wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział XVIII

Na porannym zebraniu kapitańskim Hitsugaya oraz Wodnik przedstawili problem z niejakimi „Mścicielami”, zdenerwowanie, mimo że skrzętnie ukrywane pod maską obojętności, było doskonale wyczuwalne przez gwałtowne zawirowania energii duchowej. Niby jedna emocja, lecz u każdego wynikała z innych powodów:
Złość – Soi-Fon była zła na swoje służby wywiadowcze, że to nie oni wykryli problem
Smutek – Unohana czuła smutek ze względu na nadchodzące cierpienie
Radość? - nie kto inny tylko Kenpachi był podenerwowany z radości na nadchodzące potyczki.
Takich przykładów można by wymieniać jeszcze więcej.
- Co za rozwiązanie tej niepokojącej sytuacji proponujecie? - zapytał generał.
- Skoro wróg łączy możliwości zarówno naszego wroga jak i dotychczasowych wrogów Sanktuarium, to i my powinniśmy wytrenować więcej takich osób jak rodzeństwo Kurosaki lub porucznik Kuchiki – rzucił luźno Kyoraku.
- Z tego, co pamiętam, to będzie to co najmniej ciężkie - wtrącił Hirako. – Hyoga, popraw mnie, jeśli się mylę, ale Sanktuarium w całości dysponuje tylko trochę ponad osiemdziesięcioma świętymi zbrojami?
- Dokładnie to 88 - odpowiedział Rycerz.
- To już nie będzie problemem. Dzięki próbkom ze zbroi Kurosakiego i Kapitana Hitsugayi opracowałem Shihakusho o takich samych właściwościach jak te zbroje - chełpił się Kurotsuchi.
- Mayuri, przybliż nam tę koncepcję. - Nakazał generał.
- Odkryłem, jak z reishi wytwarzać te magiczne metale - wskazał na zbroje obecnych. - Po kilku eksperymentach mogę wytwarzać nasze mundury, które będą reagować na cosmo nawet najmniejszej, pojedynczej gwiazdy. Innymi słowy każdy, kto wykazuje chociaż najmniejszą wrażliwość na tę energię, będzie mógł mieć swoją namiastkę świętej zbroi. Wystarczy, że będę wiedział, ilu shinigami wykazuje zdolności i po sprawie. - Kapitan dwunastki odpowiedział od niechcenia, po cichu licząc na kilku królików doświadczalnych.
- Kapitanie Kurotsuchi, w takim razie mogę panu już trochę okroić listę potencjalnych kandydatów - wtrącił Toshiro.
- Każda informacja to dobra informacja, potem to tylko kwestia jak dobra - sarknął Kurotsuchi.
- Wrażliwość na cosmo dla Shinigami jest dostępna tylko dla tych, którzy mają moc na poziomie porucznika lub wyższym, o ile nie zna swojego shikai, jeśli je zna, moc jest wtedy już tylko kryterium do rodzaju zbroi. Przykładowo protegowana Kapitana Kuchiki wczoraj okazała się godna srebrnej zbroi - sucho zreferował Wodnik.
Byakuya może i nie dał tego po sobie poznać, ale w środku czuł się niczym dumny ojciec. Zadziorny błysk w oku z pozoru wypranego z emocji kapitana nie uszedł uwadze spostrzegawczej porucznik Kurosaki.
- Tak więc ustalone. Kapitanie Hitsugaya, proszę o sporządzenie listy według tego kryterium dla Kapitana Kurotsuchiego - zakończył zebranie Yamamoto.
Aby ułatwić tworzenie listy, kapitanowie wszystkich oddziałów wraz z rycerzami ustalili jedno zebranie treningowe, w wyniku którego Oddział dwunasty został zasypany robotą po dach.

Corrie i Karin codziennie ostro ćwiczyły. Po trzecim dniu treningów z Kurosaki Corrie zaczęła sądzić, że pojedynki z Ikkaku były spacerkiem po ogrodach Kapitana Ukitake, lecz jej upór sprawiał, że przyjmowała wszystko z fasonem. Wspólny trening miał daleko idące skutki dla obydwu dziewczyn, Karin „zaraziła się” perfekcjonizmem Shiroyamy oraz zaczęła przykładać więcej uwagi do komunikacji z duchem miecza. Corrie natomiast bardzo szybko odzyskała pogodę ducha i dawną energię, pomimo tego, że teraz to ona była „tą słabszą”.
Pewnego dnia na pole treningowe dziesiątki zawitało poza porucznikami kilku kozaków z jedenastki, których ominęły plotki o tym, jak to nie tak dawno panna porucznik urządziła dowódcę dwunastki. Jeszcze nawet nie było południa, a ci goście już byli pod wpływem, przez co nie widzieli różnicy między odwagą a głupotą. Gdy tylko przyszli, zaczęli kopać własne groby, nabijając się z obydwu trenujących. Renji nawet ich uprzedzał, żeby przestali, ale gdy to nie pomogło, rzucił na tyle głośno, żeby tamci słyszeli: „zrzutka na wieńce, jeszcze chwila a jej cierpliwość się skończy”. Szczęściem dla nich to Corrie prędzej puściły nerwy, dzięki czemu nie zginęli, tylko wylądowali w czułych ramionach Kapitan Unohany z zapaleniem płuc i odmrożonymi uszami - przećwiczyła na nich „Grom Jutrzenki”, którego nauczyła się od Hyogi. Po wymianie porozumiewawczych spojrzeń, Corrie odłożyła miecz i odwróciła się do cwaniaczków uniosła złączone ręce a następnie szybko je opuściła wyraźnie mówiąc nazwę techniki. Efektem było czterech błaznów mocno pokrytych lodem, z bardzo zdziwionymi minami, po których musieli przyjść sanitariusze z czwartego.
Dzięki długiemu jęzorowi Abaraia kapitan Kuchiki był na bieżąco z postępami swej podopiecznej. Po półtorej miesiąca katuszy w wykonaniu swojej przyszłej szwagierki skorzystał z możliwości wnioskowania o specjalny egzamin dla Shiroyamy, dzięki któremu mogłaby zostać wcześniej przyjęta do czynnej służby. Egzaminy składały się z części sprawdzającej poszczególne umiejętności, przeprowadzanych przed komisją, w skład której wchodzili Generał Yamamoto, patron, nauczyciel z akademii z określonej dziedziny oraz kapitan uchodzący za specjalistę w danej dziedzinie.
Egzamin #1 – walka wręcz i zwinność pod okiem Yoruichi Shihoin. Jako przeciwniczkę wyznaczono jej ku zdziwieniu wszystkich samą kapitan Soi-Fon. Jako że dziewczyna nie znała sztuczek Omnitsukido, nie zgarnęła maksymalnej liczby punktów, ale te braki nadrabiała prędkością srebrnego rycerza, co pozwoliło jej obronić liczbę punktów wystarczającą na bezstresowe zaliczenie zadania.
Egzamin #2 – Kido pod okiem Retsu Unohany. Zadanie polegało na użyciu 10 Bakudo i tylu samo Hado zadanych przez egzaminatorów po 5 z inkantacją i bez. Do zaliczenia potrzebne było 70% skuteczności.
Egzamin #3 – Zanjutsu egzaminował Kenpachi. Zadanie polegało na wytrzymaniu co najmniej 5 minut w sparingu z Madarame lub pokonaniu Ayasegawy. Corrie postanowiła zmierzyć się z Ikkaku, wynik treningu z Karin zaskoczył wszystkich, a Shiroyamę to chyba najbardziej. Dziewczyna nie znała jeszcze co prawda technik swojego Zanpakutou, ale wzmacniała jego mocą techniki rycerskie, które w przewadze były zasięgowe co bardzo denerwowało 3-go oficera jedenastki, który w swoim repertuarze miał tylko ataki bezpośrednie. Mimo że Madarame był bardzo szybki, to szybkość srebrnego rycerza zostawiała go daleko w tyle, a bardzo częste fale mrozu powodowane przez „Diamentowy pył” i „Grom jutrzenki” nie tylko jeszcze bardziej go spowalniały, a w towarzystwie ciosów sayą lub płazem miecza powodowały dodatkowo frustracje. W efekcie po kwadransie droczenia się stanęło na tym, że był wypunktowany a walkę wygrała dziewczyna.
Kadetka zaliczyła egzamin, ale miała poważny dylemat co do wyboru oddziału: Czy służyć pod kapitanem Ukitake, który był dla niej jak ojciec , czy być w jednym oddziale z nową przyjaciółką, która wyciągnęła ją z doła i wlała w nią nowe siły. Jedyne co przyszło do głowy świeżo upieczonej shinigami, to chwila samotności na wzgórzu Sokyoku. Wolała nie pokazywać się na oczy porucznikom, a zwłaszcza Matsumoto, gdyż wiedziała, że skończyłoby się to dla niej kacem, a to w podjęciu decyzji na pewno nie jest pomocne. Jedyne co mogło jej pomóc, to szczera rozmowa z Yukikaze. Pomimo, że relacje tej dwójki dalekie były od ideału, to na jedno Corrie mogła zawsze liczyć od swojej Zanpakutou – szczerość. Często w pakiecie z wylaniem kubła lodowatej wody na głowę.
Gdy dziewczyna dostała się do swojego wewnętrznego świata, zastała bardzo niecodzienny widok: Yukikaze bliska utraty przytomności… ze śmiechu leżała pod huśtawką, tym razem jednak duch nie naśmiewał się ze swojej pani. Po kilku próbach uspokojenia miecza „po dobroci”, które nie przyniosły zamierzonych rezultatów, Shiroyama wrzasnęła:
- YUKI! YUKI! USPOKÓJ SIĘ!!!
- Dzięki, ale warto było tak pocierpieć, by zobaczyć zdegustowanego Hozukimaru - odparła Zanpakutou, krztusząc się resztkami śmiechu. - Jego mina była wprost bezcenna.
- Taaa. Ty masz radochę, a ja muszę się zastanowić, do którego oddziału wstąpić - skwitowała sarkastycznie brązowowłosa.
- Polecam szósty albo dziesiąty – westchnęła Yukikaze.
- Myślałam jeszcze o oddziale kapitana Ukitake ... – przyznała dziewczyna.
- Odpada, byłby dla ciebie za łagodny. Rozpuściliby cię tam jak dziadowski bicz, a w szóstym lub dziesiątym twój charakterek się na coś przyda – wtrąciła Zanpakutou, nim jeszcze dziewczyna wypowiedziała drugą część zdania.
- W szóstym może i bym miała pole do popisu, ale kłótnie z Kuchikim mogłyby się bardzo źle skończyć – zironizowała.
Spędziła w wewnętrznym świecie jeszcze kilka godzin. Schodząc z wzgórza, natknęła się na rodzeństwo Kurosaki i Rukię, którzy zaczęli jej gratulować zdanych egzaminów oraz podstępnie ciągnąć do oddziału dziesiątego, gdzie czekali na nich wszyscy znajomi. Zanim zdążyli rozpocząć oblewanie sukcesu świeżo upieczonej shinigami, do pomieszczenia wpadł jak burza Kapitan Hitsugaya ze swoim słynnym na cale Seireitei okrzykiem: MATSUMOTO!!!
- Ale Kapitanie... - ruda zrobiła minę niewiniątka.
- Matsumoto, co tu się u diabła wyprawia? - Toshiro aż gotował się ze złości.
- My tylko chcieliśmy uczcić dzisiejszy sukces Corrie – spowiadała się porucznik.
- A racja, Shiroyama, gratuluję wcześniejszego ukończenia Akademii. Możecie chwilę po świętować. Kurosaki, Kuchiki, wy dwie tu jesteście najbardziej rozsądne, macie przypilnować, żeby ten cały rozgardiasz nie przeistoczył się w jakąś wielką katastrofę – westchnął zrezygnowany. – Wolałbym, żebyście się przenieśli na plac treningowy. Po ostatnich pijackich ekscesach przez tydzień doprowadzałem biuro do stanu używalności - uczynił znaczny wyrzut Rangiku.
Zanim zdążył się ulotnić, zatrzymała go Corrie:
- Kapitanie, poświęci mi pan chwilkę?
- O co chodzi, Shiroyama–kun, myślałem, że wolisz z nimi świętować? - zapytał Shiro.
- To sprawa którą, wolałbym załatwić póki jestem trzeźwa i bez kaca – szczerze odpowiedziała brązowowłosa.
- Dobrze, o co chodzi? - zapytał kapitan, popijając herbatę.
- Chcę dołączyć do Dziesiątki – wypaliła bez owijania w bawełnę Corrie.
- To poważna sprawa, a ja muszę sprawdzić personel, które stanowiska mam wolne. Postaraj się jutro w południe już nie cierpieć, to porozmawiamy – Hitsugaya odpowiedział zgodnie ze stanem faktycznym, aczkolwiek nie całkiem.
Nie powiedział jej, że Kuchiki również chętnie zobaczyłby ją w składzie swojego oddziału.
************************Następnego dnia rano*****************************
Corrie jako jedna z nielicznych była w stanie pozwalającym na względnie normalne funkcjonowanie, oprócz niej fason trzymali tylko Rukia, Ichigo i Karin. Kurosaki wyłgali się od picia tym, że są nieletni, a Rukia wypiła tylko dwa kieliszki, zrzucając winę na Byakuyę: „Ni-sama będzie niezadowolony, jeśli się upiję”. Całej reszcie Matsumoto musiała udostępnić lekarstwo na kaca, a sądząc po ilości opróżnionych flaszek, dzbanków i karafek, musiał być ten słynny kac-morderca, który całe Seireitei nawiedzał tylko w sylwestra, a uczestników popijaw u Matsumoto i Hisagiego co najmniej raz w tygodniu.
Gdy tylko zbiorowisko skończyło leczyć kaca, do Rukii podfrunął piekielny motyl z informacją, że na zebranie kapitanów proszeni są również Rycerze, Corrien i Ichigo. Oznajmiono na nim, że shinigami, którzy zdobyli lub mogą zdobyć prawdziwe zbroje, wyjadą na szkolenie do sanktuarium, a rycerze z predyspozycjami na shinigami-daiko mają odbyć szkolenie w Seireitei. Po tym obwieszczeniu Kapitan Hitsugaya złożył wniosek, aby jego oddział był odpowiedzialny za relacje z sanktuarium oraz, używając porównania do Omnitsukido, poprosił o sformowanie jednostki, do której będą należeć rycerze-shinigami („syntetycznych zbroi” Mayuriego nie wliczał), podlegającej właśnie dziesiątce. Generałowi taki pomysł chodził już po głowie, ale jeszcze nie myślał na ten temat od strony technicznej, pomysł dowódcy dziesiątki zaoszczędził mu zmartwień i był klarownie rozrysowany. Wszyscy uważali, że takie rozwiązanie zaoszczędzi wielu problemów, dlatego pomysł przeszedł od razu. Po zebraniu oficjalnie przyjęto Corrie, a Rukię przeniesiono do dziesiątki. Według opinii Kikiego i Hyogi dziesięciu do piętnastu oficerów innych oddziałów miało szansę na zbroje w Sanktuarium, po odbyciu szkolenia miały się rozpocząć procedury mające na celu wymianę personelu.
Przygotowania do wojny ruszyły pełną parą. Ci, którzy jeszcze niedawno cieszyli się szkolną beztroską, bardzo szybko za nią zatęsknili.

C.D.N