Od powrotu z
Soul Society minęło już sporo czasu. Matury zbliżały się
wielkimi krokami, a razem z nimi ślub Ichiga i Rukii. Toshiro co
prawda musiał zostać w Seireitei, ale Karin jakoś specjalnie tego
nie odczuwała, gdyż gdy tylko mógł wymykał się do realnego
świata. Faktem było, że kilkakrotnie miały miejsce drobne
potyczki z niskimi stopniem Mścicielami, ale rodzeństwo Kurosaki,
Rukia oraz Eden (został w Karakurze, na czas nieobecności naszej
ekipy, teraz czeka na rozkaz sprowadzenia ich do sanktuarium) dawali
sobie z nimi świetnie radę.
*************************************************************************
Do matur został
tydzień, do Karakury przybyli Kukaku Shiba i Byakuya, który jako
naczelny szpaner Seireitei koniecznie musiał zadbać o odpowiednią
oprawę wesela swojej siostry:
- N-nii-sama?!
Co ty tu robisz? - Rukia zbierała swoją szczękę z podłogi widząc
kapitana szóstego oddziału w drzwiach domu swojego przyszłego
teścia.
-
Ślub szlachcianki to poważna sprawa, postanowiłem dopilnować
przygotowań osobiście. - Chłodne opanowanie Kuchikiego prawie
mroziło atmosferę.
-
O nie... - wyszeptała czarnowłosa głośno przełykając ślinę.
-
Kochanie nie wiem dlaczego, ale coś czuje że będzie dobrze, a
cioteczka Kukaku obiecała mi przystopować twojego brata żeby nie
przeholował. -wtrącił przyszły pan młody.
Przez
głowę dziewczyny przeszło kilka wspomnień wyczynów tej kobiety,
po czym zdezorientowana powiedziała: - Nie wiem czy nie lepiej
byłoby pozwolić działać Nii-samie bez nadzoru, on może i
uwielbia przepych a umiar i skromność nie występują w jego
słowniku … jednak imię twojej ciotki to synonim słów: „Hucznie”
i „Spektakularnie”.
-
Kapitan Unohana! - zawołali oboje, jednocześnie, patrząc po sobie
– tylko ona ograniczy zapędy tej dwójki, nie tracąc
arystokratycznego szyku – dopowiedziała Rukia.
Na
ściągnięcie pani Kapitan z Soul Society przed ich ślubem nie było
najmniejszych szans, więc zrezygnowani postanowili uspokoić się
podczas spaceru mad rzeką. Wszystko było by w porządku i spokojne
gdyby nie pojawienie się kilku warchołów od Nemezis, tym razem na
poważniejszym poziomie. Z garganty w cieniu mostu wyszły cztery
postaci, troje Mścicieli burzy i jeden Mściciel mroku. Mściciel
mroku był Fullbringerem, a Mścicielami burzy było dwoje Quincych i
Arrancar na poziomie Cero Espady. Nie czekając wiele Arrancar
odłączył się podążając w stronę z której wyczuwał Karin.
Mściciel mroku i Quincy zostali z przyszłym państwem Kurosaki,
a ostatni Mściciel burzy ruszył w stronę Edena który trenował z
Chadem. Widząc dwójkę przeciwników, Ichigo i Rukia nie czekając
na wyjaśnienia, przywołali swoje zbroje. Mściciel mroku był
bardzo zdziwiony widząc że jego przeciwniczka mimo iż posiadała
moc na poziomie porucznika, ma na sobie tylko spiżową zbroję,
natomiast Mścicielka burzy czując agresywne reiatsu Kurosakiego –
jakże typowe dla Arrancarów i Visoredów – w połączeniu z złotą
zbroją raka momentalnie zaczęła przybierać chorobliwe odcienie
bladości. Pomarańczowowłosy był generalnie mówiąc wściekły,
tego dnia tylko bliskość ukochanej powstrzymywała go przed
wybuchem. Mieszające się energie tworzyły czarno-złotą aurę,
brutalnie napierającą na przeciwników oraz pozbawiającą ich
możliwości swobodnego zaczerpnięcia oddechu. Wyciągnął przed
siebie Zangetsu ładując czarną getsugę dodał do niej jeden ze
specjalnych ataków swojej konstelacji *SEKI SHIKI MEIKAI HA* po
wykonaniu cięcia czarno-fioletowa spirala mknęła z zawrotną
prędkością. Na taki atak nawet Hirenkyaku to za mało, by próbować
uniku. W ostatniej chwili przeciwniczka Kurosakiego sparowała go
używając dwóch Seele
Schneider
w konsekwencji niszcząc je i pozbawiając się tym samym możliwości
zastosowania Sprenger.
-
Jasna cholera, zero szacunku do cudzej broni! - piekliła się Quincy
-
Przejmuj się stratami w sprzęcie jak już będzie po walce, teraz
martw się o własną skórę. - skarcił ją fullbringer, próbując
unikać kolejnych ataków Rukii, przez które miejscami pokrywała go
warstewka lodu.
W
czasie gdy przeciwnicy się przekomarzali shinigami-daiko wystrzelił
w ich kierunku Cero, które mimo iż chybiło dało po części
zamierzony efekt. Obrażenia mimo to że nie aż tak rozległe jak
gdyby atak trafił dokładnie w cel, ale i tak dokuczliwe i
utrudniające walkę.
W
momencie gdy przeciwnicy starali się podnieść po poprzednim ataku i używając swoich pełnych mocy ( przynajmniej tego co z nich zostało) chcieli zakończyć
swoje walki. Ichigo uniósł wysoko nad głowę lewą rękę i
zagłębiając się w najgłębsze odmęty świadomości poprzednich
właścicieli złotej zbroi raka wykrzyknął : *SEKI SHIKI KONSOU
HA* - ściana z błędnych ogników zaczęła się przesuwać w
stronę mścicieli. Quincy która uskoczyła przed cero,
minimalizując tym samym otrzymane obrażenia, udało się jeszcze
uniknąć tego ataku, jej towarzysz który był w znacznie gorszym
stanie poległ. Nim Rukia zastosowała jakikolwiek atak, mścicielkę
zasłoniło Negacion.
******************** W tym samym czasie u
Karin****************************
Karin
akurat grała w piłkę z kolegami gdy wyczuła dość spore reiatsu
zbliżające się w ich stronę. Po pamiętnej potyczce w Rukongai
wiedziała że ten przeciwnik to już wyższa liga niż ci wszyscy z
którymi miała do czynienia. Kurosaki udała że odbiera telefon,
wymyślając przy okazji chyba najbardziej oklepaną wymówkę żeby
się zerwać:
-
Cześć Ichi! Co, Toshiro do mnie przyszedł? Powiedz mu że już
pędzę! - zamykając telefon rzuciła krótkie: Muszę lecieć! Po kilku krokach normalnego biegu wrzuciła shumpo.
Jej
znajomi słysząc odgłos towarzyszący przekraczaniu bariery
dźwięku, rzucili tylko po sobie pytające spojrzenia.
Panna porucznik
złapała swojego przeciwnika w połowie drogi między mostem gdzie
walczyli Ichigo i Rukia, a wzgórzem na którym jeszcze chwilę temu
była. Gdy tylko się spotkali na wysokości kilkuset metrów,
mściciel zadał jedno banalne, ale i irytujące pytanie jak dla tej
małej wredoty:
-
Kim ty jesteś dziecinko?
-
Porucznik Karin Kurosaki; dziesiąty oddział Gotei 13 oraz Złota
Rycerz Ryb – odpowiedziała dziewczyna, udając chłodny,
beznamiętny ton swojego (przyszłego) szwagra. Na potwierdzenie
swoich słów wezwała zbroję, oraz oddała pytanie – A z kim mam
nieprzyjemność?
-
Jestem Tenebris Basquiesta. Mściciel Burzy i Nueva Cero Espada!
-
Espada?! Jeśli mi dobrze wiadomo to ten twór zniknął po pokonaniu
niejakiego Aizena. Czy sugerujesz że stworzyliście nową po
przyłączeniu do Nemezis? - słowa Arrancara zaintrygowały
czarnowłosą.
-
Nie czas teraz na pogaduszki, przybyłem tu naprawić błąd który
popełnili moi poprzednicy w Kusajishi (Okręg Rukongai w którym
odbyła się pierwsza walka z Mścicielami). - zadeklarował espada.
-
Dzięki żeś mi tych kołków przypomniał, od razu cały dobry
nastrój mi diabli wzięli. - Karin piekielnie zła założyła
maskę i dobyła mieczy. Jeszcze ich nie uwalniała, za wcześnie na
tak drastyczne metody.
-
Więc tak się bawimy?! - Arrancar wydobył zza pasa dwa kastety z
sterczącymi z nich ostrzami – Kamigami o musabori kuu!!* Fenris!
-mściciel uwolnił swoje resurection przyjmując formę bardzo
podobną do tej Grimjowa, z tom różnicą że on upodobnił się do
wilka, stał się sporo większy i nadal miał na sobie pancerz
mściciela.
W
ten o to sposób zaczęło się coś co z łatwością mogło by być
„ Wojną tysiąca dni”.
C.D.N
* - Pożeraj bogów!! - komenda resurection Basquiesty