czwartek, 22 października 2015

ROZDZIAŁ XXIV - Trening Ban-Kai cz.2

- Teraz kiedy już znasz teorię, przejdźmy do praktyki. - Oznajmiła Shihoin tonem nie znoszącym sprzeciwu.
- Na czym ma polegać ta praktyka, skoro sama nie zmuszę Riri do zmaterializowania się. - Cierpliwość jest słabą stroną Karin-chan, zwłaszcza gdy jest bardzo blisko tego do czego dąży ( im bliżej tym gorzej).
- W normalnych warunkach zajęłoby ci to co najmniej dziesięć lat, ale to jest trening specjalny więc „trochę po kantujemy”. - Kisuke wyjął jakąś wielką białą kukłę zza skały – To jest Tenshintai, za jego pomocą można natychmiast zmaterializować ducha zanpakuto z wewnętrznego świata. My lub twój brat musieliśmy zamknąć ten trening w trzech dniach, ale ty powinnaś móc go przedłużyć do pięciu. To ze względu na poziom mocy. - Przedłożył metodę treningu Urahara ze swoim firmowym uśmieszkiem na twarzy.
- To fajnie że już wiem na czym będę ćwiczyć, ale ktoś mi powie w jaki sposób? - Kurosaki niecierpliwiła się coraz bardziej.
- Twoim trenerem będzie twoja zanpakuto we własnej osobie. Będziesz musiała wygrać z nią na jej zasadach. My będziemy ją tylko tu przytrzymywać przez dosyłanie jej reiatsu. - wyjaśniła Shihoin – aby zacząć pchnij kukłę mieczami.
Nim czarnoskóra zdążyła skończyć wypowiedź po podziemiach rozległ się odgłos przebijania czegoś twardego. Z kukły wydobyło się światło i po chwili przed zgromadzonymi stała ta sama dziewczyna, którą Karin widywała w swoim wewnętrznym świecie. Gdy tylko Riri się w pełni zmaterializowała, Kisuke zadał jej pytanie: Słyszałaś co jej powiedzieliśmy, kiedy możesz zaczynać?
- Słyszałam tą rozmowę, ale i tak twierdzę że ona nie jest na to gotowa. To prawda że jest zdolna i silna, jednak wciąż jej bardzo wiele brakuje. - Zanpakuto wyraziła swoje wątpliwości
- Nie wiem czy trzeba ci przypominać naszą ostatnią walkę, ale muszę to powiedzieć, tacy silni przeciwnicy jak tamten arrancar będą się pojawiać częściej. A wtedy o mało nie wylądowałam na cmentarzu – wtrąciła się Karin.
- Brakuje ci moja pani naprawdę wiele, a najważniejsze czego ci brak to: pokora, skupienie i zrównoważenie. Bez tego nie osiągniesz prawdziwego bankai! - Duch miecza zrugał swoją panią. - Na razie mogę ci pokazać tylko niekompletne, ale na to by przetrwać tą wojnę wystarczy. - Zapewniła
- Lepsze to niż nic. - westchnęła załamana Kurosaki.
- Przez twoją wielką moc, nie skupiasz się na rzeczach ważnych, gdyż zwycięstwa przychodzą ci zbyt łatwo! Jeśli chcesz kiedykolwiek poznać swoje prawdziwe bankai, radzę ci znajdź sposób na zapieczętowanie swojej mocy. W ten sposób docenisz to czego ci brakuje, jeśli będziesz musiała szlifować swoje umiejętności jak inni! -Zanpakuto kontynuowała swoją tyradę.
<<Słysząc słowa Riri, Kisuke chyłkiem wymknął się z pola treningowego i zamknął się w swoim laboratorium. Chciał jak najszybciej skończyć projekt który zaczął gdy zobaczył moc dziewczyny. Znając opowieści Ichigo o opasce na oko Zarakiego, postanowił stworzyć działający na podobnej zasadzie zegarek dla Karin. >>
Zniecierpliwiona Shihoin zapytała ducha miecza:
- Czy mogłabyś zostawić tą tyradę na potem? Rozumiem że jej postawa może być wkurzająca, zresztą to u nich jest dziedziczne. Dobrze by było żebyście zaczęli trening. Utrzymywanie czyjegoś Zanpakuto poza jego wewnętrznym światem jest męczące.
- Ależ oczywiście! Już jej wyjaśniam o co chodzi. - Riri przestała zabijać wzrokiem swoją panią. - Aby zdobyć „to” bankai, będziesz musiała wykonać trzy zadania, a następnie pokonać mnie w pojedynku. - szybko wyjaśniła zasady
- Na co czekamy? Objaśniaj pierwsze zadanie. - Cierpliwość Kurosaki już dawno wyjechała na wakacje.
- Twoim pierwszym zadaniem będzie, tak na początek: stworzyć istotę twoich rozmiarów, będącą czymś pomiędzy smokiem a człowiekiem. – widząc uśmiechniętą minę swojej pani dodała: - Korzystając tylko ze swojej silnej woli, reiatsu, Cosmo i twoich roślinnych ataków. Masz czas do północy!
Słysząc jakie są warunki zadania, Karin się trochę przeraziła. Pomimo to przystąpiła do dzieła z wielką ochotą, po pierwsze nigdy ( no, prawie) nie chodziła na łatwiznę a drugie uwielbiała wyzwania. Podejmowała próbę za próbą, mimo początkowych braków efektów nie poddawała się. Tak minął prawie cały dzień. W pewnym momencie przyszło natchnienie. Samą siłą woli zaczęła zaplatać krzewy demonicznych róż w szkielet, a z wiązek wężowego bluszczu tworzyła mięśnie stwora. Na piętnaście minut przed upływem czasu zakończyła. Drugie i trzecie zadanie były podobne, różnica polegała na tym że z samych energii miały powstać broń i zbroja dla stworzonego wcześniej wojownika.


******************** Pod koniec tygodnia *************************


- Kisuke, co to za ustrojstwo zegarko-podobne? - porucznik Kurosaki dziwiła się przedmiotowi otrzymanemu od Kapelusznika.
- Karin-chan, pozwól że przypomnę ci tyradę którą zafundowała ci twoja Zanpakuto, chwilę po rozpoczęciu treningu … - Dziewczyna przerwała mu wypowiedź gdy tylko skojarzyła o co może chodzić.
- Ty mi tu sugerujesz, że ten zegarek może ograniczyć moją moc? - po potwierdzeniu skinieniem zapytała – Jak bardzo?
- Jeśli go założysz, a następnie wciśniesz ten zielony przycisk, twoja moc będzie na poziomie … Kapitana Hitsugayi. Tym czerwonym wyłączasz blokadę w zegarku. A żeby nie różnił się od zwykłego zegarka, to te pokrętła z drugiej strony są do nastawiania godziny. - Urahara wyjaśnił działanie swojego wynalazku.
- Dzięki – rzuciła przez ramie, w tym samym czasie przechodząc przez senkaimon.


*********************************Seireitei*************************


Wyszła na placu przy głównych wrotach w Seireitei. Po przejściu kilku uliczek natknęła się na Toshiro idącego z baraków oddziału pierwszego.
- Karin?! Co ty tu robisz? Myślałem że z Uraharą trenujesz Bankai. - białowłosy pytał się o wszystko co akurat mu przyszło do głowy.
-Spokojnie. A co do Bankai to jestem tu żeby doszlifować to i owo. Żeby to zrobić potrzebuję kogoś z wielkogabarytowym bankai.
- Największe i zarazem najszybsze ma kapitan Kuchiki. Potem po prostu duże mają kapitanowie Komamura i Kurotsuchi. Renji jeszcze by się nadawał jeśli nie potrzebujesz typowo kapitana.
- Dzięki Shiro! - Kurosaki pocałowała swojego ukochanego i ruszyła szukać wymienionych osób. Hitsugaya mimo że nie znosił tej ksywki, w wykonaniu Karin mu nie przeszkadzała.


CDN



sobota, 10 października 2015

ROZDZIAŁ XXIII - Trening Ban-Kai! cz.1

Jako że następnego dnia po weselu zarówno Shihoin jak i Urahara cierpieli na bardzo ciężką odmianę „syndromu dnia po”, bardzo niepocieszona Karin musiała poczekać aż wróci im stan poprawnego funkcjonowania. Gdy z jednego dnia rekonwalescencji, zrobiły się dwa, impulsywna strona dziewczyny doszła do głosu. Trzeciego dnia z samego rana, weszła niczym burza do sklepu kapelusznika, po czym krzyknęła:
- Kisuke! Jeśli nie chcesz żebym znów bawiła się w twojego fryzjera, lepiej zejdź tu w tej chwili!!!
W odpowiedzi usłyszała:
- Zejdź na pole treningowe! Zaraz przyjdę, tylko znajdę bardzo potrzebny przyrząd.
Po dość długiej chwili do podziemi schodzą zarówno Yoruichi, jak i kapelusznik. Zaskoczona tym faktem, pyta dlaczego zjawili się oboje. Jako wyjaśnienie była dowódca onmitsukido pyta ją czy wie jakie warunki trzeba spełnić aby osiągnąć bankai, gdy jako jedyną wiedzę na ten temat panny porucznik okazała się wiedza że w standardowych warunkach na jego osiągnięcie trzeba co najmniej 10 lat czarnoskóra się tylko roześmiała.
- Można wiedzieć co cię tak rozbawiło? - zaperzyła się Kurosaki.
- Widzę że w twoim przypadku tak samo jak z twoim bratem trzeba zacząć wszystko od teorii. Tylko, w odróżnieniu od jego treningu, nas nie goni czas. Dlatego będziemy mogli ci wszystko wyjaśnić na spokojnie i szczegółowo. Na początek powiedz mi wszystko co wiesz na temat Zanpakuto żebym mogła ujrzeć twoje braki w teorii. - Ton Shihoin przypominał nauczyciela który chce jak najlepiej dla swojego podopiecznego.
- Wiem tylko że każde ma inne właściwości, ich wygląd jest indywidualnie dopasowany do posiadacza, a osobowość pokazuje to co ma na niego największy wpływ, to znaczy że zarówno może być odzwierciedleniem jak i alter ego właściciela. - Karin udzieliła odpowiedzi na pytanie.
- Czyli właściwie nie wiesz nic. - podsumował Kisuke
- A sparodiować uciekającego Abaraia byś nie chciał? - odgryzła się dziewczyna
- Niestety Karin, ale on ma rację. Ty nawet nie znasz pełnej podstawy. My możemy ci tylko przekazać podstawy, gdyż u każdego trening z jego zanpakuto wygląda inaczej – Yoruichi skarciła uczennicę
- To właściwie czego jeszcze nie wiem? - dopytywała się Kurosaki
Cały pierwszy dzień treningu bankai poszedł na teorię. Jako że dziewczyna nie chciała ani zrobić sobie krzywdy teraz, ani w miarę możliwości później przegrywać bardzo uważała, co jednak nie powstrzymywało jej od drobnych złośliwości w kierunku kapelusznika.


******************* W Sanktuarium****************************


W tym samym czasie, w Sanktuarium Ateny Kiki składał raport dlaczego delegacja z Seireitei jeszcze się nie zjawiła.
- Słucham cię chcę znać powody dla których nie przybyli ty jeszcze Rycerze których odkryliście w Japonii, oraz delegacja z Gotei? - Wielki mistrz nie krył swojego zniecierpliwienia.
- Nie rozumiem twojego zniecierpliwienia. Chociaż rzeczywiście trochę długo musimy na nich czekać – Atena, jak na boginię mądrości przystało, nie pozwalała emocjom na zawładnięcie sobą.
- Pani, jako że wychowałaś się w Japonii na pewno rozumiesz że młodzi ludzie, którzy chodzą do szkoły nie mogą bez dobrej wymówki przebyć połowy świata. Doszły mnie też słuchy że Karin Kurosaki, Złota Rycerz Ryb którą tam odkryliśmy niedawno stoczyła przegraną walkę z Mścicielem Burzy, mimo zastosowania technik leczniczych z Seireitei i tak kilka dni musiała spędzić w łóżku, a jej zbroja … nie ukrywajmy gwiezdny pył tu nie pomoże, tu będzie trzeba krwi. - Baran nie owijał w bawełnę
- Smutne wieści niesiesz, mam nadzieję że reszta jest lepsza – Atena nie ukrywała zasmucenia.
- Tak następne wiadomości są lepsze. Rycerz Ryb trenuje teraz technikę która ma jej pozwolić na zminimalizowanie szans na kolejne porażki. Z tego co wiem potrzebuje na jej opracowanie około tygodnia, i następne dwa na doszlifowanie. Jej starszy brat Rycerz Raka wczoraj brał ślub z Rycerz Łabędzia i przebywają teraz na Santorini. - Kiki kontynuował zdawanie relacji
- Ta wiadomość rzeczywiście jest nieco lepsza, ale gdzie posłańcy z Gotei? - dopytywał się Wielki Mistrz
- Tych trzech rycerzy których wymieniłem, zanim wybrały ich zbroje byli funkcjonariuszami Gotei, są nimi dalej ale z racji na zbroje są teraz odpowiedzialni za relacje Seireitei – Sanktuarium. Oprócz nich taki precedens spowodowali Rycerz Kryształu i Rycerz Korony Północy, ci dwaj ostatni przybędą tu z Seireitei z grupką shinigami którzy mogą próbować treningu w Palaestrze. Selekcji mają dokonywać jeszcze przez trzy tygodnie, potem ustalili punkt zborny właśnie na Santorini i stamtąd ma ich przyprowadzić Eden lub Hyoga. - zakończył sprawozdanie
- Kiki powiedz nam jeszcze jak nazywa się ta technika którą trenuje Karin? - Zaciekawiona Atena bardzo łaknęła informacji.
- W Seireitei ta technika nazywa się Ban-Kai! - Do rozmowy wtrącił się Hyoga, który dopiero przyszedł.
- Mówiłeś że musi ją opracować, a teraz Wodnik mówi że to ma już nazwę ?!– zdziwił się Mistrz.
- Ban-Kai to stopień wtajemniczenia we władaniu Zanpakuto, niewielu go osiąga a każdy jest inny. To coś tak jak u nas siódmy zmysł. – porównał Hyoga.
- Skoro niewielu go osiąga to skąd ten pomysł że wystarczy jej tydzień na nauczenie się tego? - zdziwienie Wielkiego Mistrza sięgnęło zenitu
- My niestety nie wiemy, a domysły tu nie pomogą. - Odpowiedział Baran





C.D.N

sobota, 3 października 2015

ROZDZIAŁ XXII - Wesele! (18+)

W tym rozdziale jest fragment przeznaczony tylko dla czytelników pełnoletnich, został odznaczony kolorem czerwonym. Nie przyjmuję zażaleń za zrytą psychikę gdyż ostrzegałem.
*********************************************************************************
Nadszedł w końcu ten wielki dzień. Całe dowództwo Gotei i wszyscy przyjaciele młodej pary byli już na miejscu. Uroczystość odbywała się w miejscowej świątyni shinto. Aby jednocześnie były zawarte małżeństwa w Seireitei i w świecie żywych, Yama-jii powiedział że jest shintoistycznym duchownym i udzielał ślubu młodym razem z urzędnikiem stanu cywilnego.
- Czy ty Ichigo Kurosaki, w pełni świadomy swego czynu, chcesz pojąć za żonę Rukię Kuchiki? - pytał się urzędnik.
- Tak, chcę! - bez chwili namysłu i wahania odparł zapytany.
- Czy ….? - urzędnik zapytał w woli formalności jeszcze Rukię. Po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi, głos zabrał Yamamoto dając do powtórzenia tradycyjne słowa przysięgi.
*************************na sali weselnej**************************
Na weselu Kurosakich wszyscy bawili się świetnie, no prawie. Tylko Abarai który nie potrafił przełknąć wiadomości o tym że jego przyjaciółka z dzieciństwa się zaręczyła, a co dopiero faktu że jakąś godzinę temu zmieniła nazwisko na Kurosaki. Siedział on sam w kącie z dala od bawiących się i topił swój ból i rozpacz w kolejnych porcjach sake, a nie żałował sobie. Gdy tak sobie siedział, cichcem dosiedli się do niego Ikkaku i Iba.
- No co jest stary, dalej smętnie zawodzisz po tym jak bezpowrotnie zostałeś odrzucony? - dociął Madarame
- Nie przejmuj się Renji, tego kwiatu na pół światu. - wygłaszał swoje mądrości porucznik siódemki – Może ta Shirogane, z twojego oddziału. Jest bardzo sympatyczna. - podpuszczał przyjaciela.
- Ohh! Zamknijcie się z takimi radami! - nieumiejętnie odciął się czerwonowłosy po czym pociągnął solidny łyk alkoholu.
- Jak już pijesz, to chociaż dla zachowania fasonu nie pij sam! Polej nam też! - upomnieli się „doradcy od siedmiu boleści”.
Po którejś kolejce, Abarai zaczął się wyjątkowo żałośnie rozczulać nad sobą.
- Co takiego ma ten ryży wymoczek, czego ja nie mam? Znaliśmy się od małego, nie jedno razem przeszliśmy. Jednak gdy przyszło co, do czego to wybrała jego. Dlaczego? - porucznik szóstki beczał w obrus stolika przy którym siedział. Teraz już niczym się nie przejmował, pił prosto z karafki.
- Słuchaj brachu. Kuchiki taicho zgodził się na ten ślub, bo on jest synem głowy klanu Shiba. Tu mógł pozwolić na dojście do głosu uczuć Rukii, żeby pozwolić na ślub z tobą musiałbyś być kapitanem. - Racjonalne podejście Iby dopełniło czary goryczy, teraz brakowało tylko iskry na beczce prochu.
- Co takiego on ma czego ty nie masz? Ichigo jest odważniejszy niż nasza trójka do kupy. Nie będę ci wyliczał oczywistych rzeczy, ale najważniejszym było to że nie zająknął się ani przed Kapitanem, ani przed Rukią gdy prosił o jej rękę. Ja bym wolał pojedynek na śmierć i życie z tym Arrancarem który pokiereszował porucznik Kurosaki, niż się komuś oświadczać. - Madarame doprowadził do wybuchu złości nagromadzonej od dawna w czerwonowłosym.
Orkiestra akurat grała wolny, romantyczny kawałek. Nowo poślubieni państwo Kurosaki dając przykład gościom wyszli na parkiet. Gdy utwór dobiegał końca, do nowożeńców podszedł Renji, i zapytał czy może zatańczyć z Rukią, odpowiedź prawie natychmiast otrzymał od Ichigo:
- Będziesz miał swoją kolej, ale na razie ubiegli cię Byakuya, Toshiro i, teraz możesz się śmiać: nawet moje siostry
- Od kiedy ty możesz do kapitanów na „ty”, się zwracać? - zdziwił się porucznik szóstego
- Jeśli idzie o twojego Kapitana, to od czasu zaręczyn pozwolił mi w prywatnych sprawach przejść na „ty”, a przy ludziach zażyczył sobie żebym zwracał się do niego per „Bracie”. Kapitanowi Hitsugayi przestało przeszkadzać że nie używam co do niego form grzecznościowych gdy zaczął oficjalnie chodzić z Karin. - wypowiedź pomarańczowo-włosego, wprawiła Abaraia w jeszcze większe osłupienie.
- No stary, z jednej strony ci gratuluję, a z drugiej już mi cię szkoda. - powiedział porucznik szóstki, ciągnąc pana młodego na bok, gdy o swój taniec upomniał się kapitan Hitsugaya.
- Czego byś mi nie gratulował i tak dziękuje, ale z łaski swojej powiedz mi czego tak właściwie jest ci szkoda? - odpowiedział pomarańczowo-włosy, drapiąc się w głowę.
- Wiesz brachu, gdy jeszcze jako smarkacze, mieszkaliśmy z naszą paczką w Inuzuri, Rukia matkowała nam wszystkim, najmłodszym to najbardziej. Stąd oraz kilku innych wiarygodnych źródeł wiem, że ona strasznie lubi dzieci, gwarantuje ci że na jednym nie przestanie. - Renji mówił to Kurosaki'emu z przesadną troską w głosie
- Czemu mi to mówisz? Czyżbyś nie wierzył we mnie? - Charakterystyczna żyłka na czole zastępczego, niczym lampka ostrzegawcza informowała, że czerwonowłosy powoli dopina swego.
- Źle mnie zrozumiałeś! - porucznik zaczął podpuszczać rozmówcę – Braku odwagi ci nie zarzucę, bo to co do tej pory zrobiłeś wymaga jej i to sporo, a same oświadczyny z tego wszystkiego to wymagały jej chyba najwięcej. Muszę ci jednak przypomnieć że w obecności dziewczyny, a nawet częściowo nagiej to już chyba szczególnie, tracisz rozum i zapominasz języka w gębie. - złośliwa uwaga trafiła w cel
- Nie wiem o czym mówisz. - cały czerwony na twarzy Ichigo leciał w zaparte
- Renji, chciałeś chyba tańczyć z Rukią? - Byakuya podszedł do stojących pod ścianą szwagra i podwładnego po czym jeszcze raz zwrócił się do swojego porucznika – Mam nadzieję, że to wiesz: przyprawiać pana młodego o zakłopotanie na jego własnym weselu to co najmniej nie uchodzi.

******************** Z perspektywy Edena *************************


Siedziałem rozmawiając z ojcem Ichiga gdy nagle podeszła do nas Karin.
- Hej, o czym tak gadacie? - zapytała
- O naszych gołąbkach. Ciekawi mnie gdzie ich wywieje po weselu, najpierw na miesiąc miodowy, a potem na stałe? - odpowiedział Ishin
- Skoro pytasz o miesiąc miodowy to, Byakuya na prezent ślubny kupił im wille na Santorini. A co potem? General coś mówił o stałej delegacji do Sanktuarium, ale o tym to już ci chyba wspominaliśmy? - złośliwość tej małej paskudy nie znała granic, przez co Kurosaki Senior odszedł z płaczem.
- Na co tak zawzięcie patrzysz? - spytałem
- Na tego pajaca, Renjiego. Przez to jak nieudolnie tańczy z moją bratową, aż mnie nogi bolą mimo że mi ich nikt nie podeptał. - Odpowiedziała, przy czym przeszedł ją dreszcz.
- No widzę. Pierwszorzędny łamaga. - przyznałem jej racje
- Co to ma być? Tango demolka czy zbójecki z ciupagami( w tym momencie Abarai robiąc wymach uderzył Ishidę w twarz). - Ironia i umiejętność celnego docinania to sztuka. Karin jednak jest ligą sama dla siebie.
- Na razie chce mi się śmiać, z jego nieudolności, jak tak dalej pójdzie to zacznę płakać nad losem jego partnerek do tańca. A potem to już sam nie wiem. - załamałem nad nim ręce.
Gdy ubolewałem nad losem partnerek do tańca porucznika szóstki podszedł do nas Madarame i zapytał: Nad czym tak biadolicie?
- Spójrz na Abaraia, a dopiero potem zadawaj durne pytania. - Karin mi kiedyś mówiła że inteligentne aluzje na niego nie działają. Nie sądziłem że aż do takiego stopnia.
Łysy spojrzał, przetarł oczy ze zdziwienia, po czym wybuchnął śmiechem.
- Można wiedzieć z czego rżysz? - spytałem gdy mu już trochę przeszło
- Wiedziałem że Renji zwinnością to wykazuje się tylko mając Zabimaru w ręku, ale nie sądziłem że z niego aż taki kaleka. – Ikkaku wypluł z siebie śmiejąc się między poszczególnymi słowami.
<<< Auuuu! Renji, deklu, patrz gdzie platfusy stawiasz!>>> dał się słyszeć wrzask panny młodej po wyjątkowo bolesnym zdeptaniu jej stóp przy tańcu.
- Idę go powstrzymać. Jeszcze chwila i Rukia spędzi miesiąc miodowy w gipsie. - powiedziałem swoim rozmówcom i ruszyłem w stronę tańczących
- Jak myślisz, załatwi to politycznie czy po wojskowemu? - Karin spytała Madarame
- Nie wiem ale za jakieś dziesięć sekund się przekonamy. Chociaż obstawiałbym po wojskowemu. - Ikkaku odpowiedział
<<< Tonitrui Saltare>>> gdy ostrzeżenia słowne nie podziałały w ruch poszły gromy.
- Potraktuj to jako ostrzeżenie. Poza tym, odbijany! - Wyszczerzyłem się do Abaraia


*******************Koniec perspektywy Edena******************

W pewnym momencie czerwonowłosy nachlany jeszcze bardziej niż do tej pory (o ile to możliwe), dobrał się do jakiegoś mikrofonu, chciał złożyć jakieś niewybredne życzenia. Zanim zdążył sklecić pierwsze zdanie, lub zacząć coś mówić po sali przeszło echem: Chire! Senbonzakura! Robisz mi wstyd Renji. Swojego zachowania na weselu mojej siostry będziesz żałował do końca swoich dni. - Kuchiki darł się po swoim podwładnym serwując mu lanie swoim shikai, Abarai oczywiście próbował ucieczki zważywszy jednak na jego stan wychodziło mu to kiepsko.
Po kilku godzinach dobrej zabawy przyszła pora na łapanie krawatu i bukietu. Najpierw rzucała Rukia, do łapania ustawiły się wszystkie znajome dziewczyny, ale najbardziej z tłumu wyróżniały się Karin i Orihime
- Rzucasz na trzy! - zarządził kapelusznik którego wrobiono w bycie wodzirejem
...1!....2!.....3! - wszyscy głośno liczyli – rzuciła!
- Yyyaaaay! Mam! - ekscytowała się Shirogane!
- Teraz ty Ichigo! - Zawołała Shihoin
.1!....2!....3! - powtórzyło się liczenie – rzucił!
Krawat wylądował bezpośrednio na sponiewieranym obliczu czerwonowłosego
- Co! Ja! Żarty se ze mnie robicie! - porucznik szóstki był bardziej zdumiony niż cała reszta
Siedzący aktualnie koło generała Byakuya podsunął mu pomysł jak ukarać pijaka i dać swojej siostrze okazję do zemsty.
Jako że wszyscy wiedzieli że Ichigo jest shinigami nikt nie zdziwił się słowami Yamamoto:
- Jako głównodowodzący Seireitei ogłaszam że od tej chwili będziemy dążyć do likwidacji osób stanu wolnego w szeregach Gotei 13, przez aranżację małżeństw. Zgodnie z tym, ogłaszam zaręczyny Renjiego Abaraia i Mihane Shirogane.
Chwilę po zakończeniu wypowiedzi generała wszyscy zaczęli gratulować zaręczonym.


W całym zamieszaniu nikt nie zauważył że nowożeńcy ulotnili się z przyjęcia by cieszyć się sobą.


******************Willa Kirosakich; Santorini**********************


Promień złotego światła opadł przed okazałą willą na Santorini. Gdy tylko blask opadł wyszli z niego Ichigo i Rukia, dalej w strojach weselnych. Pomarańczowowłosy wyjął z kieszeni marynarki klucze do ich nowego gniazdka, otwarł drzwi i zgodnie z tradycja przeniósł ukochaną przez próg. Po zamknięciu drzwi skierował swe kroki prosto do olbrzymiej sypialni, której połowę powierzchni zajmowało wykonane na specjalne zamówienie łoże. Gdyby Rukia miała opisać dwoma słowami pomieszczenie w którego zaprojektowanie jej brat włożył najwięcej wysiłku, były by to na pewno : przepych i przesada.
- No skarbie, braciszek się postarał. - powiedział Ichigo po chwili podziwiania.
Rozglądając się dalej zauważyli koło szafy drzwi prowadzące do łazienki, w której znajdowało się olbrzymie jacuzzi w kształcie serca, wyrzeźbione w bloku różowego marmuru. Widząc je Rukia podeszła do swojego męża, zalotnie się kołysząc i powiedziała: - Po tej całej imprezie weselnej mam ochotę się zrelaksować, nie sięgam do zamka sukni rozepnij mi go.
Ichigo jako że jest wielkim nieśmiałkiem w relacjach damsko-męskich zrobił się czerwony jak buraczek (to że spali już ze sobą w jednym łóżku nie oznacza, że do czegoś doszło), ale oczywiście pomógł z niewdzięcznym ustrojstwem. Po otrzymaniu pomocy od męża, Rukia udała się w stronę drzwi na co usłyszała:
- A ty gdzie się wybierasz?
- Szkoda sukni, zdejmę ją w sypialni i zaraz dołączę. Uruchom tę wannę. - Odpowiedziała na wyrzut męża, po czym dopowiedziała z szelmowskim uśmiechem – Nie pożałujesz. - zakończyła posyłając mu buziaka.
Oniemiały Ichigo jeszcze chwilę wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła jego ukochana, po czym przystąpił do przygotowań. 
Po kilkunastu minutach gdy wanna była już pełna do pomieszczenia weszła czarnowłosa w bardzo wyrafinowanej (kuszącej) bieliźnie. Kurosaki widząc swoją żonę w takim wydaniu zrobił się szkarłatny z wrażenia, od czubków palców u stóp aż po cebulki włosów. W tym momencie odezwała się jego podświadomość: <Czym się stresujesz, cepie? TO TWOJA ŻONA! Odrobiny śmiałości!>. Gdy tylko ustąpiło pierwsze wrażenie, chłopak powoli podszedł do Rukii i powoli zaczął obdarzać ją pocałunkami. Najpierw delikatnymi i czułymi w policzki, nos lub czoło, następnie pocałował ją w usta, zachłannie i łapczywie, wkładał w ten pocałunek tyle pasji ze aż koli w oczy. Całując swoją żonę Ichigo w międzyczasie próbował pozbawić ją stanika, jako że była to jego pierwsza próba tego czynu, wychodziło mu to nader niezgrabnie. Gdy nie znalazł zapięcia na plecach sprawdzał inne prawdopodobne lokalizacje. Zapięciem okazało się kilka tasiemek pomiędzy piersiami. Wraz ze zniknięciem fragmentu ubioru, który Kurosaki znienawidził od „pierwszego rozplątywania”, poczynania chłopaka stawały się coraz śmielsze i wyraźniej zmierzające do wypełniania małżeńskich powinności. Schodził z pocałunkami co raz niżej, naznaczył szyję małżonki małymi, acz widocznymi malinkami. Nieduże piersi, idealnie pasujące w jego dłoń, wręcz same prosiły się o pieszczoty, przykuwając tym samym uwagę na naprawdę długo. Ugniatał, podszczypywał, całował – nie żałował malinek, drażnił idealnie różowe sutki zębami. Dopiero gdy przypomniał sobie że główna atrakcja wieczoru czeka na niego niżej, Ichigo znowu zaczął podążać w dół. Zataczał językiem mokre kręgi po brzuchu ukochanej. Rukia, dla której również był to pierwszy raz myślała że to ona będzie drażnić męża, który jak do tej pory był bardzo nieśmiały lecz wtedy uświadomiła sobie – Hichigo! To ta bezczelna bestia podkręciła mu obroty! - mimo to nie przeszkadzało jej to, gdyż dzięki temu jej noc poślubna zapowiadała się na niezapomnianą. Pomarańczowowłosy zatrzymał się ze swoimi pieszczotami na linii wyznaczonej przez majtki. Podniósł głowę i spojrzał w wilgotne, lekko już zamglone oczy Rukii po czym uśmiechnął się łobuzersko. On nie prosił o pozwolenie, lecz oznajmiał! Chwycił zębami za brzeg koronkowej bielizny i powolnymi, wręcz drażniącymi ruchami ściągał je z właścicielki. Gdy były już ściągnięte do wysokości kolan, spojrzał znowu w twarz żony i ujrzał kolor tak czerwony przy którym Diabelskie róże,(specjalność Karin), były prawie bezbarwne. Gdy fioletowo-oka była już kompletnie naga, zdarł z siebie bieliznę do której rozebrał się przygotowując jacuzzi, co spowodowało tylko pogłębienie koloru buraczanego na twarzy dziewczyny, wziął ją na ręce i bezceremonialnie wpakował się do wanny, by tam kontynuować pieszczoty. W wannie Ichigo wrócił do całowania, jedną rękę podłożył żonie pod plecy i chwycił pierś, drugą włożył między nogi i delikatnie masował jej łechtaczkę. Takie działania na wielu płaszczyznach serwowane od dłuższego czasu spowodowały że Rukia nie mogła już dłużej myśleć do końca trzeźwo, komunikaty o tym jak jej dobrze spływały ze wszystkich stron. Zanurkował, rozwarł jej nogi i przywarł ustami, lizał i wwiercał się językiem w jej pochwę. Czynność tą przerywał tylko po to by nabrać powietrza, liżąc i ugniatając między palcami łechtaczkę, doprowadził żonę do spełnienia. Doznanie było tak silne że straciła przytomność.
Rukia odzyskała przytomność po akcji w wannie już na łożu, koło niej siedział Ichigo czule ją głaszcząc. Spojrzała na niego, zmierzyła wzrokiem, gdy zobaczyła instrument męża (teraz już w pełnej krasie, i gotowym do dzieła) głośno przełknęła ślinę z wyraźnym strachem wymalowanym na twarzy, w jej podświadomości świeciła wielka czerwona lampka. Złośliwy głosik w jej głowie mówił: Jego zanpakuto jest wielkie, ale tego to już ustawa nie obejmuje! Usiadła. Sprowadziła pomarańczowo-włosego do pozycji horyzontalnej, po czym siadła okrakiem na jego brzuchu, z pietyzmem i namaszczeniem jeździła palcami po jego poznaczonym bliznami torsie. Pochyliła się, wtulając w niego. Zaczęła całować by przełamać swoją niepewność i nieporadność. Odpowiedział jej z równą jeśli nie większą pasją. Z hollowem szepczącym do ucha rady na temat zaspokajania kobiet, Kurosaki był o wiele bardziej śmiały niż zwykle. Gdy oderwali się od siebie by zaczerpnąć powietrza między seriami pocałunków stwierdził że wróci do tego co sprawiło Rukii największą przyjemność zanim odpłynęła. Wpatrywał się łapczywie w żonę, delikatnie rozchylając jej nogi. Ułożył głowę między jej udami, rozwarł wejście do pochwy i począł pieścić. Co prawda na jego twarzy było widać rumieniec z zawstydzenia, ale kogo to obchodziło, najważniejsze było w tym momencie zadowolenie dziewczyny. Lizał, zagłębiał język, drażnił palcami, szczypał i podgryzał a ekscytacja Rukii powodowała że tylko zwiększał wysiłki. Gdy rozgrzewka zaczęła już się nudzić Rukia wyjęczała:
- I..ichi n..nie d.dr...dręcz, chce ciebie!
Ichigo miał już sięgać do szafki po prezerwatywy, gdy drobna ręka dziewczyny go powstrzymała. Wyraz jej twarzy mówił tylko jedno: Zapomnij!
W odpowiedzi usłyszała: - Kochanie, jesteś pewna? - dziewczyna nieśmiało na to skinęła głowa.
Gdy już miał zagłębiać się w żonie, wyszeptała mu do ucha mocno stłumionym głosem: -Bądź delikatny. - po czym wcisnęła twarz w jego bark, by stłumić spodziewany krzyk bólu.
Wchodził w swoje 160cm szczęścia bardzo powoli, nie chciał sprawiać jej niepotrzebnego cierpienia. Gdy się przebił, poczuł wbijające się w jego plecy paznokcie dziewczyny oraz jej zęby na swoim barku, całości dopełnił fakt ściekającej krwi – świadectwa dotychczasowej niewinności czarnowłosej. Zaprzestał ruchu – czekał aż przestanie boleć, gładził Rukię po plecach gdy ona pochlipywała w jego ramie. Po chwili która była potrzebna na ochłoniecie otrzymał znak, pozwalający mu kontynuować. Poruszał się powoli i ostrożnie, przyspieszał gdy był absolutnie pewny reakcji ukochanej, w ten sposób namiętnie i czule dogadzał Rukii przez około godzinę. Spełnienie osiągnęli razem, dochodząc Ichigo zostawił w swojej żonie naprawdę sporo nasienia. Wyczerpani usnęli w swoich ramionach.
Takie akcje, tyle że coraz bardziej śmiałe a na pewno dłuższe, stały się co wieczornym zwyczajem Kurosakich. Po około tygodniu od ślubu Ichigo zostawił Rukii jeszcze nie widoczny owoc swojej miłości, za około pół roku Kapitan Unohana powie, że będą to bliźniaki dwujajowe: chłopiec i dziewczynka.





C.D.N