W tym rozdziale jest fragment przeznaczony tylko dla czytelników pełnoletnich, został odznaczony kolorem czerwonym. Nie przyjmuję zażaleń za zrytą psychikę gdyż ostrzegałem.
*********************************************************************************
Nadszedł
w końcu ten wielki dzień. Całe dowództwo Gotei i wszyscy
przyjaciele młodej pary byli już na miejscu. Uroczystość odbywała
się w miejscowej świątyni shinto. Aby jednocześnie były zawarte
małżeństwa w Seireitei i w świecie żywych, Yama-jii powiedział
że jest shintoistycznym duchownym i udzielał ślubu młodym razem z
urzędnikiem stanu cywilnego.
-
Czy ty Ichigo Kurosaki, w pełni świadomy swego czynu, chcesz pojąć
za żonę Rukię Kuchiki? - pytał się urzędnik.
-
Tak, chcę! - bez chwili namysłu i wahania odparł zapytany.
-
Czy ….? - urzędnik zapytał w woli formalności jeszcze Rukię. Po
usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi, głos zabrał Yamamoto dając do
powtórzenia tradycyjne słowa przysięgi.
*************************na
sali weselnej**************************
Na
weselu Kurosakich wszyscy bawili się świetnie, no prawie. Tylko
Abarai który nie potrafił przełknąć wiadomości o tym że jego
przyjaciółka z dzieciństwa się zaręczyła, a co dopiero faktu że
jakąś godzinę temu zmieniła nazwisko na Kurosaki. Siedział on
sam w kącie z dala od bawiących się i topił swój ból i rozpacz
w kolejnych porcjach sake, a nie żałował sobie. Gdy tak sobie
siedział, cichcem dosiedli się do niego Ikkaku i Iba.
-
No co jest stary, dalej smętnie zawodzisz po tym jak bezpowrotnie
zostałeś odrzucony? - dociął Madarame
-
Nie przejmuj się Renji, tego kwiatu na pół światu. - wygłaszał
swoje mądrości porucznik siódemki – Może ta Shirogane, z
twojego oddziału. Jest bardzo sympatyczna. - podpuszczał
przyjaciela.
-
Ohh! Zamknijcie się z takimi radami! - nieumiejętnie odciął się
czerwonowłosy po czym pociągnął solidny łyk alkoholu.
-
Jak już pijesz, to chociaż dla zachowania fasonu nie pij sam! Polej
nam też! - upomnieli się „doradcy od siedmiu boleści”.
Po
którejś kolejce, Abarai zaczął się wyjątkowo żałośnie
rozczulać nad sobą.
-
Co takiego ma ten ryży wymoczek, czego ja nie mam? Znaliśmy się od
małego, nie jedno razem przeszliśmy. Jednak gdy przyszło co, do
czego to wybrała jego. Dlaczego? - porucznik szóstki beczał w
obrus stolika przy którym siedział. Teraz już niczym się nie
przejmował, pił prosto z karafki.
-
Słuchaj brachu. Kuchiki taicho zgodził się na ten ślub, bo on
jest synem głowy klanu Shiba. Tu mógł pozwolić na dojście do
głosu uczuć Rukii, żeby pozwolić na ślub z tobą musiałbyś być
kapitanem. - Racjonalne podejście Iby dopełniło czary goryczy,
teraz brakowało tylko iskry na beczce prochu.
-
Co takiego on ma czego ty nie masz? Ichigo jest odważniejszy niż
nasza trójka do kupy. Nie będę ci wyliczał oczywistych rzeczy,
ale najważniejszym było to że nie zająknął się ani przed
Kapitanem, ani przed Rukią gdy prosił o jej rękę. Ja bym wolał
pojedynek na śmierć i życie z tym Arrancarem który pokiereszował
porucznik Kurosaki, niż się komuś oświadczać. - Madarame
doprowadził do wybuchu złości nagromadzonej od dawna w
czerwonowłosym.
Orkiestra
akurat grała wolny, romantyczny kawałek. Nowo poślubieni państwo
Kurosaki dając przykład gościom wyszli na parkiet. Gdy utwór
dobiegał końca, do nowożeńców podszedł Renji, i zapytał czy
może zatańczyć z Rukią, odpowiedź prawie natychmiast otrzymał
od Ichigo:
-
Będziesz miał swoją kolej, ale na razie ubiegli cię Byakuya,
Toshiro i, teraz możesz się śmiać: nawet moje siostry
-
Od kiedy ty możesz do kapitanów na „ty”, się zwracać? -
zdziwił się porucznik szóstego
-
Jeśli idzie o twojego Kapitana, to od czasu zaręczyn pozwolił mi w
prywatnych sprawach przejść na „ty”, a przy ludziach zażyczył
sobie żebym zwracał się do niego per „Bracie”. Kapitanowi
Hitsugayi przestało przeszkadzać że nie używam co do niego form
grzecznościowych gdy zaczął oficjalnie chodzić z Karin. -
wypowiedź pomarańczowo-włosego, wprawiła Abaraia w jeszcze
większe osłupienie.
-
No stary, z jednej strony ci gratuluję, a z drugiej już mi cię
szkoda. - powiedział porucznik szóstki, ciągnąc pana młodego na
bok, gdy o swój taniec upomniał się kapitan Hitsugaya.
-
Czego byś mi nie gratulował i tak dziękuje, ale z łaski swojej
powiedz mi czego tak właściwie jest ci szkoda? - odpowiedział
pomarańczowo-włosy, drapiąc się w głowę.
-
Wiesz brachu, gdy jeszcze jako smarkacze, mieszkaliśmy z naszą
paczką w Inuzuri, Rukia matkowała nam wszystkim, najmłodszym to
najbardziej. Stąd oraz kilku innych wiarygodnych źródeł wiem, że
ona strasznie lubi dzieci, gwarantuje ci że na jednym nie
przestanie. - Renji mówił to Kurosaki'emu z przesadną troską w
głosie
-
Czemu mi to mówisz? Czyżbyś nie wierzył we mnie? -
Charakterystyczna żyłka na czole zastępczego, niczym lampka
ostrzegawcza informowała, że czerwonowłosy powoli dopina swego.
-
Źle mnie zrozumiałeś! - porucznik zaczął podpuszczać rozmówcę
– Braku odwagi ci nie zarzucę, bo to co do tej pory zrobiłeś
wymaga jej i to sporo, a same oświadczyny z tego wszystkiego to
wymagały jej chyba najwięcej. Muszę ci jednak przypomnieć że w
obecności dziewczyny, a nawet częściowo nagiej to już chyba
szczególnie, tracisz rozum i zapominasz języka w gębie. - złośliwa
uwaga trafiła w cel
-
Nie wiem o czym mówisz. - cały czerwony na twarzy Ichigo leciał w
zaparte
-
Renji, chciałeś chyba tańczyć z Rukią? - Byakuya podszedł do
stojących pod ścianą szwagra i podwładnego po czym jeszcze raz
zwrócił się do swojego porucznika – Mam nadzieję, że to wiesz:
przyprawiać pana młodego o zakłopotanie na jego własnym weselu
to co najmniej nie uchodzi.
********************
Z perspektywy Edena *************************
Siedziałem
rozmawiając z ojcem Ichiga gdy nagle podeszła do nas Karin.
-
Hej, o czym tak gadacie? - zapytała
-
O naszych gołąbkach. Ciekawi mnie gdzie ich wywieje po weselu,
najpierw na miesiąc miodowy, a potem na stałe? - odpowiedział
Ishin
-
Skoro pytasz o miesiąc miodowy to, Byakuya na prezent ślubny kupił
im wille na Santorini. A co potem? General coś mówił o stałej
delegacji do Sanktuarium, ale o tym to już ci chyba wspominaliśmy?
- złośliwość tej małej paskudy nie znała granic, przez co
Kurosaki Senior odszedł z płaczem.
-
Na co tak zawzięcie patrzysz? - spytałem
-
Na tego pajaca, Renjiego. Przez to jak nieudolnie tańczy z moją
bratową, aż mnie nogi bolą mimo że mi ich nikt nie podeptał. -
Odpowiedziała, przy czym przeszedł ją dreszcz.
-
No widzę. Pierwszorzędny łamaga. - przyznałem jej racje
-
Co to ma być? Tango demolka czy zbójecki z ciupagami( w tym
momencie Abarai robiąc wymach uderzył Ishidę w twarz). - Ironia i
umiejętność celnego docinania to sztuka. Karin jednak jest ligą
sama dla siebie.
-
Na razie chce mi się śmiać, z jego nieudolności, jak tak dalej
pójdzie to zacznę płakać nad losem jego partnerek do tańca. A
potem to już sam nie wiem. - załamałem nad nim ręce.
Gdy
ubolewałem nad losem partnerek do tańca porucznika szóstki
podszedł do nas Madarame i zapytał: Nad czym tak biadolicie?
-
Spójrz na Abaraia, a dopiero potem zadawaj durne pytania. - Karin mi
kiedyś mówiła że inteligentne aluzje na niego nie działają. Nie
sądziłem że aż do takiego stopnia.
Łysy
spojrzał, przetarł oczy ze zdziwienia, po czym wybuchnął
śmiechem.
-
Można wiedzieć z czego rżysz? - spytałem gdy mu już trochę
przeszło
-
Wiedziałem że Renji zwinnością to wykazuje się tylko mając
Zabimaru w ręku, ale nie sądziłem że z niego aż taki kaleka. –
Ikkaku wypluł z siebie śmiejąc się między poszczególnymi
słowami.
<<<
Auuuu! Renji, deklu, patrz gdzie platfusy stawiasz!>>> dał
się słyszeć wrzask panny młodej po wyjątkowo bolesnym zdeptaniu
jej stóp przy tańcu.
-
Idę go powstrzymać. Jeszcze chwila i Rukia spędzi miesiąc miodowy
w gipsie. - powiedziałem swoim rozmówcom i ruszyłem w stronę
tańczących
-
Jak myślisz, załatwi to politycznie czy po wojskowemu? - Karin
spytała Madarame
-
Nie wiem ale za jakieś dziesięć sekund się przekonamy. Chociaż
obstawiałbym po wojskowemu. - Ikkaku odpowiedział
<<<
Tonitrui Saltare>>> gdy ostrzeżenia słowne nie podziałały
w ruch poszły gromy.
-
Potraktuj to jako ostrzeżenie. Poza tym, odbijany! - Wyszczerzyłem
się do Abaraia
*******************Koniec
perspektywy Edena******************
W pewnym
momencie czerwonowłosy nachlany jeszcze bardziej niż do tej pory (o
ile to możliwe), dobrał się do jakiegoś mikrofonu, chciał złożyć
jakieś niewybredne życzenia. Zanim zdążył sklecić pierwsze
zdanie, lub zacząć coś mówić po sali przeszło echem: Chire!
Senbonzakura! Robisz mi wstyd Renji. Swojego zachowania na weselu
mojej siostry będziesz żałował do końca swoich dni. - Kuchiki
darł się po swoim podwładnym serwując mu lanie swoim shikai,
Abarai oczywiście próbował ucieczki zważywszy jednak na jego stan
wychodziło mu to kiepsko.
Po
kilku godzinach dobrej zabawy przyszła pora na łapanie krawatu i
bukietu. Najpierw rzucała Rukia, do łapania ustawiły się
wszystkie znajome dziewczyny, ale najbardziej z tłumu wyróżniały
się Karin i Orihime
-
Rzucasz na trzy! - zarządził kapelusznik którego wrobiono w bycie
wodzirejem
...1!....2!.....3!
- wszyscy głośno liczyli – rzuciła!
-
Yyyaaaay! Mam! - ekscytowała się Shirogane!
-
Teraz ty Ichigo! - Zawołała Shihoin
….1!....2!....3!
- powtórzyło się liczenie – rzucił!
Krawat
wylądował bezpośrednio na sponiewieranym obliczu czerwonowłosego
-
Co! Ja! Żarty se ze mnie robicie! - porucznik szóstki był bardziej
zdumiony niż cała reszta
Siedzący
aktualnie koło generała Byakuya podsunął mu pomysł jak ukarać
pijaka i dać swojej siostrze okazję do zemsty.
Jako
że wszyscy wiedzieli że Ichigo jest shinigami nikt nie zdziwił się
słowami Yamamoto:
-
Jako głównodowodzący Seireitei ogłaszam że od tej chwili
będziemy dążyć do likwidacji osób stanu wolnego w szeregach
Gotei 13, przez aranżację małżeństw. Zgodnie z tym, ogłaszam
zaręczyny Renjiego Abaraia i Mihane Shirogane.
Chwilę
po zakończeniu wypowiedzi generała wszyscy zaczęli gratulować
zaręczonym.
W
całym zamieszaniu nikt nie zauważył że nowożeńcy ulotnili się
z przyjęcia by cieszyć się sobą.
******************Willa Kirosakich; Santorini**********************
Promień
złotego światła opadł przed okazałą willą na Santorini. Gdy
tylko blask opadł wyszli z niego Ichigo i Rukia, dalej w strojach
weselnych. Pomarańczowowłosy wyjął z kieszeni marynarki klucze do
ich nowego gniazdka, otwarł drzwi i zgodnie z tradycja przeniósł
ukochaną przez próg. Po zamknięciu drzwi skierował swe kroki
prosto do olbrzymiej sypialni, której połowę powierzchni zajmowało
wykonane na specjalne zamówienie łoże. Gdyby Rukia miała opisać
dwoma słowami pomieszczenie w którego zaprojektowanie jej brat
włożył najwięcej wysiłku, były by to na pewno : przepych i
przesada.
-
No skarbie, braciszek się postarał. - powiedział Ichigo po chwili
podziwiania.
Rozglądając
się dalej zauważyli koło szafy drzwi prowadzące do łazienki, w
której znajdowało się olbrzymie jacuzzi w kształcie serca,
wyrzeźbione w bloku różowego marmuru. Widząc je Rukia podeszła
do swojego męża, zalotnie się kołysząc i powiedziała: - Po
tej całej imprezie weselnej mam ochotę się zrelaksować, nie
sięgam do zamka sukni rozepnij mi go.
Ichigo
jako że jest wielkim nieśmiałkiem w relacjach damsko-męskich
zrobił się czerwony jak buraczek (to że spali już ze sobą w
jednym łóżku nie oznacza, że do czegoś doszło), ale oczywiście
pomógł z niewdzięcznym ustrojstwem. Po otrzymaniu pomocy od męża,
Rukia udała się w stronę drzwi na co usłyszała:
-
A ty gdzie się wybierasz?
-
Szkoda sukni, zdejmę ją w sypialni i zaraz dołączę. Uruchom tę
wannę. - Odpowiedziała na wyrzut męża, po czym dopowiedziała z
szelmowskim uśmiechem – Nie pożałujesz. - zakończyła posyłając
mu buziaka.
Oniemiały
Ichigo jeszcze chwilę wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła
jego ukochana, po czym przystąpił do przygotowań.
Po kilkunastu
minutach gdy wanna była już pełna do pomieszczenia weszła
czarnowłosa w bardzo wyrafinowanej (kuszącej) bieliźnie. Kurosaki
widząc swoją żonę w takim wydaniu zrobił się szkarłatny z
wrażenia, od czubków palców u stóp aż po cebulki włosów. W tym
momencie odezwała się jego podświadomość: <Czym się
stresujesz, cepie? TO TWOJA ŻONA!
Odrobiny śmiałości!>. Gdy tylko ustąpiło pierwsze
wrażenie, chłopak powoli podszedł do Rukii i powoli zaczął
obdarzać ją pocałunkami. Najpierw delikatnymi i czułymi w
policzki, nos lub czoło, następnie pocałował ją w usta,
zachłannie i łapczywie, wkładał w ten pocałunek tyle pasji ze aż
koli w oczy. Całując swoją żonę Ichigo w międzyczasie próbował
pozbawić ją stanika, jako że była to jego pierwsza próba tego
czynu, wychodziło mu to nader niezgrabnie. Gdy nie znalazł zapięcia
na plecach sprawdzał inne prawdopodobne lokalizacje. Zapięciem
okazało się kilka tasiemek pomiędzy piersiami. Wraz ze zniknięciem
fragmentu ubioru, który Kurosaki znienawidził od „pierwszego
rozplątywania”, poczynania chłopaka stawały się coraz śmielsze
i wyraźniej zmierzające do wypełniania małżeńskich powinności.
Schodził z pocałunkami co raz niżej, naznaczył szyję małżonki
małymi, acz widocznymi malinkami. Nieduże piersi, idealnie pasujące
w jego dłoń, wręcz same prosiły się o pieszczoty, przykuwając
tym samym uwagę na naprawdę długo. Ugniatał, podszczypywał,
całował – nie żałował malinek, drażnił idealnie różowe
sutki zębami. Dopiero gdy przypomniał sobie że główna atrakcja
wieczoru czeka na niego niżej, Ichigo znowu zaczął podążać w
dół. Zataczał językiem mokre kręgi po brzuchu ukochanej. Rukia,
dla której również był to pierwszy raz myślała że to ona
będzie drażnić męża, który jak do tej pory był bardzo
nieśmiały lecz wtedy uświadomiła sobie – Hichigo! To ta
bezczelna bestia podkręciła mu obroty! - mimo to nie przeszkadzało
jej to, gdyż dzięki temu jej noc poślubna zapowiadała się na
niezapomnianą. Pomarańczowowłosy zatrzymał się ze swoimi
pieszczotami na linii wyznaczonej przez majtki. Podniósł głowę i
spojrzał w wilgotne, lekko już zamglone oczy Rukii po czym
uśmiechnął się łobuzersko. On nie prosił o pozwolenie, lecz
oznajmiał! Chwycił zębami za brzeg koronkowej bielizny i
powolnymi, wręcz drażniącymi ruchami ściągał je z właścicielki.
Gdy były już ściągnięte do wysokości kolan, spojrzał znowu w
twarz żony i ujrzał kolor tak czerwony przy którym Diabelskie
róże,(specjalność Karin), były prawie bezbarwne. Gdy
fioletowo-oka była już kompletnie naga, zdarł z siebie bieliznę
do której rozebrał się przygotowując jacuzzi, co spowodowało
tylko pogłębienie koloru buraczanego na twarzy dziewczyny, wziął
ją na ręce i bezceremonialnie wpakował się do wanny, by tam
kontynuować pieszczoty. W wannie Ichigo wrócił do całowania,
jedną rękę podłożył żonie pod plecy i chwycił pierś, drugą
włożył między nogi i delikatnie masował jej łechtaczkę. Takie
działania na wielu płaszczyznach serwowane od dłuższego czasu
spowodowały że Rukia nie mogła już dłużej myśleć do końca
trzeźwo, komunikaty o tym jak jej dobrze spływały ze wszystkich
stron. Zanurkował, rozwarł jej nogi i przywarł ustami, lizał i
wwiercał się językiem w jej pochwę. Czynność tą przerywał
tylko po to by nabrać powietrza, liżąc i ugniatając między
palcami łechtaczkę, doprowadził żonę do spełnienia. Doznanie
było tak silne że straciła przytomność.
Rukia
odzyskała przytomność po akcji w wannie już na łożu, koło niej
siedział Ichigo czule ją głaszcząc. Spojrzała na niego,
zmierzyła wzrokiem, gdy zobaczyła instrument męża (teraz już w
pełnej krasie, i gotowym do dzieła) głośno przełknęła ślinę
z wyraźnym strachem wymalowanym na twarzy, w jej podświadomości
świeciła wielka czerwona lampka. Złośliwy głosik w jej głowie
mówił: Jego zanpakuto jest wielkie, ale tego to już ustawa nie
obejmuje! Usiadła. Sprowadziła pomarańczowo-włosego do pozycji
horyzontalnej, po czym siadła okrakiem na jego brzuchu, z pietyzmem
i namaszczeniem jeździła palcami po jego poznaczonym bliznami
torsie. Pochyliła się, wtulając w niego. Zaczęła całować by
przełamać swoją niepewność i nieporadność. Odpowiedział jej z
równą jeśli nie większą pasją. Z hollowem szepczącym do ucha
rady na temat zaspokajania kobiet, Kurosaki był o wiele bardziej
śmiały niż zwykle. Gdy oderwali się od siebie by zaczerpnąć
powietrza między seriami pocałunków stwierdził że wróci do tego
co sprawiło Rukii największą przyjemność zanim odpłynęła.
Wpatrywał się łapczywie w żonę, delikatnie rozchylając jej
nogi. Ułożył głowę między jej udami, rozwarł wejście do
pochwy i począł pieścić. Co prawda na jego twarzy było widać
rumieniec z zawstydzenia, ale kogo to obchodziło, najważniejsze
było w tym momencie zadowolenie dziewczyny. Lizał, zagłębiał
język, drażnił palcami, szczypał i podgryzał a ekscytacja Rukii
powodowała że tylko zwiększał wysiłki. Gdy rozgrzewka zaczęła
już się nudzić Rukia wyjęczała:
-
I..ichi n..nie d.dr...dręcz, chce ciebie!
Ichigo miał już
sięgać do szafki po prezerwatywy, gdy drobna ręka dziewczyny go
powstrzymała. Wyraz jej twarzy mówił tylko jedno: Zapomnij!
W
odpowiedzi usłyszała: - Kochanie, jesteś pewna? - dziewczyna
nieśmiało na to skinęła głowa.
Gdy
już miał zagłębiać się w żonie, wyszeptała mu do ucha mocno
stłumionym głosem: -Bądź delikatny. - po czym wcisnęła twarz w
jego bark, by stłumić spodziewany krzyk bólu.
Wchodził
w swoje 160cm szczęścia bardzo powoli, nie chciał sprawiać jej
niepotrzebnego cierpienia. Gdy się przebił, poczuł wbijające się
w jego plecy paznokcie dziewczyny oraz jej zęby na swoim barku,
całości dopełnił fakt ściekającej krwi – świadectwa
dotychczasowej niewinności czarnowłosej. Zaprzestał ruchu –
czekał aż przestanie boleć, gładził Rukię po plecach gdy ona
pochlipywała w jego ramie. Po chwili która była potrzebna na
ochłoniecie otrzymał znak, pozwalający mu kontynuować. Poruszał
się powoli i ostrożnie, przyspieszał gdy był absolutnie pewny
reakcji ukochanej, w ten sposób namiętnie i czule dogadzał Rukii
przez około godzinę. Spełnienie osiągnęli razem, dochodząc
Ichigo zostawił w swojej żonie naprawdę sporo nasienia. Wyczerpani
usnęli w swoich ramionach.
Takie
akcje, tyle że coraz bardziej śmiałe a na pewno dłuższe, stały
się co wieczornym zwyczajem Kurosakich. Po około tygodniu od ślubu
Ichigo zostawił Rukii jeszcze nie widoczny owoc swojej miłości, za
około pół roku Kapitan Unohana powie, że będą to bliźniaki
dwujajowe: chłopiec i dziewczynka.
C.D.N