*********************************************************************************
Była
niedziela, dobra godzina przed świtem. Corrie już nie spała, a
może nie kładła się wcale? Siedziała pod „swoją” ulubioną
jabłonią w ogrodzie trzynastki. Wydarzenia minionego popołudnia
przygnały natrętne myśli, że jest wciąż za słaba, by bronić
nawet najbliższą jej osobę. Naprzemiennie nachodziły ją obrazy z
owych feralnych zajęć terenowych, na których zginęła Ami, oraz
Karin spuszczającej manto Kurotsuchiemu. W głowie dziewczyny
buzowały emocje, które podsycały pytania: Dlaczego była za słaba?
Czy gdyby była silniejsza, to Ami by dalej żyła? - na to pytanie
odpowiedź przyszła od razu, NA PEWNO! Gdzie leży sekret Kurosaki –
wie o swojej mocy od bardzo niedawna, a nawet kapitanowie nie
stanowią dla niej wyzwania? Te i wiele podobnych pytań sprawiły,
że złość na samą siebie, która narastała od tamtej chwili w
połączeniu z zazdrością skrzętnie skrywaną na dnie duszy stały
się bombą, której zapalnikiem była słynna w całym Seireitei
ambicja Shiroyamy. Zdetonowała tę bombę porucznik Kurosaki, która
postanowiła obejrzeć wschód słońca, siedząc pod jabłonią na
brzegu oczka wodnego.
- Karin, nie mam teraz ochoty na niczyje towarzystwo, a na wojaże po
Seireitei tym bardziej - zdenerwowanie brązowowłosej było widoczne
gołym okiem.
- Nie zamierzam przeszkadzać, chciałam tylko sobie tu obejrzeć
wschód słońca - odparła Kurosaki.
- Jeśli nie zakłócisz mi chwili refleksji, to nie ma sprawy -
kadetka sucho skwitowała, po czym dodała: – Ten kto wymyślił,
że mam cię niańczyć, kiedyś mi za to zapłaci!
Słysząc
ostatnie zdanie towarzyszki, czarnowłosa wybuchła spazmatycznym
śmiechem.
- Można wiedzieć, co cię tak rozbawiło? - Zmieszanie Corrie było
niemal namacalne.
- No to ci powiem, siostro, coś co ciebie rozbawi – Karin mówiła,
krztusząc się ze śmiechu. – Jak chcesz komuś dziękować,
podziękuj twoim znajomym oficerom i Kapitanowi Hitsugayi, to był
ich pomysł. A druga sprawa, mnie może to twoje robienie dobrej miny
do złej gry zwiodło, ale całej reszty nie oszukasz tak łatwo.
Kazali mi pomoc ci się pozbierać... jak to zrobię, to ich już
mało obchodzi.
- Przecież polecenie dostałam od Kuchiki-sana – mówiąc to,
brązowowłosa zakrztusiła się powietrzem.
- To była część planu - szczerość czarnowłosej była zabójcza
– a teraz zrobimy sobie poranek szczerości.
- Na ciebie to nie ma mocnych, co wredoto? - Corrie załamała ręce.
- Dlatego tu jestem, bo nie odpuszczam - Karin ucięła wymówki
kadetki. – Mów, co cię gryzie, ale z góry uprzedzam, mnie się
nie da okłamać.
Nastąpiła
niezręczna cisza. Nie każdy jest w stanie się otworzyć do tego
stopnia, jakiego żądała Kurosaki, przed przyjacielem, a przed kimś
obcym to niemal nikt.
- Serio! Dziewczyno, jesteś dla mnie prawie obcą osobą, więc nie
mam zamiaru dzielić się z tobą tym, co mi leży na wątrobie –
Shiroyama obdarzyła rozmówczynię dumnym, wręcz butnym
spojrzeniem, które elektryzowało powietrze.
- Jak nie potrafisz w ten sposób, to wyobraź sobie, że nie ja tu
siedzę, ale... macie tutaj psychologów? - Corrie pokręciła głową
w przeczącym geście. – Bieda w kraju - sfrustrowała się
czarnowłosa.
- Wiesz, tutaj może i osoba wyglądająca na te naście lat, mogłaby
być psychologiem, bo starzenie prawie nie istnieje. Ty jednak jesteś
ze świata żywych i mając tę świadomość, wzdrygam się przed
samym pomyśleniem o tobie w takiej kategorii – tym razem
szczerością rozbrajała brązowowłosa.
Gdyby
nie obietnica złożona Hitsugayi i Kuchikiemu, ognisty temperament
Karin spowodowałby niezłą awanturę, ale przez nią zrobiła kilka
wdechów, spojrzała ku niebu i cicho powiedziała: „Buddo daj mi
cierpliwość, bo jeśli dasz mi siłę, to źle to się skończy”.
Gdy się uspokoiła, rozejrzała się, przemyślała kilka
scenariuszy i opcji, zadała Corrie propozycję nie do odrzucenia:
- Możemy to załatwić po dobroci, albo po złośliwości. Jednak
wolałabym nie musieć się do tego uciekać. Co wybierasz?
- A powiesz mi, na czym mają polegać obie opcje? - Duma Kadetki
kazała jej grać na zwłokę.
- Po dobroci: ty mówisz wszystko, od początku do końca. Po tym gdy
będzie wiadomo o co chodzi i gdzie problem się znajduje, spełnię
jedną twoją prośbę, oczywiście w granicach rozsądku. Jeśli
jednak będę musiała być złośliwa, to będzie to wyglądało
tak: Złoci Rycerze w większej części mają wypracowane techniki
na każdą okazję. Ja należę do tej grupy, jeden z moich
specjalnych kwiatów pozwala mi na wyciągnięcie informacji
bezpośrednio z czyjegoś umysłu. Jesteś bystra, więc chyba nie
muszę kontynuować. - Kurosaki NIGDY nie zostawiała w takich
sytuacjach pola manewru - to była jedna z nielicznych sytuacji,
kiedy kłamała, ale była tak zdolną aktorką, że jeszcze nikt nie
umiał jej rozgryźć. Nie posiadała kwiatu kontrolującego umysł.
Świadomość,
że jej największe sekrety mogą wyjść na jaw za sprawą jakiegoś
badziewnego kwiatka, sprawiała, że Corrie poczuła się mała, naga
i bezbronna. Umysł z jednej strony buntował się, że co może jej
zrobić jakiś mały kwiatek, ale rozsądek podpowiadał, że z nią
nie ma żartów, że lepiej się z nią targować o jak najwięcej.
- No dobra, ale żeby nie było, to dla mnie bardzo ciężki temat. -
Corrie się poddała.
- Jak nie powiesz, to ci nie pomogę, mów. - porucznik nie dawała
za wygraną.
- Karin, obiecaj, że pomożesz mi stać się silniejszą –
brązowowłosa zaczęła się targować.
- O co ci chodzi? – Karin patrzyła podejrzliwie.
- Jak cię tu przysłali, żeby ze mnie wyciągnąć, co mi na
wątrobie leży, to pewnie wiesz, że drugiej tak ambitnej osoby jak
ja prawdopodobnie w całej Akademii nie znajdziesz - Shiroyama
zaczęła tłumaczyć.
- No, gadali - odparła lakonicznie czarnowłosa.
- Jeszcze do wczoraj wzorem byli dla mnie kapitanowie, no może poza
jednym – zaśmiała się. – Chciałabym takiej mocy jak ta twoja
– brązowowłosa dokończyła swoją prośbę.
- Ha ha ha ha! Spodziewałam się po tobie bardziej wyszukanej
prośby, ale stoi, pomogę ci zdobyć siłę. Na razie opowiadaj, bo
nie zacznę cię trenować, zanim nie opowiesz. - porucznik zgodziła
się.
- Przede wszystkim to jestem smutna, jak nie wiem, bo straciłam
najbliższą osobę – wyznała.
- Ale to chyba nie wszystko, bo inaczej ekipa nie sięgałaby po
ostateczne środki – Kurosaki wyciągała szczegóły.
- Uuuuh! - zduszony jęk wydobył się z gardła kadetki. – Ja już
nawet nie jestem zła, ale wściekła na samą siebie - wyrzuciła z
siebie, zaczynając pociągać nosem.
- Mów dalej - czarnowłosa zachęcała do zwierzeń.
- Gdybym tylko była silniejsza... gdybym lepiej panowała nad mocą
i umiejętnościami... – Shiroyama oskarżała samą siebie, a z
każdym wyrzuconym z siebie problemem robiło jej się lżej na sercu
oraz paradoksalnie była coraz bliżej wybuchu płaczu.
- Nie wiem, dlaczego, ale wydaje mi się, że coś jeszcze ukrywasz
przede mną. Ty się tego wstydzisz? - zapytała Karin z szelmowskim
uśmiechem na twarzy.
- Taaak, w-wssttydzę - brązowowłosa mówiła, płacząc i
pociągając nosem. – Ten problem, do którego nie chciałam się
przyznać, to zazdrość o każdego, kto jest mocniejszy ode mnie.
Porucznicy i Kapitanowie to jedno, bo oni przeważnie pomagają mi w
dążeniu do celu. Jednak ty lub twój brat to coś innego. Do was
czuje zazdrość, która potęguje mój gniew - po tych słowach
rozpłakała się jak małe dziecko.
Płakała
w objęciach dziewczyny, która jeszcze pół godziny wcześniej była
jej prawie obca, niemal do południa. Teraz była jej przyjaciółką.
Wkrótce, w ogniu treningów i walk, staną się dla siebie tak
bliskie, jak były z Ami.
************************poniedziałek
zajęcia Zanjutsu *******************************
- Kadeci! Dzisiaj na zajęciach mamy troje gości i to oni poprowadzą
dzisiejsze zajęcia - oznajmił Shirowa-sensei. – Shiroyama,
dziwnym trafem nowości zawsze najszybciej dochodzą do ciebie,
dlatego ty przedstawisz naszych gości i pokrótce opowiesz, co mają
pokazać - dodał złośliwie.
- Słyszeliście może o Sanktuarium Ateny w świecie żywych oraz
Rycerzach Zodiaku, którzy go strzegą? Nie? To słuchajcie uważnie,
bo warto - oznajmiła brązowowłosa. – Nasi goście to: Hyoga
Złoty Rycerz Wodnika, Kapitan Hitsugaya, Rycerz Kryształu, który
poznał tę moc na misji w świecie żywych oraz porucznik Karin
Kurosaki - na sali dało się słyszeć szmery typu: Kurosaki? To
pewnie jest siostrą tego Ichigo? Ciekawe, czy jest tak samo mocna? –
żywa, która łączy moce Shinigami i Rycerzy - zakończyła Corrie.
Wymieniona
trojka weszła na salę w zbrojach, oczywiście Karin i Toshiro mieli
na nich swoje insygnia oficerskie i przewieszone przez plecy
Zanpakutou.
- Uczniowie! To po co dzisiaj tu jesteśmy, w skrócie rysuje się
tak: Gotei zawarło sojusz z Sanktuarium, chcemy sprawdzić, czy ktoś
w Akademii nadaje się do szkolenia na Rycerza. Ten, kto się będzie
nadawać, po ukończeniu Akademii pojedzie do Sanktuarium na
szczegółowy trening. Każdy stoczy pojedynek ze mną lub Karin,
Hyoga będzie wybierał tych, w których zobaczy potencjał -
poinformował Kapitan. - Prosimy was również na zewnątrz, bo nie
chcemy narobić tu zniszczeń – dodał po chwili.
Prawie
wszyscy z grupy Shiroyamy byli już sprawdzeni, została tylko Corrie
i jakiś facet, który Wodnikowi z wyglądu pasowałby na Rycerza
Byka lub Niedźwiedzia, wtedy rycerze zarządzili kilkuminutową
przerwę. Hyoga podszedł do dwójki, która dotychczas sprawdzała
studentów, i zaczął rozmowę o dotychczasowych pojedynkach:
- To jest jakaś kpina. U nikogo, kogo do tej pory testowaliście,
nie wyczułem nawet cienia nadziei na obudzenie Cosmo –
zawyrokował.
- Może w przypadku shinigami świadomość na inne energie otwiera
się dopiero po wejściu do wewnętrznego świata Zanpakutou? -
zapytał Toshiro.
- To może być to, bo w dniu, w którym Kiki i ty uratowaliście
nasze tyłki, pierwszy raz widziałam ducha Riri no ryū-hime, a
reszta już od dawna miała co najmniej shikai – dodała Karin.
- To oznajmijcie Senseiowi, żeby przy następnych grupach odsiał
tych, którzy nie weszli w jakikolwiek kontakt z mieczem, bo oni
tracą tylko nasz czas – zezłościł się Rosjanin.
Po
chwili narady i odpoczynku Kurosaki podeszła do Shirowy i
poinformowała go o tym, co odkryli, a co za tym idzie, że nie będą
testować nikogo, kto nie wszedł do wewnętrznego świata. Gdy
skończyła, podeszła do Corrie i powiedziała jej, ze nie zamierza
iść na łatwiznę i chce pokazu jej pełnych możliwości. Wyjęła
obydwa miecze i odpieczętowała pierwszą formę shikai. Wszyscy,
którzy już nie walczyli i zajmowali się swoimi sparingami, słysząc
komendy: „KAIKA! Riri no ryu-hime” i „FUKIDASHI! Yukikaze”,
postanowili obejrzeć pojedynek na przyzwoitym poziomie. Doskonale
wiedzieli, że w walce z wysokim oficerem Corrie jest bez szans, mimo
że jest najlepsza wśród nich, a Karin, jak to określili byli
prześladowcy brązowowłosej, była wysokim oficerem do kwadratu
(Wodnik, opowiadając o rycerzach, złote zbroje przyrównał do
poziomu kapitańskiego, srebrne umieścił w przedziale od porucznika
do siódmego oficera, a spiżowe od ósmego poniżej). Chcąc
wyciągnąć od swojej przeciwniczki jak najwięcej, obie już po
kilku minutach zaczęły mieszać style. Shiroyama, nie znając
technik rycerskich, używała blokad bakudo, starała się zaskoczyć
Kurosaki skokami shunpo, ale to pozostało bez rezultatu, gdyż ta
technika pozwalała na szybkości w granicach podwojonej prędkości
dźwięku. Shirowa obserwował tę walkę jak urzeczony, ale nie
dawał tego po sobie poznać.
Po
jakimś czasie gniew zaczął przejmować kontrolę nad Corrie,
dotychczas nawet przy walkach z oficerami nie miała wrażenia, że
jej przeciwnik się z nią aż tak droczy. Pod wpływem złości
podświadomie odkryła w sobie Cosmo. Zaczęła rozpalać obie
energie do granic, pod wpływem tego niebo pociemniało, a na nim
lśniła niecodziennym blaskiem tylko jedna konstelacja: Korona
Północy.
CDN
Oj, czasem mam jak Corrie na początku, już świta a ja dalej nie śpię :/. Na szczęście to nie zdarza się często i nie chowam się wtedy pod jabłoniami :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eleonora.
http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/