Na
porannym zebraniu kapitańskim Hitsugaya oraz Wodnik przedstawili
problem z niejakimi „Mścicielami”, zdenerwowanie, mimo że
skrzętnie ukrywane pod maską obojętności, było doskonale
wyczuwalne przez gwałtowne zawirowania energii duchowej. Niby
jedna emocja, lecz u każdego wynikała z innych powodów:
Złość
– Soi-Fon była zła na swoje służby wywiadowcze, że to nie oni
wykryli problem
Smutek
– Unohana czuła smutek ze względu na nadchodzące cierpienie
Radość?
- nie kto inny tylko Kenpachi był podenerwowany z radości na
nadchodzące potyczki.
Takich
przykładów można by wymieniać jeszcze więcej.
-
Co za rozwiązanie tej niepokojącej sytuacji proponujecie? - zapytał
generał.
-
Skoro wróg łączy możliwości zarówno naszego wroga jak i
dotychczasowych wrogów Sanktuarium, to i my powinniśmy wytrenować
więcej takich osób jak rodzeństwo Kurosaki lub porucznik Kuchiki –
rzucił luźno Kyoraku.
-
Z tego, co pamiętam, to będzie to co najmniej ciężkie - wtrącił
Hirako. – Hyoga, popraw mnie, jeśli się mylę, ale Sanktuarium w
całości dysponuje tylko trochę ponad osiemdziesięcioma świętymi
zbrojami?
-
Dokładnie to 88 - odpowiedział Rycerz.
-
To już nie będzie problemem. Dzięki próbkom ze zbroi Kurosakiego
i Kapitana Hitsugayi opracowałem Shihakusho o takich samych
właściwościach jak te zbroje - chełpił się Kurotsuchi.
-
Mayuri, przybliż nam tę koncepcję. - Nakazał generał.
-
Odkryłem, jak z reishi wytwarzać te magiczne metale - wskazał na
zbroje obecnych. - Po kilku eksperymentach mogę wytwarzać nasze
mundury, które będą reagować na cosmo nawet najmniejszej,
pojedynczej gwiazdy. Innymi słowy każdy, kto wykazuje chociaż najmniejszą wrażliwość na tę energię, będzie mógł
mieć swoją namiastkę świętej zbroi. Wystarczy, że będę
wiedział, ilu shinigami wykazuje zdolności i po sprawie. - Kapitan
dwunastki odpowiedział od niechcenia, po cichu licząc na kilku
królików doświadczalnych.
-
Kapitanie Kurotsuchi, w takim razie mogę panu już trochę okroić
listę potencjalnych kandydatów - wtrącił Toshiro.
-
Każda informacja to dobra informacja, potem to tylko kwestia jak
dobra - sarknął Kurotsuchi.
-
Wrażliwość na cosmo dla Shinigami jest dostępna tylko dla tych,
którzy mają moc na poziomie porucznika lub wyższym, o ile nie zna
swojego shikai, jeśli je zna, moc jest wtedy już tylko kryterium do
rodzaju zbroi. Przykładowo protegowana Kapitana Kuchiki wczoraj
okazała się godna srebrnej zbroi - sucho zreferował Wodnik.
Byakuya
może i nie dał tego po sobie poznać, ale w środku czuł się
niczym dumny ojciec. Zadziorny błysk w oku z pozoru wypranego z
emocji kapitana nie uszedł uwadze spostrzegawczej porucznik
Kurosaki.
-
Tak więc ustalone. Kapitanie Hitsugaya, proszę o sporządzenie
listy według tego kryterium dla Kapitana Kurotsuchiego - zakończył
zebranie Yamamoto.
Aby
ułatwić tworzenie listy, kapitanowie wszystkich oddziałów wraz z
rycerzami ustalili jedno zebranie treningowe, w wyniku którego
Oddział dwunasty został zasypany robotą po dach.
Corrie
i Karin codziennie ostro ćwiczyły. Po trzecim dniu treningów z
Kurosaki Corrie zaczęła sądzić, że pojedynki z Ikkaku były
spacerkiem po ogrodach Kapitana Ukitake, lecz jej upór sprawiał, że
przyjmowała wszystko z fasonem. Wspólny trening miał daleko idące
skutki dla obydwu dziewczyn, Karin „zaraziła się”
perfekcjonizmem Shiroyamy oraz zaczęła przykładać więcej uwagi
do komunikacji z duchem miecza. Corrie natomiast bardzo szybko
odzyskała pogodę ducha i dawną energię, pomimo tego, że teraz to
ona była „tą słabszą”.
Pewnego
dnia na pole treningowe dziesiątki zawitało poza porucznikami kilku
kozaków z jedenastki, których ominęły plotki o tym, jak to nie
tak dawno panna porucznik urządziła dowódcę dwunastki. Jeszcze
nawet nie było południa, a ci goście już byli pod wpływem, przez
co nie widzieli różnicy między odwagą a głupotą. Gdy tylko
przyszli, zaczęli kopać własne groby, nabijając się z obydwu
trenujących. Renji nawet ich uprzedzał, żeby przestali, ale gdy to
nie pomogło, rzucił na tyle głośno, żeby tamci słyszeli:
„zrzutka na wieńce, jeszcze chwila a jej cierpliwość się
skończy”. Szczęściem dla nich to Corrie prędzej puściły
nerwy, dzięki czemu nie zginęli, tylko wylądowali w czułych
ramionach Kapitan Unohany z zapaleniem płuc i odmrożonymi uszami -
przećwiczyła na nich „Grom Jutrzenki”, którego nauczyła się
od Hyogi. Po wymianie porozumiewawczych spojrzeń, Corrie odłożyła
miecz i odwróciła się do cwaniaczków uniosła złączone ręce a
następnie szybko je opuściła wyraźnie mówiąc nazwę techniki.
Efektem było czterech błaznów mocno pokrytych lodem, z bardzo
zdziwionymi minami, po których musieli przyjść sanitariusze z
czwartego.
Dzięki
długiemu jęzorowi Abaraia kapitan Kuchiki był na bieżąco z
postępami swej podopiecznej. Po półtorej miesiąca katuszy w
wykonaniu swojej przyszłej szwagierki skorzystał z możliwości
wnioskowania o specjalny egzamin dla Shiroyamy, dzięki któremu
mogłaby zostać wcześniej przyjęta do czynnej służby. Egzaminy
składały się z części sprawdzającej poszczególne umiejętności,
przeprowadzanych przed komisją, w skład której wchodzili Generał
Yamamoto, patron, nauczyciel z akademii z określonej dziedziny oraz
kapitan uchodzący za specjalistę w danej dziedzinie.
Egzamin
#1 – walka wręcz i zwinność pod okiem Yoruichi Shihoin. Jako
przeciwniczkę wyznaczono jej ku zdziwieniu wszystkich samą kapitan
Soi-Fon. Jako że dziewczyna nie znała sztuczek Omnitsukido, nie
zgarnęła maksymalnej liczby punktów, ale te braki nadrabiała
prędkością srebrnego rycerza, co pozwoliło jej obronić liczbę
punktów wystarczającą na bezstresowe zaliczenie zadania.
Egzamin
#2 – Kido pod okiem Retsu Unohany. Zadanie polegało na użyciu 10
Bakudo i tylu samo Hado zadanych przez egzaminatorów po 5 z
inkantacją i bez. Do zaliczenia potrzebne było 70% skuteczności.
Egzamin
#3 – Zanjutsu egzaminował Kenpachi. Zadanie polegało na
wytrzymaniu co najmniej 5 minut w sparingu z Madarame lub pokonaniu
Ayasegawy. Corrie postanowiła zmierzyć się z Ikkaku, wynik
treningu z Karin zaskoczył wszystkich, a Shiroyamę to chyba
najbardziej. Dziewczyna nie znała jeszcze co prawda technik swojego
Zanpakutou, ale wzmacniała jego mocą techniki rycerskie, które w
przewadze były zasięgowe co bardzo denerwowało 3-go oficera
jedenastki, który w swoim repertuarze miał tylko ataki
bezpośrednie. Mimo że Madarame był bardzo szybki, to szybkość
srebrnego rycerza zostawiała go daleko w tyle, a bardzo częste fale
mrozu powodowane przez „Diamentowy pył” i „Grom jutrzenki”
nie tylko jeszcze bardziej go spowalniały, a w towarzystwie ciosów
sayą lub płazem miecza powodowały dodatkowo frustracje. W efekcie
po kwadransie droczenia się stanęło na tym, że był wypunktowany
a walkę wygrała dziewczyna.
Kadetka
zaliczyła egzamin, ale miała poważny dylemat co do wyboru
oddziału: Czy służyć pod kapitanem Ukitake, który był dla niej
jak ojciec , czy być w jednym oddziale z nową przyjaciółką,
która wyciągnęła ją z doła i wlała w nią nowe siły. Jedyne
co przyszło do głowy świeżo upieczonej shinigami, to chwila
samotności na wzgórzu Sokyoku. Wolała nie pokazywać się na oczy
porucznikom, a zwłaszcza Matsumoto, gdyż wiedziała, że
skończyłoby się to dla niej kacem, a to w podjęciu decyzji na
pewno nie jest pomocne. Jedyne co mogło jej pomóc, to szczera
rozmowa z Yukikaze. Pomimo, że relacje tej dwójki dalekie były od
ideału, to na jedno Corrie mogła zawsze liczyć od swojej
Zanpakutou – szczerość. Często w pakiecie z wylaniem kubła
lodowatej wody na głowę.
Gdy
dziewczyna dostała się do swojego wewnętrznego świata, zastała
bardzo niecodzienny widok: Yukikaze bliska utraty przytomności… ze
śmiechu leżała pod huśtawką, tym razem jednak duch nie naśmiewał
się ze swojej pani. Po kilku próbach uspokojenia miecza „po
dobroci”, które nie przyniosły zamierzonych rezultatów,
Shiroyama wrzasnęła:
-
YUKI! YUKI! USPOKÓJ SIĘ!!!
-
Dzięki, ale warto było tak pocierpieć, by zobaczyć zdegustowanego
Hozukimaru - odparła Zanpakutou, krztusząc się resztkami śmiechu.
- Jego mina była wprost bezcenna.
-
Taaa. Ty masz radochę, a ja muszę się zastanowić, do którego
oddziału wstąpić - skwitowała sarkastycznie brązowowłosa.
-
Polecam szósty albo dziesiąty – westchnęła Yukikaze.
-
Myślałam jeszcze o oddziale kapitana Ukitake ... – przyznała
dziewczyna.
-
Odpada, byłby dla ciebie za łagodny. Rozpuściliby cię tam jak
dziadowski bicz, a w szóstym lub dziesiątym twój charakterek się
na coś przyda – wtrąciła Zanpakutou, nim jeszcze dziewczyna
wypowiedziała drugą część zdania.
- W szóstym może i bym miała pole do popisu, ale kłótnie z
Kuchikim mogłyby się bardzo źle skończyć – zironizowała.
Spędziła
w wewnętrznym świecie jeszcze kilka godzin. Schodząc z wzgórza,
natknęła się na rodzeństwo Kurosaki i Rukię, którzy zaczęli
jej gratulować zdanych egzaminów oraz podstępnie ciągnąć do
oddziału dziesiątego, gdzie czekali na nich wszyscy znajomi. Zanim
zdążyli rozpocząć oblewanie sukcesu świeżo upieczonej
shinigami, do pomieszczenia wpadł jak burza Kapitan Hitsugaya ze
swoim słynnym na cale Seireitei okrzykiem: MATSUMOTO!!!
-
Ale Kapitanie... - ruda zrobiła minę niewiniątka.
-
Matsumoto, co tu się u diabła wyprawia? - Toshiro aż gotował się
ze złości.
-
My tylko chcieliśmy uczcić dzisiejszy sukces Corrie – spowiadała
się porucznik.
-
A racja, Shiroyama, gratuluję wcześniejszego ukończenia Akademii.
Możecie chwilę po świętować. Kurosaki, Kuchiki, wy dwie tu
jesteście najbardziej rozsądne, macie przypilnować, żeby ten cały
rozgardiasz nie przeistoczył się w jakąś wielką katastrofę –
westchnął zrezygnowany. – Wolałbym, żebyście się przenieśli
na plac treningowy. Po ostatnich pijackich ekscesach przez tydzień
doprowadzałem biuro do stanu używalności - uczynił znaczny wyrzut
Rangiku.
Zanim
zdążył się ulotnić, zatrzymała go Corrie:
-
Kapitanie, poświęci mi pan chwilkę?
-
O co chodzi, Shiroyama–kun, myślałem, że wolisz z nimi
świętować? - zapytał Shiro.
-
To sprawa którą, wolałbym załatwić póki jestem trzeźwa i bez
kaca – szczerze odpowiedziała brązowowłosa.
-
Dobrze, o co chodzi? - zapytał kapitan, popijając herbatę.
-
Chcę dołączyć do Dziesiątki – wypaliła bez owijania w bawełnę
Corrie.
-
To poważna sprawa, a ja muszę sprawdzić personel, które
stanowiska mam wolne. Postaraj się jutro w południe już nie
cierpieć, to porozmawiamy – Hitsugaya odpowiedział zgodnie ze
stanem faktycznym, aczkolwiek nie całkiem.
Nie
powiedział jej, że Kuchiki również chętnie zobaczyłby ją w
składzie swojego oddziału.
************************Następnego
dnia rano*****************************
Corrie
jako jedna z nielicznych była w stanie pozwalającym na względnie
normalne funkcjonowanie, oprócz niej fason trzymali tylko Rukia,
Ichigo i Karin. Kurosaki wyłgali się od picia tym, że są
nieletni, a Rukia wypiła tylko dwa kieliszki, zrzucając winę na
Byakuyę: „Ni-sama będzie niezadowolony, jeśli się upiję”.
Całej reszcie Matsumoto musiała udostępnić lekarstwo na kaca, a
sądząc po ilości opróżnionych flaszek, dzbanków i karafek,
musiał być ten słynny kac-morderca, który całe Seireitei
nawiedzał tylko w sylwestra, a uczestników popijaw u Matsumoto i
Hisagiego co najmniej raz w tygodniu.
Gdy
tylko zbiorowisko skończyło leczyć kaca, do Rukii podfrunął
piekielny motyl z informacją, że na zebranie kapitanów proszeni są
również Rycerze, Corrien i Ichigo. Oznajmiono na nim, że
shinigami, którzy zdobyli lub mogą zdobyć prawdziwe zbroje, wyjadą
na szkolenie do sanktuarium, a rycerze z predyspozycjami na
shinigami-daiko mają odbyć szkolenie w Seireitei. Po tym
obwieszczeniu Kapitan Hitsugaya złożył wniosek, aby jego oddział
był odpowiedzialny za relacje z sanktuarium oraz, używając
porównania do Omnitsukido, poprosił o sformowanie jednostki, do
której będą należeć rycerze-shinigami („syntetycznych zbroi”
Mayuriego nie wliczał), podlegającej właśnie dziesiątce.
Generałowi taki pomysł chodził już po głowie, ale jeszcze nie
myślał na ten temat od strony technicznej, pomysł dowódcy
dziesiątki zaoszczędził mu zmartwień i był klarownie
rozrysowany. Wszyscy uważali, że takie rozwiązanie zaoszczędzi
wielu problemów, dlatego pomysł przeszedł od razu. Po zebraniu
oficjalnie przyjęto Corrie, a Rukię przeniesiono do dziesiątki.
Według opinii Kikiego i Hyogi dziesięciu do piętnastu oficerów
innych oddziałów miało szansę na zbroje w Sanktuarium, po odbyciu
szkolenia miały się rozpocząć procedury mające na celu wymianę
personelu.
Przygotowania
do wojny ruszyły pełną parą. Ci, którzy jeszcze niedawno
cieszyli się szkolną beztroską, bardzo szybko za nią zatęsknili.
C.D.N