sobota, 3 października 2015

ROZDZIAŁ XXII - Wesele! (18+)

W tym rozdziale jest fragment przeznaczony tylko dla czytelników pełnoletnich, został odznaczony kolorem czerwonym. Nie przyjmuję zażaleń za zrytą psychikę gdyż ostrzegałem.
*********************************************************************************
Nadszedł w końcu ten wielki dzień. Całe dowództwo Gotei i wszyscy przyjaciele młodej pary byli już na miejscu. Uroczystość odbywała się w miejscowej świątyni shinto. Aby jednocześnie były zawarte małżeństwa w Seireitei i w świecie żywych, Yama-jii powiedział że jest shintoistycznym duchownym i udzielał ślubu młodym razem z urzędnikiem stanu cywilnego.
- Czy ty Ichigo Kurosaki, w pełni świadomy swego czynu, chcesz pojąć za żonę Rukię Kuchiki? - pytał się urzędnik.
- Tak, chcę! - bez chwili namysłu i wahania odparł zapytany.
- Czy ….? - urzędnik zapytał w woli formalności jeszcze Rukię. Po usłyszeniu twierdzącej odpowiedzi, głos zabrał Yamamoto dając do powtórzenia tradycyjne słowa przysięgi.
*************************na sali weselnej**************************
Na weselu Kurosakich wszyscy bawili się świetnie, no prawie. Tylko Abarai który nie potrafił przełknąć wiadomości o tym że jego przyjaciółka z dzieciństwa się zaręczyła, a co dopiero faktu że jakąś godzinę temu zmieniła nazwisko na Kurosaki. Siedział on sam w kącie z dala od bawiących się i topił swój ból i rozpacz w kolejnych porcjach sake, a nie żałował sobie. Gdy tak sobie siedział, cichcem dosiedli się do niego Ikkaku i Iba.
- No co jest stary, dalej smętnie zawodzisz po tym jak bezpowrotnie zostałeś odrzucony? - dociął Madarame
- Nie przejmuj się Renji, tego kwiatu na pół światu. - wygłaszał swoje mądrości porucznik siódemki – Może ta Shirogane, z twojego oddziału. Jest bardzo sympatyczna. - podpuszczał przyjaciela.
- Ohh! Zamknijcie się z takimi radami! - nieumiejętnie odciął się czerwonowłosy po czym pociągnął solidny łyk alkoholu.
- Jak już pijesz, to chociaż dla zachowania fasonu nie pij sam! Polej nam też! - upomnieli się „doradcy od siedmiu boleści”.
Po którejś kolejce, Abarai zaczął się wyjątkowo żałośnie rozczulać nad sobą.
- Co takiego ma ten ryży wymoczek, czego ja nie mam? Znaliśmy się od małego, nie jedno razem przeszliśmy. Jednak gdy przyszło co, do czego to wybrała jego. Dlaczego? - porucznik szóstki beczał w obrus stolika przy którym siedział. Teraz już niczym się nie przejmował, pił prosto z karafki.
- Słuchaj brachu. Kuchiki taicho zgodził się na ten ślub, bo on jest synem głowy klanu Shiba. Tu mógł pozwolić na dojście do głosu uczuć Rukii, żeby pozwolić na ślub z tobą musiałbyś być kapitanem. - Racjonalne podejście Iby dopełniło czary goryczy, teraz brakowało tylko iskry na beczce prochu.
- Co takiego on ma czego ty nie masz? Ichigo jest odważniejszy niż nasza trójka do kupy. Nie będę ci wyliczał oczywistych rzeczy, ale najważniejszym było to że nie zająknął się ani przed Kapitanem, ani przed Rukią gdy prosił o jej rękę. Ja bym wolał pojedynek na śmierć i życie z tym Arrancarem który pokiereszował porucznik Kurosaki, niż się komuś oświadczać. - Madarame doprowadził do wybuchu złości nagromadzonej od dawna w czerwonowłosym.
Orkiestra akurat grała wolny, romantyczny kawałek. Nowo poślubieni państwo Kurosaki dając przykład gościom wyszli na parkiet. Gdy utwór dobiegał końca, do nowożeńców podszedł Renji, i zapytał czy może zatańczyć z Rukią, odpowiedź prawie natychmiast otrzymał od Ichigo:
- Będziesz miał swoją kolej, ale na razie ubiegli cię Byakuya, Toshiro i, teraz możesz się śmiać: nawet moje siostry
- Od kiedy ty możesz do kapitanów na „ty”, się zwracać? - zdziwił się porucznik szóstego
- Jeśli idzie o twojego Kapitana, to od czasu zaręczyn pozwolił mi w prywatnych sprawach przejść na „ty”, a przy ludziach zażyczył sobie żebym zwracał się do niego per „Bracie”. Kapitanowi Hitsugayi przestało przeszkadzać że nie używam co do niego form grzecznościowych gdy zaczął oficjalnie chodzić z Karin. - wypowiedź pomarańczowo-włosego, wprawiła Abaraia w jeszcze większe osłupienie.
- No stary, z jednej strony ci gratuluję, a z drugiej już mi cię szkoda. - powiedział porucznik szóstki, ciągnąc pana młodego na bok, gdy o swój taniec upomniał się kapitan Hitsugaya.
- Czego byś mi nie gratulował i tak dziękuje, ale z łaski swojej powiedz mi czego tak właściwie jest ci szkoda? - odpowiedział pomarańczowo-włosy, drapiąc się w głowę.
- Wiesz brachu, gdy jeszcze jako smarkacze, mieszkaliśmy z naszą paczką w Inuzuri, Rukia matkowała nam wszystkim, najmłodszym to najbardziej. Stąd oraz kilku innych wiarygodnych źródeł wiem, że ona strasznie lubi dzieci, gwarantuje ci że na jednym nie przestanie. - Renji mówił to Kurosaki'emu z przesadną troską w głosie
- Czemu mi to mówisz? Czyżbyś nie wierzył we mnie? - Charakterystyczna żyłka na czole zastępczego, niczym lampka ostrzegawcza informowała, że czerwonowłosy powoli dopina swego.
- Źle mnie zrozumiałeś! - porucznik zaczął podpuszczać rozmówcę – Braku odwagi ci nie zarzucę, bo to co do tej pory zrobiłeś wymaga jej i to sporo, a same oświadczyny z tego wszystkiego to wymagały jej chyba najwięcej. Muszę ci jednak przypomnieć że w obecności dziewczyny, a nawet częściowo nagiej to już chyba szczególnie, tracisz rozum i zapominasz języka w gębie. - złośliwa uwaga trafiła w cel
- Nie wiem o czym mówisz. - cały czerwony na twarzy Ichigo leciał w zaparte
- Renji, chciałeś chyba tańczyć z Rukią? - Byakuya podszedł do stojących pod ścianą szwagra i podwładnego po czym jeszcze raz zwrócił się do swojego porucznika – Mam nadzieję, że to wiesz: przyprawiać pana młodego o zakłopotanie na jego własnym weselu to co najmniej nie uchodzi.

******************** Z perspektywy Edena *************************


Siedziałem rozmawiając z ojcem Ichiga gdy nagle podeszła do nas Karin.
- Hej, o czym tak gadacie? - zapytała
- O naszych gołąbkach. Ciekawi mnie gdzie ich wywieje po weselu, najpierw na miesiąc miodowy, a potem na stałe? - odpowiedział Ishin
- Skoro pytasz o miesiąc miodowy to, Byakuya na prezent ślubny kupił im wille na Santorini. A co potem? General coś mówił o stałej delegacji do Sanktuarium, ale o tym to już ci chyba wspominaliśmy? - złośliwość tej małej paskudy nie znała granic, przez co Kurosaki Senior odszedł z płaczem.
- Na co tak zawzięcie patrzysz? - spytałem
- Na tego pajaca, Renjiego. Przez to jak nieudolnie tańczy z moją bratową, aż mnie nogi bolą mimo że mi ich nikt nie podeptał. - Odpowiedziała, przy czym przeszedł ją dreszcz.
- No widzę. Pierwszorzędny łamaga. - przyznałem jej racje
- Co to ma być? Tango demolka czy zbójecki z ciupagami( w tym momencie Abarai robiąc wymach uderzył Ishidę w twarz). - Ironia i umiejętność celnego docinania to sztuka. Karin jednak jest ligą sama dla siebie.
- Na razie chce mi się śmiać, z jego nieudolności, jak tak dalej pójdzie to zacznę płakać nad losem jego partnerek do tańca. A potem to już sam nie wiem. - załamałem nad nim ręce.
Gdy ubolewałem nad losem partnerek do tańca porucznika szóstki podszedł do nas Madarame i zapytał: Nad czym tak biadolicie?
- Spójrz na Abaraia, a dopiero potem zadawaj durne pytania. - Karin mi kiedyś mówiła że inteligentne aluzje na niego nie działają. Nie sądziłem że aż do takiego stopnia.
Łysy spojrzał, przetarł oczy ze zdziwienia, po czym wybuchnął śmiechem.
- Można wiedzieć z czego rżysz? - spytałem gdy mu już trochę przeszło
- Wiedziałem że Renji zwinnością to wykazuje się tylko mając Zabimaru w ręku, ale nie sądziłem że z niego aż taki kaleka. – Ikkaku wypluł z siebie śmiejąc się między poszczególnymi słowami.
<<< Auuuu! Renji, deklu, patrz gdzie platfusy stawiasz!>>> dał się słyszeć wrzask panny młodej po wyjątkowo bolesnym zdeptaniu jej stóp przy tańcu.
- Idę go powstrzymać. Jeszcze chwila i Rukia spędzi miesiąc miodowy w gipsie. - powiedziałem swoim rozmówcom i ruszyłem w stronę tańczących
- Jak myślisz, załatwi to politycznie czy po wojskowemu? - Karin spytała Madarame
- Nie wiem ale za jakieś dziesięć sekund się przekonamy. Chociaż obstawiałbym po wojskowemu. - Ikkaku odpowiedział
<<< Tonitrui Saltare>>> gdy ostrzeżenia słowne nie podziałały w ruch poszły gromy.
- Potraktuj to jako ostrzeżenie. Poza tym, odbijany! - Wyszczerzyłem się do Abaraia


*******************Koniec perspektywy Edena******************

W pewnym momencie czerwonowłosy nachlany jeszcze bardziej niż do tej pory (o ile to możliwe), dobrał się do jakiegoś mikrofonu, chciał złożyć jakieś niewybredne życzenia. Zanim zdążył sklecić pierwsze zdanie, lub zacząć coś mówić po sali przeszło echem: Chire! Senbonzakura! Robisz mi wstyd Renji. Swojego zachowania na weselu mojej siostry będziesz żałował do końca swoich dni. - Kuchiki darł się po swoim podwładnym serwując mu lanie swoim shikai, Abarai oczywiście próbował ucieczki zważywszy jednak na jego stan wychodziło mu to kiepsko.
Po kilku godzinach dobrej zabawy przyszła pora na łapanie krawatu i bukietu. Najpierw rzucała Rukia, do łapania ustawiły się wszystkie znajome dziewczyny, ale najbardziej z tłumu wyróżniały się Karin i Orihime
- Rzucasz na trzy! - zarządził kapelusznik którego wrobiono w bycie wodzirejem
...1!....2!.....3! - wszyscy głośno liczyli – rzuciła!
- Yyyaaaay! Mam! - ekscytowała się Shirogane!
- Teraz ty Ichigo! - Zawołała Shihoin
.1!....2!....3! - powtórzyło się liczenie – rzucił!
Krawat wylądował bezpośrednio na sponiewieranym obliczu czerwonowłosego
- Co! Ja! Żarty se ze mnie robicie! - porucznik szóstki był bardziej zdumiony niż cała reszta
Siedzący aktualnie koło generała Byakuya podsunął mu pomysł jak ukarać pijaka i dać swojej siostrze okazję do zemsty.
Jako że wszyscy wiedzieli że Ichigo jest shinigami nikt nie zdziwił się słowami Yamamoto:
- Jako głównodowodzący Seireitei ogłaszam że od tej chwili będziemy dążyć do likwidacji osób stanu wolnego w szeregach Gotei 13, przez aranżację małżeństw. Zgodnie z tym, ogłaszam zaręczyny Renjiego Abaraia i Mihane Shirogane.
Chwilę po zakończeniu wypowiedzi generała wszyscy zaczęli gratulować zaręczonym.


W całym zamieszaniu nikt nie zauważył że nowożeńcy ulotnili się z przyjęcia by cieszyć się sobą.


******************Willa Kirosakich; Santorini**********************


Promień złotego światła opadł przed okazałą willą na Santorini. Gdy tylko blask opadł wyszli z niego Ichigo i Rukia, dalej w strojach weselnych. Pomarańczowowłosy wyjął z kieszeni marynarki klucze do ich nowego gniazdka, otwarł drzwi i zgodnie z tradycja przeniósł ukochaną przez próg. Po zamknięciu drzwi skierował swe kroki prosto do olbrzymiej sypialni, której połowę powierzchni zajmowało wykonane na specjalne zamówienie łoże. Gdyby Rukia miała opisać dwoma słowami pomieszczenie w którego zaprojektowanie jej brat włożył najwięcej wysiłku, były by to na pewno : przepych i przesada.
- No skarbie, braciszek się postarał. - powiedział Ichigo po chwili podziwiania.
Rozglądając się dalej zauważyli koło szafy drzwi prowadzące do łazienki, w której znajdowało się olbrzymie jacuzzi w kształcie serca, wyrzeźbione w bloku różowego marmuru. Widząc je Rukia podeszła do swojego męża, zalotnie się kołysząc i powiedziała: - Po tej całej imprezie weselnej mam ochotę się zrelaksować, nie sięgam do zamka sukni rozepnij mi go.
Ichigo jako że jest wielkim nieśmiałkiem w relacjach damsko-męskich zrobił się czerwony jak buraczek (to że spali już ze sobą w jednym łóżku nie oznacza, że do czegoś doszło), ale oczywiście pomógł z niewdzięcznym ustrojstwem. Po otrzymaniu pomocy od męża, Rukia udała się w stronę drzwi na co usłyszała:
- A ty gdzie się wybierasz?
- Szkoda sukni, zdejmę ją w sypialni i zaraz dołączę. Uruchom tę wannę. - Odpowiedziała na wyrzut męża, po czym dopowiedziała z szelmowskim uśmiechem – Nie pożałujesz. - zakończyła posyłając mu buziaka.
Oniemiały Ichigo jeszcze chwilę wpatrywał się w drzwi za którymi zniknęła jego ukochana, po czym przystąpił do przygotowań. 
Po kilkunastu minutach gdy wanna była już pełna do pomieszczenia weszła czarnowłosa w bardzo wyrafinowanej (kuszącej) bieliźnie. Kurosaki widząc swoją żonę w takim wydaniu zrobił się szkarłatny z wrażenia, od czubków palców u stóp aż po cebulki włosów. W tym momencie odezwała się jego podświadomość: <Czym się stresujesz, cepie? TO TWOJA ŻONA! Odrobiny śmiałości!>. Gdy tylko ustąpiło pierwsze wrażenie, chłopak powoli podszedł do Rukii i powoli zaczął obdarzać ją pocałunkami. Najpierw delikatnymi i czułymi w policzki, nos lub czoło, następnie pocałował ją w usta, zachłannie i łapczywie, wkładał w ten pocałunek tyle pasji ze aż koli w oczy. Całując swoją żonę Ichigo w międzyczasie próbował pozbawić ją stanika, jako że była to jego pierwsza próba tego czynu, wychodziło mu to nader niezgrabnie. Gdy nie znalazł zapięcia na plecach sprawdzał inne prawdopodobne lokalizacje. Zapięciem okazało się kilka tasiemek pomiędzy piersiami. Wraz ze zniknięciem fragmentu ubioru, który Kurosaki znienawidził od „pierwszego rozplątywania”, poczynania chłopaka stawały się coraz śmielsze i wyraźniej zmierzające do wypełniania małżeńskich powinności. Schodził z pocałunkami co raz niżej, naznaczył szyję małżonki małymi, acz widocznymi malinkami. Nieduże piersi, idealnie pasujące w jego dłoń, wręcz same prosiły się o pieszczoty, przykuwając tym samym uwagę na naprawdę długo. Ugniatał, podszczypywał, całował – nie żałował malinek, drażnił idealnie różowe sutki zębami. Dopiero gdy przypomniał sobie że główna atrakcja wieczoru czeka na niego niżej, Ichigo znowu zaczął podążać w dół. Zataczał językiem mokre kręgi po brzuchu ukochanej. Rukia, dla której również był to pierwszy raz myślała że to ona będzie drażnić męża, który jak do tej pory był bardzo nieśmiały lecz wtedy uświadomiła sobie – Hichigo! To ta bezczelna bestia podkręciła mu obroty! - mimo to nie przeszkadzało jej to, gdyż dzięki temu jej noc poślubna zapowiadała się na niezapomnianą. Pomarańczowowłosy zatrzymał się ze swoimi pieszczotami na linii wyznaczonej przez majtki. Podniósł głowę i spojrzał w wilgotne, lekko już zamglone oczy Rukii po czym uśmiechnął się łobuzersko. On nie prosił o pozwolenie, lecz oznajmiał! Chwycił zębami za brzeg koronkowej bielizny i powolnymi, wręcz drażniącymi ruchami ściągał je z właścicielki. Gdy były już ściągnięte do wysokości kolan, spojrzał znowu w twarz żony i ujrzał kolor tak czerwony przy którym Diabelskie róże,(specjalność Karin), były prawie bezbarwne. Gdy fioletowo-oka była już kompletnie naga, zdarł z siebie bieliznę do której rozebrał się przygotowując jacuzzi, co spowodowało tylko pogłębienie koloru buraczanego na twarzy dziewczyny, wziął ją na ręce i bezceremonialnie wpakował się do wanny, by tam kontynuować pieszczoty. W wannie Ichigo wrócił do całowania, jedną rękę podłożył żonie pod plecy i chwycił pierś, drugą włożył między nogi i delikatnie masował jej łechtaczkę. Takie działania na wielu płaszczyznach serwowane od dłuższego czasu spowodowały że Rukia nie mogła już dłużej myśleć do końca trzeźwo, komunikaty o tym jak jej dobrze spływały ze wszystkich stron. Zanurkował, rozwarł jej nogi i przywarł ustami, lizał i wwiercał się językiem w jej pochwę. Czynność tą przerywał tylko po to by nabrać powietrza, liżąc i ugniatając między palcami łechtaczkę, doprowadził żonę do spełnienia. Doznanie było tak silne że straciła przytomność.
Rukia odzyskała przytomność po akcji w wannie już na łożu, koło niej siedział Ichigo czule ją głaszcząc. Spojrzała na niego, zmierzyła wzrokiem, gdy zobaczyła instrument męża (teraz już w pełnej krasie, i gotowym do dzieła) głośno przełknęła ślinę z wyraźnym strachem wymalowanym na twarzy, w jej podświadomości świeciła wielka czerwona lampka. Złośliwy głosik w jej głowie mówił: Jego zanpakuto jest wielkie, ale tego to już ustawa nie obejmuje! Usiadła. Sprowadziła pomarańczowo-włosego do pozycji horyzontalnej, po czym siadła okrakiem na jego brzuchu, z pietyzmem i namaszczeniem jeździła palcami po jego poznaczonym bliznami torsie. Pochyliła się, wtulając w niego. Zaczęła całować by przełamać swoją niepewność i nieporadność. Odpowiedział jej z równą jeśli nie większą pasją. Z hollowem szepczącym do ucha rady na temat zaspokajania kobiet, Kurosaki był o wiele bardziej śmiały niż zwykle. Gdy oderwali się od siebie by zaczerpnąć powietrza między seriami pocałunków stwierdził że wróci do tego co sprawiło Rukii największą przyjemność zanim odpłynęła. Wpatrywał się łapczywie w żonę, delikatnie rozchylając jej nogi. Ułożył głowę między jej udami, rozwarł wejście do pochwy i począł pieścić. Co prawda na jego twarzy było widać rumieniec z zawstydzenia, ale kogo to obchodziło, najważniejsze było w tym momencie zadowolenie dziewczyny. Lizał, zagłębiał język, drażnił palcami, szczypał i podgryzał a ekscytacja Rukii powodowała że tylko zwiększał wysiłki. Gdy rozgrzewka zaczęła już się nudzić Rukia wyjęczała:
- I..ichi n..nie d.dr...dręcz, chce ciebie!
Ichigo miał już sięgać do szafki po prezerwatywy, gdy drobna ręka dziewczyny go powstrzymała. Wyraz jej twarzy mówił tylko jedno: Zapomnij!
W odpowiedzi usłyszała: - Kochanie, jesteś pewna? - dziewczyna nieśmiało na to skinęła głowa.
Gdy już miał zagłębiać się w żonie, wyszeptała mu do ucha mocno stłumionym głosem: -Bądź delikatny. - po czym wcisnęła twarz w jego bark, by stłumić spodziewany krzyk bólu.
Wchodził w swoje 160cm szczęścia bardzo powoli, nie chciał sprawiać jej niepotrzebnego cierpienia. Gdy się przebił, poczuł wbijające się w jego plecy paznokcie dziewczyny oraz jej zęby na swoim barku, całości dopełnił fakt ściekającej krwi – świadectwa dotychczasowej niewinności czarnowłosej. Zaprzestał ruchu – czekał aż przestanie boleć, gładził Rukię po plecach gdy ona pochlipywała w jego ramie. Po chwili która była potrzebna na ochłoniecie otrzymał znak, pozwalający mu kontynuować. Poruszał się powoli i ostrożnie, przyspieszał gdy był absolutnie pewny reakcji ukochanej, w ten sposób namiętnie i czule dogadzał Rukii przez około godzinę. Spełnienie osiągnęli razem, dochodząc Ichigo zostawił w swojej żonie naprawdę sporo nasienia. Wyczerpani usnęli w swoich ramionach.
Takie akcje, tyle że coraz bardziej śmiałe a na pewno dłuższe, stały się co wieczornym zwyczajem Kurosakich. Po około tygodniu od ślubu Ichigo zostawił Rukii jeszcze nie widoczny owoc swojej miłości, za około pół roku Kapitan Unohana powie, że będą to bliźniaki dwujajowe: chłopiec i dziewczynka.





C.D.N

1 komentarz:

  1. Jejkuuu...uwielbiam jak w opowiadaniach będą bliźniczki! <3
    Dziękuję że mogłam doczekac się tego w opowiadaniu!

    OdpowiedzUsuń