nie sięgałaby po ostateczne środki – Kurosaki wyciągała szczegóły.
- Uuuuh! - zduszony jęk wydobył się z gardła kadetki. – Ja już nawet nie jestem zła, ale wściekła na samą siebie - wyrzuciła z siebie, zaczynając pociągać nosem.
- Mów dalej - czarnowłosa zachęcała do zwierzeń.
- Gdybym tylko była silniejsza... gdybym lepiej panowała nad mocą i umiejętnościami... – Shiroyama oskarżała samą siebie, a z każdym wyrzuconym z siebie problemem robiło jej się lżej na sercu oraz paradoksalnie była coraz bliżej wybuchu płaczu.
- Nie wiem, dlaczego, ale wydaje mi się, że coś jeszcze ukrywasz przede mną. Ty się tego wstydzisz? - zapytała Karin z szelmowskim uśmiechem na twarzy.
- Taaak, w-wssttydzę - brązowowłosa mówiła, płacząc i pociągając nosem. – Ten problem, do którego nie chciałam się przyznać, to zazdrość o każdego, kto jest mocniejszy ode mnie. Porucznicy i Kapitanowie to jedno, bo oni przeważnie pomagają mi w dążeniu do celu. Jednak ty lub twój brat to coś innego. Do was czuje zazdrość, która potęguje mój gniew - po tych słowach rozpłakała się jak małe dziecko.
Płakała w objęciach dziewczyny, która jeszcze pół godziny wcześniej była jej prawie obca, niemal do południa. Teraz była jej przyjaciółką. Wkrótce, w ogniu treningów i walk, staną się dla siebie tak bliskie, jak były z Ami.

************************poniedziałek zajęcia Zanjutsu *******************************

- Kadeci! Dzisiaj na zajęciach mamy troje gości i to oni poprowadzą dzisiejsze zajęcia - oznajmił Shirowa-sensei. – Shiroyama, dziwnym trafem nowości zawsze najszybciej dochodzą do ciebie, dlatego ty przedstawisz naszych gości i pokrótce opowiesz, co mają pokazać - dodał złośliwie.
- Słyszeliście może o Sanktuarium Ateny w świecie żywych oraz Rycerzach Zodiaku, którzy go strzegą? Nie? To słuchajcie uważnie, bo warto - oznajmiła brązowowłosa. – Nasi goście to: Hyoga Złoty Rycerz Wodnika, Kapitan Hitsugaya, Rycerz Kryształu, który poznał tę moc na misji w świecie żywych oraz porucznik Karin Kurosaki - na sali dało się słyszeć szmery typu: Kurosaki? To pewnie jest siostrą tego Ichigo? Ciekawe, czy jest tak samo mocna? – żywa, która łączy moce Shinigami i Rycerzy - zakończyła Corrie.
Wymieniona trojka weszła na salę w zbrojach, oczywiście Karin i Toshiro mieli na nich swoje insygnia oficerskie i przewieszone przez plecy Zanpakutou.
- Uczniowie! To po co dzisiaj tu jesteśmy, w skrócie rysuje się tak: Gotei zawarło sojusz z Sanktuarium, chcemy sprawdzić, czy ktoś w Akademii nadaje się do szkolenia na Rycerza. Ten, kto się będzie nadawać, po ukończeniu Akademii pojedzie do Sanktuarium na szczegółowy trening. Każdy stoczy pojedynek ze mną lub Karin, Hyoga będzie wybierał tych, w których zobaczy potencjał - poinformował Kapitan. - Prosimy was również na zewnątrz, bo nie chcemy narobić tu zniszczeń – dodał po chwili.
Prawie wszyscy z grupy Shiroyamy byli już sprawdzeni, została tylko Corrie i jakiś facet, który Wodnikowi z wyglądu pasowałby na Rycerza Byka lub Niedźwiedzia, wtedy rycerze zarządzili kilkuminutową przerwę. Hyoga podszedł do dwójki, która dotychczas sprawdzała studentów, i zaczął rozmowę o dotychczasowych pojedynkach:
- To jest jakaś kpina. U nikogo, kogo do tej pory testowaliście, nie wyczułem nawet cienia nadziei na obudzenie Cosmo – zawyrokował.
- Może w przypadku shinigami świadomość na inne energie otwiera się dopiero po wejściu do wewnętrznego świata Zanpakutou? - zapytał Toshiro.
- To może być to, bo w dniu, w którym Kiki i ty uratowaliście nasze tyłki, pierwszy raz widziałam ducha Riri no ryū-hime, a reszta już od dawna miała co najmniej shikai – dodała Karin.
- To oznajmijcie Senseiowi, żeby przy następnych grupach odsiał tych, którzy nie weszli w jakikolwiek kontakt z mieczem, bo oni tracą tylko nasz czas – zezłościł się Rosjanin.
Po chwili narady i odpoczynku Kurosaki podeszła do Shirowy i poinformowała go o tym, co odkryli, a co za tym idzie, że nie będą testować nikogo, kto nie wszedł do wewnętrznego świata. Gdy skończyła, podeszła do Corrie i powiedziała jej, ze nie zamierza iść na łatwiznę i chce pokazu jej pełnych możliwości. Wyjęła obydwa miecze i odpieczętowała pierwszą formę shikai. Wszyscy, którzy już nie walczyli i zajmowali się swoimi sparingami, słysząc komendy: „KAIKA! Riri no ryu-hime” i „FUKIDASHI! Yukikaze”, postanowili obejrzeć pojedynek na przyzwoitym poziomie. Doskonale wiedzieli, że w walce z wysokim oficerem Corrie jest bez szans, mimo że jest najlepsza wśród nich, a Karin, jak to określili byli prześladowcy brązowowłosej, była wysokim oficerem do kwadratu (Wodnik, opowiadając o rycerzach, złote zbroje przyrównał do poziomu kapitańskiego, srebrne umieścił w przedziale od porucznika do siódmego oficera, a spiżowe od ósmego poniżej). Chcąc wyciągnąć od swojej przeciwniczki jak najwięcej, obie już po kilku minutach zaczęły mieszać style. Shiroyama, nie znając technik rycerskich, używała blokad bakudo, starała się zaskoczyć Kurosaki skokami shunpo, ale to pozostało bez rezultatu, gdyż ta technika pozwalała na szybkości w granicach podwojonej prędkości dźwięku. Shirowa obserwował tę walkę jak urzeczony, ale nie dawał tego po sobie poznać.
Po jakimś czasie gniew zaczął przejmować kontrolę nad Corrie, dotychczas nawet przy walkach z oficerami nie miała wrażenia, że jej przeciwnik się z nią aż tak droczy. Pod wpływem złości podświadomie odkryła w sobie Cosmo. Zaczęła rozpalać obie energie do granic, pod wpływem tego niebo pociemniało, a na nim lśniła niecodziennym blaskiem tylko jedna konstelacja: Korona Północy.

CDN