niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział XIX - Burzowe chmury



Od powrotu z Soul Society minęło już sporo czasu. Matury zbliżały się wielkimi krokami, a razem z nimi ślub Ichiga i Rukii. Toshiro co prawda musiał zostać w Seireitei, ale Karin jakoś specjalnie tego nie odczuwała, gdyż gdy tylko mógł wymykał się do realnego świata. Faktem było, że kilkakrotnie miały miejsce drobne potyczki z niskimi stopniem Mścicielami, ale rodzeństwo Kurosaki, Rukia oraz Eden (został w Karakurze, na czas nieobecności naszej ekipy, teraz czeka na rozkaz sprowadzenia ich do sanktuarium) dawali sobie z nimi świetnie radę.
*************************************************************************
Do matur został tydzień, do Karakury przybyli Kukaku Shiba i Byakuya, który jako naczelny szpaner Seireitei koniecznie musiał zadbać o odpowiednią oprawę wesela swojej siostry:
- N-nii-sama?! Co ty tu robisz? - Rukia zbierała swoją szczękę z podłogi widząc kapitana szóstego oddziału w drzwiach domu swojego przyszłego teścia.
- Ślub szlachcianki to poważna sprawa, postanowiłem dopilnować przygotowań osobiście. - Chłodne opanowanie Kuchikiego prawie mroziło atmosferę.
- O nie... - wyszeptała czarnowłosa głośno przełykając ślinę.
- Kochanie nie wiem dlaczego, ale coś czuje że będzie dobrze, a cioteczka Kukaku obiecała mi przystopować twojego brata żeby nie przeholował. -wtrącił przyszły pan młody.
Przez głowę dziewczyny przeszło kilka wspomnień wyczynów tej kobiety, po czym zdezorientowana powiedziała: - Nie wiem czy nie lepiej byłoby pozwolić działać Nii-samie bez nadzoru, on może i uwielbia przepych a umiar i skromność nie występują w jego słowniku … jednak imię twojej ciotki to synonim słów: „Hucznie” i „Spektakularnie”.
- Kapitan Unohana! - zawołali oboje, jednocześnie, patrząc po sobie – tylko ona ograniczy zapędy tej dwójki, nie tracąc arystokratycznego szyku – dopowiedziała Rukia.
Na ściągnięcie pani Kapitan z Soul Society przed ich ślubem nie było najmniejszych szans, więc zrezygnowani postanowili uspokoić się podczas spaceru mad rzeką. Wszystko było by w porządku i spokojne gdyby nie pojawienie się kilku warchołów od Nemezis, tym razem na poważniejszym poziomie. Z garganty w cieniu mostu wyszły cztery postaci, troje Mścicieli burzy i jeden Mściciel mroku. Mściciel mroku był Fullbringerem, a Mścicielami burzy było dwoje Quincych i Arrancar na poziomie Cero Espady. Nie czekając wiele Arrancar odłączył się podążając w stronę z której wyczuwał Karin. Mściciel mroku i Quincy zostali z przyszłym państwem Kurosaki, a ostatni Mściciel burzy ruszył w stronę Edena który trenował z Chadem. Widząc dwójkę przeciwników, Ichigo i Rukia nie czekając na wyjaśnienia, przywołali swoje zbroje. Mściciel mroku był bardzo zdziwiony widząc że jego przeciwniczka mimo iż posiadała moc na poziomie porucznika, ma na sobie tylko spiżową zbroję, natomiast Mścicielka burzy czując agresywne reiatsu Kurosakiego – jakże typowe dla Arrancarów i Visoredów – w połączeniu z złotą zbroją raka momentalnie zaczęła przybierać chorobliwe odcienie bladości. Pomarańczowowłosy był generalnie mówiąc wściekły, tego dnia tylko bliskość ukochanej powstrzymywała go przed wybuchem. Mieszające się energie tworzyły czarno-złotą aurę, brutalnie napierającą na przeciwników oraz pozbawiającą ich możliwości swobodnego zaczerpnięcia oddechu. Wyciągnął przed siebie Zangetsu ładując czarną getsugę dodał do niej jeden ze specjalnych ataków swojej konstelacji *SEKI SHIKI MEIKAI HA* po wykonaniu cięcia czarno-fioletowa spirala mknęła z zawrotną prędkością. Na taki atak nawet Hirenkyaku to za mało, by próbować uniku. W ostatniej chwili przeciwniczka Kurosakiego sparowała go używając dwóch Seele Schneider w konsekwencji niszcząc je i pozbawiając się tym samym możliwości zastosowania Sprenger.
- Jasna cholera, zero szacunku do cudzej broni! - piekliła się Quincy
- Przejmuj się stratami w sprzęcie jak już będzie po walce, teraz martw się o własną skórę. - skarcił ją fullbringer, próbując unikać kolejnych ataków Rukii, przez które miejscami pokrywała go warstewka lodu.
W czasie gdy przeciwnicy się przekomarzali shinigami-daiko wystrzelił w ich kierunku Cero, które mimo iż chybiło dało po części zamierzony efekt. Obrażenia mimo to że nie aż tak rozległe jak gdyby atak trafił dokładnie w cel, ale i tak dokuczliwe i utrudniające walkę.
W momencie gdy przeciwnicy starali się podnieść po poprzednim ataku i używając swoich pełnych mocy ( przynajmniej tego co z nich zostało) chcieli zakończyć swoje walki. Ichigo uniósł wysoko nad głowę lewą rękę i zagłębiając się w najgłębsze odmęty świadomości poprzednich właścicieli złotej zbroi raka wykrzyknął : *SEKI SHIKI KONSOU HA* - ściana z błędnych ogników zaczęła się przesuwać w stronę mścicieli. Quincy która uskoczyła przed cero, minimalizując tym samym otrzymane obrażenia, udało się jeszcze uniknąć tego ataku, jej towarzysz który był w znacznie gorszym stanie poległ. Nim Rukia zastosowała jakikolwiek atak, mścicielkę zasłoniło Negacion.

******************** W tym samym czasie u Karin****************************

Karin akurat grała w piłkę z kolegami gdy wyczuła dość spore reiatsu zbliżające się w ich stronę. Po pamiętnej potyczce w Rukongai wiedziała że ten przeciwnik to już wyższa liga niż ci wszyscy z którymi miała do czynienia. Kurosaki udała że odbiera telefon, wymyślając przy okazji chyba najbardziej oklepaną wymówkę żeby się zerwać:
- Cześć Ichi! Co, Toshiro do mnie przyszedł? Powiedz mu że już pędzę! - zamykając telefon rzuciła krótkie: Muszę lecieć! Po kilku krokach normalnego biegu wrzuciła shumpo.
Jej znajomi słysząc odgłos towarzyszący przekraczaniu bariery dźwięku, rzucili tylko po sobie pytające spojrzenia.
Panna porucznik złapała swojego przeciwnika w połowie drogi między mostem gdzie walczyli Ichigo i Rukia, a wzgórzem na którym jeszcze chwilę temu była. Gdy tylko się spotkali na wysokości kilkuset metrów, mściciel zadał jedno banalne, ale i irytujące pytanie jak dla tej małej wredoty:
- Kim ty jesteś dziecinko?
- Porucznik Karin Kurosaki; dziesiąty oddział Gotei 13 oraz Złota Rycerz Ryb – odpowiedziała dziewczyna, udając chłodny, beznamiętny ton swojego (przyszłego) szwagra. Na potwierdzenie swoich słów wezwała zbroję, oraz oddała pytanie – A z kim mam nieprzyjemność?
- Jestem Tenebris Basquiesta. Mściciel Burzy i Nueva Cero Espada!
- Espada?! Jeśli mi dobrze wiadomo to ten twór zniknął po pokonaniu niejakiego Aizena. Czy sugerujesz że stworzyliście nową po przyłączeniu do Nemezis? - słowa Arrancara zaintrygowały czarnowłosą.
- Nie czas teraz na pogaduszki, przybyłem tu naprawić błąd który popełnili moi poprzednicy w Kusajishi (Okręg Rukongai w którym odbyła się pierwsza walka z Mścicielami). - zadeklarował espada.
- Dzięki żeś mi tych kołków przypomniał, od razu cały dobry nastrój mi diabli wzięli. - Karin piekielnie zła założyła maskę i dobyła mieczy. Jeszcze ich nie uwalniała, za wcześnie na tak drastyczne metody.
- Więc tak się bawimy?! - Arrancar wydobył zza pasa dwa kastety z sterczącymi z nich ostrzami – Kamigami o musabori kuu!!* Fenris! -mściciel uwolnił swoje resurection przyjmując formę bardzo podobną do tej Grimjowa, z tom różnicą że on upodobnił się do wilka, stał się sporo większy i nadal miał na sobie pancerz mściciela.


W ten o to sposób zaczęło się coś co z łatwością mogło by być „ Wojną tysiąca dni”.
C.D.N


* - Pożeraj bogów!! - komenda resurection Basquiesty